Reklama

Niemcy mogą wrócić do atomu. CDU chce wykupu elektrowni

Autor. Envato

Temat atomu w Niemczech znowu powraca na polityczne salony. Po blisko dwóch latach od wygaszania ostatnich trzech bloków jądrowych, frakcja CDU/CSU przygotowała dokument, w którym proponuje zatrzymanie demontażu elektrowni i ich możliwe ponowne uruchomienie, nawet z państwem jako nowym właścicielem obiektów. Minister środowiska uważa, że to „absurdalny” pomysł.  

Dziennikarze Handelsblatt dotarli do dokumentu, w którym CDU/CSU proponuje natychmiastowe wstrzymanie demontażu sześciu wygaszonych reaktorów jądrowych. Według chadeków, państwo powinno pilnie sprawdzić, na jakim etapie rozbiórki znajduje się każdy z obiektów i czy ich ponowne uruchomienie z poziomu technicznego, finansowego i organizacyjnego, jest jeszcze możliwe. Zadanie to miałoby zostać powierzone niezależnym instytucjom takim jak Towarzystwo Bezpieczeństwa Instalacji i Reaktorów (niem. Gesellschaft für Anlagen- und Reaktorsicherheit, GRS), Komisja Bezpieczeństwa Reaktorów (niem. Reaktor-Sicherheitskommission, RSK) czy TÜV. Eksperci mieliby czas do lipca przyszłego roku, by ocenić, czy ostatnie niemieckie reaktory da się bezpiecznie przywrócić do eksploatacji.

YouTube cover video

Jak czytamy w dokumencie, „technologia jądrowa nadal oferuje duży potencjał dostarczania energii wolnej od CO2 i korzystnej kosztowo. Wyjście z energii jądrowej było dużym błędem politycznym”. W ocenie autorów decyzje podjęte przez poprzednie rządy SPD i Zielonych nie tylko pogłębiły zależność od rosyjskiego gazu, ale również podniosły koszty transformacji energetycznej i znacznie ograniczyły możliwości dekarbonizacji. Autorzy dokumentu podkreślają, że w obliczu wojny w Ukrainie, niepewności dostaw gazu i opóźnień w transformacji energetycznej, rezygnacja z energetyki jądrowej była błędem. Ich zdaniem atom wciąż oferuje ogromny potencjał jako stabilne i niskoemisyjne źródło energii.

Jednym z najciekawszych punktów dokumentu jest propozycja, by w razie braku zainteresowania ze strony dotychczasowych operatorów, takich jak RWE, Eon czy EnBW, własność elektrowni jądrowych przejęło państwo. Chadecy sugerują powołanie nowego, publicznego podmiotu, który zaopiekuje się obiektami. Wśród potencjalnych operatorów pojawia się Uniper, czyli państwowa spółka energetyczna, która została uratowana przez państwo przed bankructwem podczas kryzysu gazowego. Andreas Lenz (CSU) w rozmowie z der Spiegel podkreśla, że spółka ta posiada udziały w szwedzkich elektrowniach jądrowych, co czyni z niej naturalnego kandydata do zaangażowania również w Niemczech. „Powinniśmy to postrzegać jako okazję” – podkreśla polityk, że skoro rząd posiada już spółkę aktywną w branży jądrowej, warto rozważyć jej większe zaangażowanie w Niemczech.

Reklama

Odbudowa atomu jest „nierealna"

Na plany chadeków natychmiast zareagowało Federalne Ministerstwo Środowiska, które uznało je za „nierealne” i „wręcz absurdalne”. Minister Steffi Lemke z partii Zielonych mówi wprost, że demontaż reaktorów przebiega pełną parą, a istotne części zostały już usunięte. „Sytuacja nie mogłaby być jaśniejsza” mówi i dodaje, że wiele kluczowych komponentów zostało już fizycznie usuniętych z obiektów. 

Zgodnie z obowiązującą ustawą o energii jądrowej, reaktory powinny zostać niezwłocznie rozebrane po zakończeniu eksploatacji. I tu zaczynają się schody, bowiem nawet samo wstrzymanie demontażu wymagałoby zmiany prawa, a ponowne złożenie reaktora mogłoby zostać uznane za… nową budowę. To z kolei uruchomiłoby kosztowny i wieloletni proces pozwoleń oraz kontroli. Resort środowiska ostrzega również przed wysokimi kosztami związanymi z ewentualnym odtworzeniem infrastruktury, zatrudnieniem wykwalifikowanego personelu i zakupem nowego paliwa jądrowego. W wewnętrznych dokumentach ministerstwa padają też argumenty dotyczące ryzyka prawnego, ekonomicznego i bezpieczeństwa, które, zdaniem Lemke, Unia próbuje „bezkrytycznie przerzucić na państwo”. Koszty takiej operacji mogłyby sięgnąć miliardów euro, dlatego „Unia (CDU/CSU – przyp. red.) powinna skupić się na realistycznych rozwiązaniach dla gospodarki odpadami nuklearnymi, a nie na pseudorozwiązaniach dla przeszłości” – uważa Lemke.

    Zdecydowanym przeciwnikiem planów CDU/CSU okazał się również Markus Krebber, szef energetycznego giganta RWE. Na łamach Energetyki24 opisaliśmy jego rozmowę z „Rheinische Post” gdzie jasno stwierdził, że era energetyki jądrowej w Niemczech dobiegła końca. Jako przykład podał elektrownię Emsland, wyłączoną w kwietniu 2023 roku, której ponowne uruchomienie wymagałoby olbrzymich nakładów finansowych, wieloletnich procesów administracyjnych oraz zbudowania od podstaw zespołu specjalistów. Poddał wątpliwości, czy niemieckie społeczeństwo rzeczywiście jest gotowe na taki krok.

    Podobne stanowisko prezentuje stowarzyszenie przemysłowe BDI. W raporcie przygotowanym przez Boston Consulting Group zaznaczono, że choć wycofanie z atou w rzeczywistości zwiększyło koszty systemowe i spowolniło dekarbonizację, to reaktywacja starych reaktorów nie jest dziś możliwa ani technicznie, ani ekonomicznie. Jedyną możliwością byłoby silne subsydiowanie projektów przez państwo, co stanowiłoby ogromne ryzyko polityczne i budżetowe.

      Klasycznie do tematu pochodzą również środowiska ekologiczne, które opisują propozycję powrotu do atomu jako „niebezpieczną taktykę dywersyjną”. Monachijski Instytut Ochrony Środowiska podkreśla, że operatorzy wykupili się z odpowiedzialności za składowanie odpadów jądrowych przekazując w 2017 roku 24 miliardy euro do państwowego funduszu. Jeśli doszłoby do ponownego uruchomienia reaktorów, to właśnie państwo musiałoby pokryć koszt powstania nowych składowisk i ich zarządzania.

      Reklama
      Reklama

      Komentarze

        Reklama