Reklama

Prezes Sądu Unii Europejskiej (organu sądowego Trybunału Sprawiedliwości UE) oddalił 21 lipca br., wniosek Rzeczypospolitej Polskiej, PGNiG oraz PGNiG Supply&Trading (niemieckiej spółki-córki gazowego potentata) postulujący zawieszenie wykonania decyzji Komisji Europejskiej ws. gazociągu OPAL. Chodzi o przekazanie rosyjskiemu Gazpromowi 80% przepustowości lądowej odnogi biegnącego z Rosji przez Morze Bałtyckie do Niemiec rurociągu Nord Stream oraz przeprowadzenia aukcji na pozostałe 20%. Zgodnie z wcześniejszą decyzją Komisji Europejskiej w przypadku braku zainteresowania innych podmiotów komercyjnych udziałem w wykorzystaniu gazociągu pozostała część również przypadłaby Rosjanom. Oznaczałoby to zwiększenie tłoczenia rosyjskiego gazu na kierunku północnym, ponieważ do tej pory Gazprom mógł wykorzystywać jedynie 50% mocy OPAL (w wyniku udzielonego mu odstępstwa od obowiązującego prawa energetycznego UE). W efekcie zmniejszy to przesył błękitnego paliwa przez Ukrainę do krajów zachodnich.

Początkowo stronie polskiej udało się czasowo zablokować decyzję Komisji Europejskiej niezależnie od toczącego się postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, w wyniku którego można ją unieważnić. Jeszcze w marcu br. prezes PGNiG w rozmowie z Energetyka24 tak opisywał sytuację:

„Zablokowaliśmy Gazprom na rok za pomocą sądowego środka zabezpieczającego czyli zakazu wykorzystywania dodatkowych mocy przesyłowych na gazociągu OPAL (…) To jest postanowienie tymczasowe (…) Następna okazja dla ogłoszenia aukcji dla Gazpromu przypada dopiero za rok w marcu.”

Piotr Woźniak, prezes PGNiG

Oddalenie wniosku nie jest dobrą informacją. Już w przyszłym roku Gazprom będzie mógł tłoczyć znacznie więcej surowca przez Bałtyk w kierunku Niemiec (wygrana w aukcji dotyczącej 15-letniego okresu czasu może skutecznie „zacementować” rynki środkowoeuropejskie, co uderzy w projekty dywersyfikacyjne). Może to mieć różnorakie implikacje. W perspektywie krótkoterminowej zmniejszy zapewne tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę (taka sytuacja miała miejsce w grudniu ubiegłego roku, gdy Gazprom zaczął w większym stopniu wykorzystywać OPAL zanim skrępowały go działania PGNiG). Jednak długofalowo skutki mogą być dużo poważniejsze.

  • Przede wszystkim to niepokojący sygnał w toku toczącego się postepowania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, które ostatecznie zdecyduje o przyszłej decyzji KE dotyczącej OPAL. Działania Gazpromu do tej pory koncentrowały się na próbie wykazania innych decyzji tego organu, wobec których nie podporządkowała się Polska. Po decyzji Sądu UE Rosjanie zyskują dodatkowy argument. W orzeczeniu Sądu UE czytamy: „wnioskodawcom nie udało się wykazać poważnego i nieodwracalnego charakteru swoich szkód poniesionych wskutek zaskarżonej decyzji, która pozostaje zatem w mocy do momentu wydania wyroków w przedmiocie jej zgodności z prawem”. Strona polska będzie natomiast chciała wykazać niezgodność decyzji KE z dyrektywą gazową UE.
  • Jeszcze w marcu br. podczas konferencji Gaz dla Polski 2017 minister Piotr Naimski poinformował, że Polska „zachęca inne podmioty do skargi na decyzję KE ws. OPAL”. W efekcie do skargi złożonej przez Warszawę przyłączyła się Ukraina, Litwa i Łotwa. Jednak najwyraźniej na tym kończą się polskie możliwości ws. zawiązania szerszej koalicji. Może się ona okazać niewystarczająca.
  • Większe wykorzystanie OPAL począwszy od przyszłego roku może dać Gazpromowi i wspierającym go spółkom dodatkowe argumenty w walce o realizację projektu Nord Stream 2. Wykaże ono popyt na rosyjski gaz (prawdopodobnie Rosjanie wykorzystają niemal 100 proc. mocy lądowej odnogi Nord Stream) i zostanie wykorzystane propagandowo. Argumenty dotyczące bezpieczeństwa zostaną zapewne zniwelowane poprzez zestawienie przesyłu surowca przez OPAL i system Braterstwo. Należy spodziewać się w tym kontekście generowania przez Gazprom problemów z tranzytem błękitnego paliwa przez Ukrainę, a być może również Gazociąg Jamalski biegnący m.in. przez Polskę.

  • Wykorzystanie przez Gazprom większej przepustowości OPAL oraz konsekwentna realizacja projektu Nord Stream 2 przy mało asertywnej postawie KE utrwali dominację rosyjską na środkowoeuropejskich rynkach i zmniejszy konkurencyjność projektów dywersyfikacyjnych jak dostawy amerykańskiego LNG czy projekt Baltic Pipe (połączenia gazowego Polski z szelfem norweskim). Nie bez powodu Piotr Woźniak, prezes PGNiG ostrzegał podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego: „„Z europejskimi regulacjami jest coś nie tak, jeśli jedna firma jest w stanie w ciągu 24 godzin zarezerwować moce przesyłowe na rurociągach o łącznej długości prawie 2000 kilometrów i przepustowości rzędu 70-80 mld m3”. Także tych nieistniejących jak Eugal.

Decyzja sądu pokazuje, że dotychczasowe działania podjęte przez stronę polską okazują się niewystarczające. Konieczne wydaje się kontynuowania działań prawnych, poszerzenie koalicji skarżącej decyzję KE ws. OPAL o nowe kraje, a także ofensywa dyplomatyczna ukierunkowana na polityczny aspekt działalności Gazpromu. W jej prowadzeniu mogłoby pomóc skoordynowane działanie rządu w Warszawie i przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, który w ostatnim czasie krytykował m.in. Nord Stream 2 jako niezgodny z zasadami wdrażanej przez Brukselę Unii Energetycznej. 

Zobacz także: Gospodarka ponad wszystko. Niemcy stają w obronie swoich interesów [ANALIZA]

 

Reklama

Komentarze

    Reklama