Elektromobilność
Sektor prywatny konieczny dla rozwoju elektromobilności w Polsce
Podczas jednej z debat Europejskiego Kongresu Gospodarczego poświęconej elektromobilności eksperci byli zgodni: bez zaangażowania sektora prywatnego nie będzie możliwy rozwój tego sektora w Polsce. Gdyby to się jednak udało skorzystać na tym może m.in. 100 tys. osób pracujących dla dostawców i poddostawców.
Podczas poświęconego elektromobilności spotkania w ramach katowickiego Kongresu wiceminister energii Michał Kurtyka m.in. wymieniał rozwiązania prawne i podatkowe wspierające rozwój tej sfery - zawarte w przedstawionym niedawno przez ME projekcie ustawy. Akcentował też, że rozwój elektromobilności w Polsce połączy wiele korzyści. Prócz kwestii środowiskowych, związanych z pochodzeniem źródeł energii czy z marżą wynikającą z posiadania własności intelektualnej, to także nowy rynek.
„W momencie tej rewolucji, którą elektromobilność rozpoczyna w procesie motoryzacyjnym, (…) w tym miejscu otwiera się potężna nisza dla polskich dostawców i poddostawców samochodowych - 100 tys. ludzi pracujących w przemyśle motoryzacyjnym, którzy mogą poprawiać swoje kompetencje w kierunku, w którym będzie wyższa możliwość zaistnienia w łańcuchu światowej wartości dodanej” - zaznaczył Kurtyka.
Zobacz także: Europejski Kongres Gospodarczy 2017 - problemy i wyzwania inwestycji w energetyce
Mówiąc o źródłach finansowania rozwoju polskiej elektromobilności członek rady nadzorczej spółki Electromobility Poland, współzałożyciel i przewodniczący US-Polish Trade Council prof. Piotr Moncarz zastrzegł jednak, że „nie jest to zabawa dla małych graczy”. Podkreślił, że „środki publiczne wystarczą tylko na to, żeby tworzyć właściwe uwarunkowania dla rozwoju elektromobilności”.
Wyjaśnił, że kluczowe będzie tu zachęcenie do mocnego zaangażowania kapitału prywatnego (w tym np. firm energetycznych). Zestawił przy tym 30 mld dolarów odłożone przez koncern Qualcomm, który m.in. dostarcza elektronikę dla przemysłu samochodowego, na rozwój elektroniki obsługującej samochody autonomiczne, z „milionami złotych” (10 mln zł - PAP) w funduszu założycielskim powołanej przez polskie koncerny energetyczne spółki Electromobility Poland.
„Na pewno przy pomocy pieniędzy państwowych, a nawet dorzuconych do tego pieniędzy unijnych nie zbudujemy elektromobilności w Polsce. Musimy zachęcić do tego kapitał prywatny. Jeżeli stworzymy infrastrukturę, która się będzie sama napędzała - że jeśli ktoś, kto będzie produkował falownik będzie napędzał startupy i inwestorów w te startupy, aby oni dostarczali jakieś podzespoły - to to są te pieniądze, które będą rozkręcały dalej polską elektromobilność" - podkreślił.
B. minister środowiska, prezes Fundacji Promocji Samochodów Elektrycznych Marcin Korolec, akcentował, że warunkiem upowszechnienia się samochodów elektrycznych jest ich użyteczność – uzależniona m.in. od infrastruktury ładowania. „Nasze dzisiejsze decyzje dot. reżimu, w jakim będzie rozwijał się system ładowania, będą miały niezwykle brzemienne skutki. Sposób rysowania tego rynku powinien wychodzić z założenia, w jaki sposób będą chcieli korzystać z niego konsumenci” - zastrzegł.
Zobacz także: Duszący ciężar regulacji, czyli o unijnym sektorze chemicznym
Prof. Moncarz ocenił, że proste kopiowanie rozwiązań z krajów, gdzie infrastruktura tego typu jest już w pewnym stopniu rozwinięta, może nie być najlepszym pomysłem. W Stanach Zjednoczonych czy Norwegii, gdzie najpowszechniejsze budownictwo jednorodzinne, indywidualny konsument stosunkowo łatwo może sobie bowiem powiesić ładowarkę w domu. W Polsce w szeregu miast nie będzie to takie łatwe.
„Stworzenie warunków, które pozwolą na ładowanie w pobliżu miejsc zamieszkania jest istotnym wyzwaniem dla Polski. Być może ten sen, że będziemy je ładować w nocy, w dolinie energetycznej i jeździć w nocy niekoniecznie jest realny w Polsce, może okazać się, że będziemy ładować w dzień, np. w miejscu pracy” - podkreślił.
Wiceprezes PGE Paweł Śliwa przypomniał, że milion samochodów elektrycznych, które zgodnie z planami rządu, mają jeździć w Polsce w 2025 r., to z perspektywy koncernów energetycznych sprawa dostarczenia prądu dla miliona nowych klientów porównywalnych z gospodarstwami domowymi – każdy samochód elektryczny zużywa bowiem w ciągu doby porównywalną ilość energii.
„Chcemy, aby wpływ na sieć miał takie oddziaływanie, że wyrówna lub częściowo nam zasypie dolinę nocną – pomoże zrównoważyć zużycie energii w ciągu doby. Według naszych ocen to jest o 3,5-4,5 terawatogodziny większe zużycie w ciągu roku” - przypomniał Śliwa. Prezes firmy informatycznej Atende Roman Szwed mówił natomiast o wyzwaniach związanych z zapewnieniem właściwej informatycznej obsługi infrastruktury – m.in. systemów zarządzania, opomiarowania i rozliczania.
„Do tego wszystkiego trzeba systemów informatycznych. Muszą być magazyny energii; (...) łatwiej bowiem podłączyć normalną moc do magazynu energii, który szybko oddaje energię do samochodu. Magazyny energii to głównie systemy informatyczne. (…) Tu chodzi o gospodarkę opartą na energii elektrycznej. (…) Inteligentne liczniki, urządzenia sterowania poborem energii. Mamy tu wszystko, całą technologię polską” - podkreślił Szwed.
Na rozwiniętą już technologię w przypadku komplementarnych dla elektromobilności paliw gazowych wskazał prezes PGNiG Obrót Detaliczny Henryk Mucha. Zaznaczył, że sektor gazowy kibicuje elektromobilności, uważając gazomobilność za element dywersyfikacji w biznesie.
„W każdym biznesie to istotne. Nie jesteśmy źle podejmowaną alternatywą. Elektromobilność będzie się rozwijała. Ale należy pamiętać, że mamy gazomobilność, dostępną technologię. Jestem przekonany, że będziemy obserwować rozwój w tym obszarze, którego końcowym klientem będą przedsiębiorstwa komunalne” - zaznaczył Mucha.
kn/PAP