Gaz
Grupa Azoty chce amerykańskiego gazu, ale od PGNiG [KOMENTARZ]
Według dziennika „Rzeczpospolita”, mimo że jeszcze do niedawna Grupa Azoty analizowała możliwości zakupu skroplonego gazu LNG ze Stanów Zjednoczonych, to obecnie nie jest zainteresowana dostawami z tego kierunku. Według gazety, wynika to z kalkulacji, wedle której surowiec z Ameryki Północnej byłby droższy aniżeli obecnie zakontraktowany przez koncern. Rzeczywiste powody takiego stanu rzeczy wydają się jednak dużo głębsze.
Przede wszystkim, Grupa Azoty podpisała w kwietniu ub.r. ogromną umowę z PGNiG. Wielkość dostaw w okresie jej obowiązywania może wynieść łącznie nawet 4,5 mld m3 gazu. Wartość kontraktu szacuje się na około 3,3 mld zł. Ma ona obowiązywać do września 2019 r. W takiej sytuacji trudno wyobrazić sobie by, chemiczny potentat akurat w tym momencie- w dodatku na własną rękę- prowadził negocjacje z Amerykanami.
Ponadto, taka hipotetyczna sytuacja tworzyłaby wewnętrzną konkurencję pomiędzy podmiotami zarządzanymi przez tego samego właściciela (państwo) i to w chwili, gdy do niedawna monopolistyczną pozycję PGNiG powoli narusza proces liberalizacji rynku gazowego (wzrasta presja ze strony prywatnych spółek nierzadko posiłkujących się błękitnym paliwem z Nord Stream). Choć warto na marginesie dodać, że proces ten dość skutecznie ograniczyły nowe przepisy zwiększające obciążenia mniejszych podmiotów z tytułu obowiązkowego magazynowania błękitnego paliwa.
Zobacz także: Grupa Azoty nie chce gazu z USA
Równie istotnym czynnikiem dla zrozumienia motywacji chemicznego potentata jest oficjalne stanowisko władz, które od początku swojej kadencji wielokrotnie podkreślały, że ich celem nadrzędnym jest osiągnięcie jak największej synergii pomiędzy spółkami z udziałem skarbu państwa. Równoległe do prowadzonych przez PGNiG rozmowy Grupy Azoty z Amerykanami zdecydowanie nie wpisują się w tę narrację. To pierwsza ze wspomnianych spółek ma mandat negocjacyjny (teoretycznie firmy same prowadzą tego typu rozmowy, jednak de facto poparcie polityczne jest kluczowe) oraz stosowne rezerwacje mocy terminalu LNG w Świnoujściu.
Oczywiście cena, o której wspomina „Rzeczpospolita” także gra tu istotną rolę. Faktycznie w dobie taniej ropy indeksowany cenowo do niej gaz rosyjski jest niezwykle tani, a to on dominuje w portfelu PGNiG (obok LNG i wydobycia krajowego). W efekcie obecnie ceny surowca (należy zawsze poskreślać zmienność cen w zależności od dynamiki czynników makroekonomicznych o czym Rosjanie zwykle milczą) zakontraktowanego przez Grupę Azoty będą korzystniejsze od amerykańskiego LNG (choć to uproszczenie ponieważ zestawienie dotyczy spotu realizowanego przez Cheniere Energy, a nie kontraktu średnioterminowego).
Zobacz także: Rosjanie sprzedadzą udziały w Grupie Azoty? „Strategiczny pat w wieloletniej batalii” [ANALIZA]
Reasumując - w ogólnym rozrachunku to jednak nie bezpośrednia cena (zwykle nie podkreśla się pośredniego znaczenia dywersyfikacji dla jej redukcji), a polityka wyraźnie dominuje w odniesieniu do strategicznych decyzji spółek z udziałem skarbu państwa. Tak jest za obecnej ekipy rządzącej. Tak było również za poprzedniego rozdania, gdy Grupa Azoty zdawała się interesować projektem gazociągu pomiędzy Niemcami i Polską. Miał on przebiegać niedaleko terminalu LNG i ze względu na swoją docelową przepustowość i możliwości lokalnej infrastruktury przesyłowej mógłby mu wyraźnie zaszkodzić (ograniczając konieczność kupna surowca dostarczanego w ramach drogiego „pierwszego kontraktu katarskiego” oraz torpedując rozbudowę obiektu). Jednocześnie, wspomniana rura umożliwiałaby przesył taniego surowca z Nord Stream do Polic, gdzie znajdują się aktywa Grupy Azoty – największego konsumenta błękitnego paliwa w Polsce. Interesy państwa przeważyły jednak wtedy nad pozorną opłacalnością wikłania się w takie przedsięwzięcie. Dzisiejsza sytuacja, w kluczowym aspekcie polityczności decyzji, jest podobna.