Reklama

François Fillon, Marine Le Pen, Emmanuel Macron, Jean-Luc Mélenchon. To czwórka kandydatów, którzy według sondaży cieszą się największym poparciem. W niedzielę, dwójka z nich przejdzie do drugiej tury wyborów prezydenckich. Przyszła polityka nowego prezydenta Francji będzie z pewnością rzutowała na całą Unię Europejską- po Brexicie to właśnie ten kraj przejął rolę drugiej potęgi wspólnoty. Odpowiednie wykorzystanie pozycji Paryża w ogólnoeuropejskich negocjacjach, może zmienić kurs UE nawet w kwestiach bardzo podstawowych. Jedną z nich jest energetyka.

Omówienie podejścia poszczególnych kandydatów do kwestii energetycznych, wymaga uprzedniego scharakteryzowania struktury tego segmentu gospodarki we Francji. Kraj ten jest kojarzony przede wszystkim z energią jądrową- obecnie, elektrownie atomowe pokrywają 75% zapotrzebowania Francji w prąd. Duży udział w miksie mają również odnawialne źródła energii (ok. 15%). To właśnie balans tych dwóch gałęzi energetyki jest podstawowym problemem dla władz tego kraju.

W wyścigu o Pałac Elizejski startują kandydaci bardzo różni. Nawet finałowa czwórka to reprezentanci tak skrajnej prawicy jak i skrajnej prawicy oraz politycy centrum.

Le Pen

Co planuje Le Pen w odniesieniu do energetyki? Kandydatka Frontu Narodowego chce Francji jak najbardziej autonomicznej, także energetycznie. Osiągnąć ma to m.in. poprzez rozwój energii odnawialnej. Cel ten ma zostać wsparty przez ,,inteligentny protekcjonizm oraz patriotyzm gospodarczy”. Ponadto, energetyka wiatrowa może liczyć na ulgi podatkowe i kredytowe. Le Pen ma zamiar inwestować w OZE za pomocą państwowych środków oraz nakłonić do tego prywatne podmioty. Wszystko chce objąć kontrolą koncernu Électricité de France.

Zobacz także: Rozbudowa terminalu Kaczyńskiego. Celem dywersyfikacja i optymalizacja kosztów [ANALIZA]

Kontrowersyjna polityk zapowiada też walkę z ubóstwem energetycznym Francuzów. Le Pen widzi tu pole do rozwoju technologii energooszczędnych w budownictwie. Chce też ocieplać i usprawniać obecnie istniejące gospodarstwa domowe. ,,Najtańsza energia to ta, której nie konsumujemy”- powiedziała w jednym z wywiadów.

Le Pen zadeklarowała również chęć modernizacji i zabezpieczenia francuskiego przemysłu nuklearnego. Co więcej, wypowiedziała się w kwestii kontrowersyjnej elektrowni jądrowej w Fessenheim (jej temat będzie się przewijał przez energetyczne programy całej ,,wielkiej czwórki” kandydatów). Instalacja ta, położona tuż przy granicy z Niemcami, była powodem wielu protestów (głównie mieszkańców RFN). Jest to najstarsza tego typu jednostka we Francji (uruchomiona została w 1978 roku). Po awarii w elektrowni atomowej w Fukishimie, pojawiły się głosy, że Fessenheim trzeba zamknąć- zwłaszcza, że tak postąpiły Niemcy ze sporą częścią swoich jednostek tego typu. Likwidację tej elektrowni, zapewniającej pracę ok. 3000 osób, zapowiedział prezydent François Hollande w swej kampanii wyborczej pięć lat temu. Fessenheim miało zakończyć działalność w roku 2017. Teraz jednak, wobec zmiany gospodarza Pałacu Elizejskiego, jej los może się zmienić. Nadzieją dla tej elektrowni jest m.in. właśnie Le Pen, która skrytykowała plany zamknięcia zakładu.

Marine Le Pen nie chce natomiast eksploatacji gazu łupkowego we Francji. Według niej, przemysł ten nie przynosi odpowiednich efektów, a niesie ze sobą duże zagrożenie dla środowiska.

Fillon

François Fillon, kandydat Republikanów, stracił sporą część swojego poparcia po aferze korupcyjnej, w którą był zamieszany. Wciąż jednak ma szanse na wygraną w wyborach. Podczas swojej kampanii, o energetyce wypowiadał się najmniej ze wszystkich czterech najpoważniejszych kandydatów. Zapowiedział, że chce wspierać rozwój francuskich firm w sektorze energii odnawialnej. Jednocześnie, podkreślił, że zamierza wspierać dążenia wspólnot zamorskich, których celem jest osiągnięcie autonomii energetycznej.

Fillon chce też rozwoju elektromobilności jako alternatywy dla paliw konwencjonalnych w transporcie. Podczas swojej kampanii podkreślał również zamiar restrukturyzacji sektora jądrowego. Kandydat Republikanów chce jednocześnie przedłużyć działanie obecnie pracujących elektrowni atomowych oraz zwiększyć ich bezpieczeństwo. Wyraził chęć utrzymania jednostki w Fessenheim.

Macron

Emmanuel Macron to obecnie najpoważniejszy kandydat w wyścigu po Pałac Elizejski. W zasadzie wszystkie sondażownie wieszczą mu drugą turę. Dla tego polityka liberalnego centrum, energetyka to przede wszystkim zwrot w kierunku czystej energii. Przede wszystkim, chce on podwoić moce energetyki wiatrowej i fotowoltaiki w ciągu najbliższych 5 lat. W tym samym czasie zamierza on zamknąć wszystkie francuskie elektrownie węglowe. Jego plany obejmują też redukcję formalności towarzyszących wdrażaniu jednostek OZE do niezbędnego minimum.

Zwiększenie mocy odnawialnych źródeł energii ma wypełnić lukę po atomie, którego udział w miksie Macron chce ograniczyć do 50% w 2025 roku. Redukcję ma rozpocząć zamykanie starszych jednostek (w tym Fessenheim).

Macron kładzie też duży nacisk na kwestie transportu. Chce on wymusić odejście od oleju napędowego poprzez wysokie opodatkowanie. Jednocześnie, zamierza również wprowadzić specjalny bonus dla osób chcących kupić samochód wydzielający mniej zanieczyszczeń. Zamierza on także promować rozwój elektromobilności.

Co ważne, Macron jest gorącym zwolennikiem wspólnego rynku energii elektrycznej w Europie.

Kandydat liberalnego centrum nie chce wydobycia gazu łupkowego we Francji, tłumacząc się względami środowiskowymi.

Mélenchon

Jean-Luc Mélenchon, kandydat skrajnej lewicy, przez wielu uważany za czarnego konia tych wyborów, o energetyce wypowiadał się najwięcej z ,,wielkiej czwórki”. Jego plan na ten segment gospodarki jest charakterystyczny dla tego ugrupowania.

Mélenchon jest zwolennikiem daleko posuniętej nacjonalizacji przemysłu energetycznego. Chce ją rozciągnąć na w zasadzie wszystkie podmioty, które mają związek z wytwarzaniem energii, od głównych koncernów począwszy, na małych zaporach wodnych skończywszy. Ma to być narzędziem do prowadzenia jednolitej polityki energetycznej państwa.

Kandydat skrajnej lewicy mocno akcentuje zwrot ku odnawialnym źródłom energii. To w oparciu o nie chce budować autonomiczność energetyczną terytoriów zamorskich Francji. Wsparcie wiatraków i fotowoltaiki chce wesprzeć rozbudową energetyki wodnej oraz jednostek produkujących prąd z biomasy (do tego celu ma zamiar wykorzystać nawet glony).

Zobacz także: Energetyczny sojusz z USA – Polska opuszcza „sferę marzycielstwa”? [KOMENTARZ]

Wsparcie OZE oznacza dla Mélenchona równoczesną rezygnację z atomu. Kandydat ten ma do tego wyjątkowo skrajne podejście- chce m.in. przerwania remontów i modernizacji obecnie działających elektrowni jądrowych. Co więcej, pracowników, którzy stracą zatrudnienie zamierza wykorzystać do działań przy nowych rodzajach energii. Co więcej, kandydat lewicy wspomniał też o zaprzestaniu wydobycia i poszukiwania węgla oraz gazu we Francji.

Mélenchon chce również walczyć z ubóstwem energetycznym za pomocą silnie rozbudowanego pakietu socjalnego. Zamierza zafundować najbiedniejszym bezpłatną energię ,,w ilościach potrzebnych do godnego życia”. Proponuje też wprowadzenie progresywnych cen wody i prądu.

Francja a Europa

Jak zatem preferencje energetyczne kandydatów rzutować będą na kształt unijnej polityki energetycznej? Przede wszystkim, trzeba podkreślić, że wszyscy najpoważniejsi gracze wielkiej wyborczej gry podkreślają chęć rozwoju energetyki odnawialnej. Oznacza to, że Unia, w której najpotężniejsze państwa kierują się ku energetyce niskoemisyjnej, może zaostrzyć swoje wymagania na polu środowiskowych aspektów wytwarzania energii. Będzie to skutkowało m.in. osłabieniem pozycji krajów takich jak Polska, opierających się na źródłach bardziej emisyjnych. Oczywiście, trudno oczekiwać od Francji, by dokonała nagłego zwrotu ku węglowi. Niemniej, chęć do zwiększania udziału OZE w miksie energetycznym (niekiedy nawet kosztem względnie czystego atomu), dość jasno określa, jaki kierunek wkrótce objąć może UE.

Warto tu dodać, że to właśnie atom jest przez władze w Warszawie postrzegany jako możliwa ucieczka z sideł wymogów emisyjnych UE. Tymczasem, aż dwóch z czterech kandydatów życzyłoby sobie zmniejszenia udziału elektrowni jądrowych w wytwarzaniu francuskiego prądu. Fakt, że dzieje się to w kraju, który jest największą europejską potęgą pod względem wytwarzania energii z tego źródła, stawia Polskę w dość kłopotliwej sytuacji. Możliwe bowiem, że redukcja atomowego potencjału wytwórczego Francji pociągnie za sobą jeszcze większe kłopoty finansowe tamtejszych spółek zajmujących się budową jednostek tego typu. Oznacza to, że jeśli Warszawa będzie chciała postawić na atom, będzie zmuszona skreślić z listy potencjalnych dostawców technologii i wykończeni spółki francuskie. Skorzystanie z ich usług (o ile będą wciąż dostępne) wiązać się będzie z dodatkowym ryzykiem bankructwa tych podmiotów, pozbawionych zamówień w największym europejskim rynku jądrowym. Jeszcze bardziej zawęża to krąg firm, jakie można brać pod uwagę przy snuciu polskich atomowych planów. Podobnie rzecz się ma z technologią wydobywania gazu z łupków- w tej kwestii kandydaci wykazują zgodną niechęć.

Optymistyczną dla rządu w Warszawie kwestią jest nacisk kładziony we francuskiej kampanii wyborczej na elektromobilność. Może on przełożyć się na widoczne obniżenie kosztów wprowadzenia tej technologii także w Polsce. Idzie to w parze z założeniami partii rządzącej co do rozwoju owej branży nad Wisłą.

Dodatkowe zastrzeżenia może budzić też podejście Macrona do wspólnego rynku energii w Europie. Koncepcja ta prawdopodobnie oznacza centralizację zarządzania tą strukturą, co dla wielu słabszych gospodarczo krajów UE (w tym Polski). Pewne obawy budzi też postać Marine Le Pen i jej związków z Rosją. Objęcie przez nią fotela prezydenckiego we Francji, może wiązać się ze zwiększeniem wpływów Kremla w UE, także w aspekcie energetycznym.

Zobacz także: „Polacy kupieni przez Rosjan”? Ukraińcy sceptycznie o projekcie Odessa-Brody [KOMENTARZ]

Na tę chwilę nie da się ze stuprocentową pewnością powiedzieć, kto z ,,wielkiej czwórki” przejdzie do drugiej tury wyborów. Ostatnie lata pokazały, że pozorne pewniaki mogą nieoczekiwanie przegrać. Choć nowy prezydent Francji może mieć ogromny wpływ na kurs całej Unii Europejskiej, to trzeba pamiętać, że realizacja jego programu będzie zależeć od czerwcowych wyborów parlamentarnych i zdobycia większości w Zgromadzeniu Narodowym. Jednakże, głowa Republiki to pozycja tak prestiżowa, że jej wpływ na politykę Europy jest niezaprzeczalny.

Reklama
Reklama

Komentarze