Reklama

Górnictwo

Połączenie górniczych gigantów: "prawdziwe powody odmienne od deklaracji" [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

W czwartek, 13 kwietnia „Dziennik Gazeta Prawna“ w tekście „No i jak dołożymy do pieca” ujawnił, że pobudki do przeprowadzenia operacji, w wyniku której powstała największa grupa górnicza w Unii Europejskiej, były zgoła inne niż deklarowane od miesięcy przez przedstawicieli Ministerstwa Energii (ME). Z resortu oraz z Polskiej Grupy Górniczej (PGG) płynęły głosy, że potrzeba przeprowadzenia operacji wynika z fatalnego położenia Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW). Tymczasem, okazuje się, że na tym mariażu najwięcej zyskać mogła Grupa.

Warto przypomnieć, w jaki sposób cała operacja przebiegała i jak wiele absurdalnych decyzji zostało podjętych, tylko po to, aby w perspektywie krótkoterminowej poprawić statystykę PGG.

Tajemnica poliszynela

Historia zaczyna się w III kwartale ubiegłego roku. Wtedy światło dzienne zaczęły oglądać plany połączenia KHW z PGG. Panowała atmosfera tajemnicy. Minister Tobiszowski nie chciał się na ten temat oficjalnie wypowiadać, niemniej w rozmowach kuluarowych i półoficjalnych mówiono o tym zupełnie otwarcie. W efekcie w mediach pojawiły się informacje o krążącej w Ministerstwie Energii koncepcji podzielenia rynku wydobycia węgla kamiennego względem rodzaju pozyskiwanego surowca: energetyczny miała wziąć PGG, a koksujący Jastrzębska Spółka Węglowa. Pierwszym krokiem do tego miało być przejęcie aktywów KHW przez PGG, do którego finalnie doszło na początku kwietnia 2017 r. Wracając jednak do końcówki 2016 r. – w tamtym czasie minister Tobiszowski stwierdził: - Dla mnie na ten moment istotne jest, aby ustalić na co mogą zgodzić się instytucje bankowe. W tym celu muszę przedstawić im sytuację spółki, to znaczy: jakie jest założenie całościowe w tym zobowiązania względem kontrahentów, dostawców materiału, tych wszystkich, którzy wykonali usługi dla KHW. To jest duża suma, bo ok 510 mln zł. Drugą pulą zadłużenia są obligacje, kredyty instytucji bankowych – wyliczał sekretarz stanu odpowiedzialny za restrukturyzację w sektorze wydobycia węgla kamiennego.

KHW był bankom winny 1,2 mld zł. Nie wszystkim instytucjom podobała się wizja połączenia Holdingu z PGG. Później natomiast okazało się, że to wcale nie banki były głównym powodem do bólu głowy o pomyślność fuzji. Pertraktacje charakteryzował niski poziom transparentności, ale nie słychać było, aby dochodziło na tym polu do zgrzytów. Już w pamiętnym III kwartale ubiegłego roku eksperci wskazywali na inne bolączki.

- Fuzja niesie za sobą ryzyko chociażby w postaci łączenia dwóch różnych kultur organizacyjnych. W każdej z tych spółek są odmienne układy zbiorowe, inne nieformalne ustalenia ze związkami zawodowymi, różne wysokości płac. Pytanie, w którą stronę rząd planuje to wyrównać – zastanawiał się jeszcze w listopadzie Aleksander Śniegocki, szef projektu energia i klimat w think-tanku WiSe Europa.

Szantaże i zakładnicy

Dzisiaj już to wiemy. Pierwszy kwartał 2017 r. w górnictwie to okres doniesień o tym, kto i dokąd zgodził się przejść, a kto stoi okoniem. Pod koniec lutego rozpoczęła się w KHW wojna o brakującą czternastą pensję. Górnicy oburzeni faktem otrzymania jedynie części przysługującego im wynagrodzenia, rozpoczęli protest pod siedzibą Holdingu. Powodem tego, że na kontach pracowników pojawiła się niższa od umówionej kwota były problemy firmy z płynnością finansową. Później okazało się, że czternastą pensję pracowników Holdingu można potraktować jako zakładnika w negocjacjach.

Budząca skrajne emocje czternasta pensja, jakkowiek by dziwiła przedstawicieli innych profesji, jest elementem uposażenia górnika, zatem wstrzymanie jej to nie dotrzymanie warunków umowy. Niemniej, w przerwie jednej z rund negocjacji w kwestii połączenia PGG z KHW, pracownikom Holdingu zasugerowano, że jeśli zgodzą się przejść do PGG na ich kontach pojawi się brakująca do pełnego czternastego wynagrodzenia kwota.

Łapówki i złotówki

W połowie marca została uchwalona nowelizacja tzw. ustawy górniczej, w wyniku której związkowcy dostali uprawnienia przysługujące górnikom dołowym. Świadczenia osłonowe takie, jak: urlopy dla pracowników, którym pozostało do emerytury nie więcej niż 4 lata z gwarancją otrzymywania 75 proc. wynagrodzenia i możliwością pracy poza sektorem górniczym; zostały przyznane po to, aby swobodnie móc zamykać nierentowne kopalnie bez szkody dla zatrudnionych tam pracowników. Związkowcy okazali się być równie narażeni, w związku z czym – na mocy nowelizacji – do stażu pracy zaczęły wliczać się rownież lata przepracowane na stanowisku związkowym i tym sposobem przywileje im również przysługują.

Media rozpisywały się o kwotach, które podatnicy zapłacą za nowelę na rzecz połączenia KHW z PGG, ale w całej sytuacji to nie liczby są bulwersujące. Chodzi o sposób, w jaki rządzący postępują z przywilejami pracowniczymi. A traktowane są one jak łapówki (albo zakładnicy, ale o tym już było).

Zobacz także: Wierzyciele KHW porozumieli się z ministerstwem energii

- Widocznie stwierdzono, że łatwiej jest dać związkowcom dodatkowe przywileje niż przekonać górników do zasadności swoich postępowań – komentuje sprawę Aleksander Śniegocki.

Efektem wręczenia przywilejów związkowcom na początku kwietnia w blasku fleszy PGG dopisuje do swoich zasobów aktywa KHW. Poza atencją mediów, dostaje też 1 mld zł od spółek, nad którymi nadzór sprawuje Skarb Państwa. „DGP” stawia tezę, że gdyby Holding samodzielnie przeprowadził restrukturyzację wystarczyłoby mu 700 mln zł.

- W takich szacunkach należy być ostrożnym, ponieważ dysponujemy tylko częściowymi danymi – wyraża opinię Śniegocki. – Natomiast bazując na tym, co prognozowano przed fuzją oraz biorąc pod uwagę sytuację na rynku można wysnuć wniosek, że jest to bardzo prawdopodobne – dodaje.

Niespełnione nadzieje

Kiedy w zeszłym roku Grzegorz Tobiszowski na gruzach Kompanii Węglowej doprowadził do powstania PGG, był faworytem do zdobycia tytułu medialnego człowieka roku. Pochwałom nie było końca. Ogromny sukces – pisano. W kilka miesięcy dokonał tego, czego Platforma Obywatelska nie była w stanie zrobić – komentowano.

Minister Tobiszowski dobrze czuje się w blasku fleszy, lubi media – przepada za głośnymi sukcesami. Można założyć, że przy połączeniu KHW i PGG liczył na powtórkę z marca 2016, czyli wrzawy wokółu powstania Grupy. Niestety, tak się nie stało. Poniekąd dlatego, że fuzję trudno traktować za dobrą monetę, czy też jaskółkę zwiastującą poprawę sytuacji.  

- Atmosfery triumfu nie było – ocenia Aleksander Śniegocki. – W mediach było dosyć cicho zwłaszcza na tle tego, co działo się przy powstaniu samej PGG. Uważam, że sama operacja była przede wszystkim gaszeniem kolejnego pożaru – tym razem nieuchronnego bankructwa KHW – a nie działaniem nastawionym na rzeczywistą sanację branży. To zresztą nie koniec kłopotów górnictwa: zmniejszenie nakładów inwestycyjnych w kopalniach zaowocuje problemami nie za kilka lat, ale już za kilka miesięcy – prognozuje ekspert.

Cała operacja przejęcia Holdingu przez Grupę wymagała ogromnych nakładów pracy, wielogodzinnych negocjacji, wielu milionów z kieszeni podatników, miliardów z kieszeni spółek. A efekt? - Mieszanie herbaty z dosypywaniem gotówki, ale od tego ona słodsza nie będzie – kwituje Śniegocki.

Zobacz także: Chińczycy wstrzymują import węgla z Korei Północnej

 

Reklama
Reklama

Komentarze