Gaz
Zielone światło dla działań Gazpromu na Morzu Czarnym
Jak podaje agencja RIA Novosti Gazprom otrzymał od strony tureckiej pierwsze decyzje dotyczące budowy gazociągu Turkish Stream. Informacje zostały przekazane kanałami dyplomatycznymi.
Na przełomie sierpnia i września prezes Gazpromu Aleksiej Miller oraz minister energii i zasobów naturalnych Turcji Berat Albayrak doszli do porozumienia w kwestii jak najszybszego zakończenia wszelkich procedur niezbędnych do rozpoczęcia prac nad projektem Turkish Stream. Przy budowie wspomnianego gazociągu wykorzystane będą między innymi wyniki oceny oddziaływania na środowisko przygotowanej dla części morskiej gazociągu South Stream.
Jednym z tematów poruszonych w trakcie spotkania między prezydentami Rosji Władimirem Putinem i Turcji Recepem Erdoganem, jakie odbyło się na początku września podczas Szczytu G20 w chińskim Hnagzhou była również sprawa nowopowstającego gazociągu położonego w tureckiej strefie ekonomicznej Morza Czarnego. Po spotkaniu prezydent Erdogan powiedział, że Rosja i Turcja sfinansują po połowie budowę lądowego odcinka gazociągu Turkish Stream.
Rosyjski Minister Energetyki Aleksander Nowak zapowiedział podpisanie umowy między rządami FR i Turcji najdalej w ciągu dwóch miesięcy. Ma to umożliwić budowę pierwszej nitki, dzięki której gaz będzie dostarczany bezpośrednio do tureckich konsumentów oraz potencjalnie do innych odbiorców w Europie Południowo-Wschodniej już w 2019 roku. Decyzja o przedłużeniu gazociągu dalej na zachód będzie zależała od otrzymania od Unii Europejskiej i Komisji Europejskiej gwarancji dotyczących wykorzystania infrastruktury.
Projekt Turkish Stream zakłada budowę gazociągu ciągnącego się z rosyjskiej tłoczni koło Anapa do tureckiej wsi Kıyıköy w europejskiej części Turcji, a następnie do wsi Luleburgaz i İpsala na granicy turecko-greckiej. Odcinek lądowy rurociągu ma mieć długość 180 km. Blisko 660 kilometrów podmorskiej nitki będzie przebiegać w starym korytarzu South Stream, który miał mieć podobny przebieg z tym, że w kierunku Bułgarii, a nie Turcji.
Zobacz także: Ukraina: Turkish Stream zagraża interesom całej Europy