Reklama

Defilada z okazji święta Wojska Polskiego  z pewnością zapadła w pamięć wielu widzom- przelot myśliwców, przemarsz piechoty, przejazd czołgów to rzeczy bardzo widowiskowe i emocjonujące. Pozwoliło to na chwilę zapomnieć, że polska armia boryka się z wieloma trudnościami, głównie natury finansowej i technicznej. Problemy te są szczególnie widoczne w Marynarce Wojennej, która jest bodaj najbardziej zaniedbanym z rodzajów wojsk. Wkrótce jednak, ten stan rzeczy może ulec poprawie- wszystko za sprawą potężnego projektu infrastrukturalnego.

Baltic Pipe - bo to o nim mowa- to planowany gazociąg, mający biec do Polski z Norwegii przez Danię. Wraz z terminalem LNG w Świnoujściu, tworzy on koncept tzw. Korytarza Północnego, którym już do roku 2022 popłynąć mogą miliardy metrów sześciennych gazu. Pozwoli to w pełni uniezależnić się od rosyjskiego gazu.

Gazociąg dywersyfikujący dostawy błękitnego paliwa i tworzący jednocześnie solidny fundament pod budowę tzw. hubu gazowego, niewątpliwie zaliczony zostanie do infrastruktury krytycznej. Ze względu na swoją rolę, będzie wymagał szczególnej ochrony. W świetle wydarzeń na Ukrainie, jednym z podstawowych zagrożeń, jakie trzeba będzie brać pod uwagę przy przygotowywaniu strategii obrony Korytarza Północnego są ryzyka związane z działalnością sabotażową prowadzoną w ramach wojny hybrydowej. Ze względu na fakt, iż gazociąg ten powstanie przy współdziałaniu trzech nadbałtyckich państw, zachodzi podobieństwo połączenia sił przez norweską Sjøforsvaret, duńską Kongelige Marine oraz polską Marynarkę Wojenną celem wspólnej ochrony infrastruktury Korytarza Północnego. Będzie on przecież poważną inwestycją oraz źródłem niebagatelnych dochodów. Taka współpraca trzech członków NATO jest osiągalna, a konieczność strzeżenia dostaw gazu może skłonić rządy tych krajów do unowocześnienia swoich flot.

Modernizacja taka jest bardzo potrzebna, gdyż słabości państw-inwestorów w sferze marynarki wojennej widać już gołym okiem. Szczególnie wyraźnie odznaczają się braki w zakresie prowadzenia działań pod wodą. Fatalnie wygląda kwestia okrętów podwodnych. Dania nie ma ich w ogóle, jednostki pozostające w dyspozycji polskiej Marynarki Wojennej są- ze względu na swój wiek- praktycznie bezużyteczne. Norwegowie również nie mogą się chwalić swoją flotyllą podwodną, ponieważ jej trzon stanowią również nie najnowsze jednostki typu Ula.

Sytuacja wygląda odrobinę lepiej, jeśli chodzi o jednostki służące do walki z okrętami podwodnymi. Polska Marynarka Wojenna dysponuje w tym zakresie m.in. gregatami typu OHP z helikopterami Kaman SH-2G Super Seasprite, śmigłowcami Mi-14PŁ oraz korwetą zwalczania okrętów podwodnych ORP "Kaszub”, Norwegowie dysponują m.in. samolotami Lockheed P-3 Orion. Natomiast Duńczycy dzięki oparciu floty na modułowości, tj. możliwości przystosowywania jednostek do aktualnych potrzeb, również mogą podejmować poważne działania w tym zakresie.

Bałtyk, będący ,,placem budowy” dużych projektów związanych z przesyłem gazu staje się coraz bardziej istotny strategicznie. Kluczową siłą w tym akwenie jest oczywiście rosyjska Flota Bałtycka, której kwatera główna znajduje się w Kaliningradzie, już nie raz spędzała sen z powiek państwom Zachodu. Choć podczas Zimnej Wojny, ze względu na blokadę cieśnin duńskich straciła na znaczeniu, to i tak sowiecki okręt podwodny U 137, który wpłynął do szwedzkiej bazy w Karlskronie potrafił wzbudzić niemałe przerażenie. Podobny incydent miał miejsce w 2014 roku, kiedy to szwedzka marynarka wojenna szukały niezidentyfikowanej, rzekomo rosyjskiej, jednostki pływającej w obrębie archipelagu sztokholmskiego. Z kolei, o łatwości sprowadzenia zagrożenia na sieć przesyłową gazu może świadczyć wydarzenie z roku 2015, kiedy to szwedzkie media informowały o znalezieniu drona z materiałami wybuchowymi przy gazociągu Nord Stream. Okazał się on być urządzeniem wykorzystywanym do rozbrajania min z okresu II Wojny Światowej. Choć według ekspertów nie mógł on znacząco uszkodzić infrastruktury, to zdecydowano się wstrzymać transfer błękitnego paliwa do czasu usunięcia zagrożenia.

Teraz, ze względu na kolejną planowaną inwestycję, która zagraża pozycji rosyjskiego gazu w obszarze Europy Środkowej, znaczenie strategiczne Morza Bałtyckiego zwiększy się znacząco. Planowany czas budowy Baltic Pipe szacowany jest na maksymalnie cztery lata, PGNiG chce uruchomić transfer surowca w roku 2022- dlatego też, modernizację Marynarki Wojennej oraz rozmowy dotyczące ewentualnej współpracy wojskowej w zakresie ochrony gazociągu, trzeba rozpocząć jak najszybciej. 

Jakub Wiech

Zobacz także: Prezydent Kazachstanu w Polsce. Będą rozmowy o energetyce

Zobacz także: Gruzja: udaremniono zamach na gazociąg

Reklama
Reklama

Komentarze