Ponadto obie strony potwierdziły, że będą kontynuować budowę elektrowni atomowej Akkuyu. Inwestycja ta powstaje w Turcji. Budową bloków energetycznych zajmuje się rosyjski koncern Rosatom, który wcześniej wstrzymywał ich budowę, ze względu na wrogie stosunki pomiędzy krajami.
Po tym jak Recep Tayyip Erdogan oficjalnie przeprosił Rosję za zastrzelenie przez jego kraj samolotu wojskowego Su-24, rosyjskie władze wyraziły wolę "resetu" stosunków z Turcją i podjęcia od nowa rozmów dotyczących budowy gazociągu Turkish Stream. Od tego czasu można zauważyć szybką poprawę relacji pomiędzy władzami obydwu państw. Efektem tego są inwestycje energetyczne.
Turkish Stream jest projektem uważanym za następcę rurociągu South Stream, którego realizacja została zarzucona w grudniu 2014 roku z powodu niezgodności inwestycji z trzecim pakietem energetycznym UE. Połączenie miałoby rozpocząć swój bieg w stacji kompresorowej Russkaja koło Anapy, a następnie przez Morze Czarne biec do wsi Kiyikoy, która znajduje się w europejskiej części Turcji.
Pierwotne plany zakładały, że gazociąg będzie składał się z czterech odcinków o łącznej przepustowości ok. 63 mld m3. Od samego początku, ze względu na prawodawstwo unijne oraz pośrednio kłopoty finansowe, Rosjanie zamierzali ograniczyć swój udział w realizacji projektu do wybudowania podmorskiej części rurociągu oraz hubu gazowego na granicy Grecji i Turcji – pozostała część infrastruktury miałaby (w zamyśle Rosjan) zostać zbudowana przez europejskich klientów Gazpromu.
Zobacz także: Irańska ropa coraz bliżej Polski
Zobacz także: 2,5 mld zł na niskoemisyjną gospodarkę