Deklaracja rosyjskiego Ministra Energii jest sprzeczna z wcześniejszymi informacjami agencji RIA Novosti, która powołując się na informatorów "zaznajomionych z procesem negocjacji" przekazała, że Moskwa nie ograniczy dostaw ropy naftowej na Białoruś, mimo, że kraj ten nie wywiązuje się z obowiązku dostarczania do rosyjskich zakładów produktów naftowych po preferencyjnych cenach.
Wcześniej białoruski koncern chemiczny "Belneftekhim" przekazał, że otrzymał wstępny harmonogram dostaw ropy z Rosji. Wynikało z niego, że w trzecim kwartale tego roku wolumen dostarczanego surowca zostanie zmniejszony o 2,25 miliona ton w porównaniu z tym pierwotnie zakładanym. Rosyjski Minister Energii Aleksander Nowak poinformował wtedy, że decyzja o zmniejszeniu dostarczanego wolumenu jest skutkiem niedostarczenia przez stronę białoruską umówionej ilości produktów naftowych. Dziś jednak przedstawiciel Moskwy podkreślił, że jest to spowodowane zaległymi płatnościami Mińska za gaz dostarczony przez Gazprom.
Przed trzema dniami informowaliśmy o tym, że Białoruś próbuje negocjować cenę rosyjskiego gazu. Obecnie kraj ten płaci za surowiec od Gazpromu cenę niższą, niż ta wynikająca z kontraktu, uznając ją za rażąco niesprawiedliwą. Żądanie obniżenia opłaty kraj ten uzasadnia międzynarodowymi ustaleniami dot. powołania Jednolitego Rynku Gazu w ramach Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. W odpowiedzi na to rosyjska strona oświadczyła, że umowa dotycząca powstania tej instytucji będzie obowiązywać dopiero od 2025 roku. Domaga się więc spłaty 200 milionów dolarów różnicy pomiędzy ceną kontraktową, a ceną zapłaconą przez Białoruś.
Najprawdopodobniej to właśnie białoruskie próby negocjacyjne doprowadziły do zmiany rosyjskiej narracji. Połączenie sporu gazowego i paliwowego przez Federację Rosyjską jest korzystne dla tego kraju ponieważ umożliwia skuteczniejsze wymuszanie swoich interesów poprzez połączony naftowo-gazowy szantaż.
Zobacz także: "Putin wpycha Szwecję do NATO" [WYWIAD]
Zobacz także: Tchórzewski: Polska energetyka wymaga unowocześnienia