Przeczytałam sobie na spokojnie jeszcze raz depeszę PAP i ciągle się zastanawiam... „We wtorek PGNiG Termika, PGE i Energa poinformowały o złożeniu niewiążących ofert warunkowych dotyczących zaangażowania kapitałowego w Polską Grupę Górniczą (PGG) i wyraziły wolę przystąpienia do negocjacji w tej sprawie. W sumie wartość możliwego zaangażowania trzech spółek sięga 1,5 mld zł. Oferta PGNiG Termiki opiewa na maksymalnie 400 mln zł, złożona przez PGE - na kwotę do 500 mln zł, a Energi do 600 mln zł”. W efekcie akcje ostatniej ze spółek zanotowały gigantyczne spadki/
To bardzo szlachetne, że PGNiG, PGE i Energa wreszcie się złamały, przepraszam, zdecydowały na tak ważny krok dla ratowania Kompanii Węglowej, niemniej jednak jestem zaskoczona, że takie deklaracje padają przed wynikami audytu. Oczywiście – wszyscy wiemy, że w Kompanii jest źle, źle, źle, a nawet bardzo źle i że kończą się jej absolutnie wszystkie pieniądze, które od ogłoszenia planu jej ratowania (7 stycznia 2015 r.) zostały w nią wpompowane (m.in. 500 mln zł z Węglokoksu, 700 mln zł z TF Silesia oraz kilkuset milionowe przedpłaty za węgiel dla energetyki). Nie wiemy jednak, jakie są wyniki prowadzonego od lutego audytu, a dotyczy on również Kompanii.
Tzn. trudno wnioskować, że audytorzy w tak krótkim czasie powiedzą nam coś, czego nie wiemy (zwłaszcza, że audyt Roland Berger z 2013 roku pokazał katastrofalną sytuację górnictwa, tylko wtedy nikt się specjalnie nim nie przejął). Ale trudno też oczekiwać, że powieje optymizmem. Przeciwnie. Według mnie tak naprawdę dopiero teraz PiS może się zdziwić, jaką żabę przyjdzie mu przełknąć. Łatwo się o tym mówi w opozycji, ale gdy przychodzi do podejmowania decyzji w tak newralgicznym i łatwopalnym (nomen omen) sektorze, jakim jest górnictwo węgla kamiennego – traci się trochę animuszu.
Myślę również, że jeśli audytorzy przyjrzeli się KW (choć z tego, co pisała „Gazeta Wyborcza” 2-3 godziny na kopalnię to jest kropla w morzu), to być może zrozumieją, że spełnienie żądań związkowców jest niemożliwe, jeśli chcemy, by PGG faktycznie funkcjonowała. Dlaczego?
Proszę spojrzeć na liczby. Jastrzębska Spółka Węglowa kupuje od Kompanii za 1,5 mld zł kopalnię Knurów-Szczygłowice. Chwila oddechu i znowu słyszymy, że Kompania ma kłopoty. Węglokoks kupuje jej obligacje za 700 mln zł, następnie wpłaca 500 mln zł zaliczki na poczet powstania PGG, do tego odkupuje od KW kopalnie Piekary i Bobrek (KW ma już więc o trzy kopalnie mniej!) - bach, słyszymy, że Kompania wciąż ma kłopoty. No to 700 mln zł z TF Silesia, Brzeszcze do SRK (a potem do Taurona), Centrum do SRK, Makoszowy do SRK. Mało, mało, mało!
Mamy 11 kopalń – załoga nie chce słyszeć o zamknięciu żadnej z nich. Nie chce też słyszeć o zwolnieniach ani o obniżaniu pensji, czy zabieraniu jakichkolwiek górniczych przywilejów (podnieś rękę na deputat, to ta ręka zostanie Ci odgryziona... no wiadomo gdzie). Czyli PGG ma tylko zmienić szyld, czyż nie? A to oznacza, że 1,5 mld zł zadeklarowane przez PGNiG, PGE i Energę wystarczy być może do końca roku? A może nawet nie, jeśli Państwowa Inspekcja Pracy nakaże Kompanii zapłacić zaległe 70 proc. „czternastki” za 2015 rok...
Nie wspomnę już o inwestycjach – bo jeśli ktoś myśli, że te 1,5 mld zł trafi na nie, a nie zostanie przejedzone, to jest naprawdę w dużym błędzie.
Powiało optymizmem, prawda? Wiem, wiem. Każdy by przecież chciał słyszeć jaki jest piękny i mądry i że wszyscy go lubią. Niestety, Kompania jest najbrzydszą panną na wydaniu jaka się kawalerowi mogłaby trafić. A i tak się kilku o nią „bije”. Wciąż więc może mówić o niesamowitym szczęściu. Ciekawe, czy tyle samo będzie go miała jej niegdyś ładniejsza siostra z Jastrzębia...
Zobacz także: Ratowanie górnictwa: "Energetyka stawia warunki"
Zobacz także: Ratowanie górnictwa: "Energetyka stawia warunki"