Dzisiaj chyba nawet największe ognisko z opon, rozpalone w środku Warszawy przez górników, nie zrobi na nikim większego wrażenia. Po 14 miesiącach trąbienia o kłopotach Kompanii Węglowej (a tak naprawdę całego górnictwa węgla kamiennego) przeciętny Kowalski spoza Śląska ma serdecznie dość słuchania o uciemiężonych górnikach. No, bo skoro Kompania w styczniu 2015 r. stała na krawędzi bankructwa, a działa do dziś, to chyba jakaś ściema...
Otóż nie, ściemy nie ma. Jest tylko finansowa gimnastyka, w której repertuar karkołomnych figur powoli się wyczerpuje. A cierpliwość Brukseli w kwestii notyfikacji rządowej pomocy dla górnictwa? Podobno na razie jest nieźle (wiceminister energii Wojciech Kowalczyk był na kolejnych rozmowach we wtorek). Ale rzeczywistość to zweryfikuje niebawem. Dlaczego?
Porozumienie Kompanii z bankami obowiązuje do końca kwietnia. A nerwowe poszukiwanie inwestorów dla Polskiej Grupy Górniczej (PGG) trwa. Owszem, zostali zmienieni prezesi części spółek energetycznych, jednak mimo kontroli państwa w tych firmach mówimy o spółkach giełdowych, gdzie mniejszościowego akcjonariusza też trzeba jakoś przekonać.
Dlatego resort energii chce maksymalnie ściąć koszty w nowej spółce, by pokazać potencjalnym inwestorom, że tego Titanica (pozdrowienia dla zorientowanych) da się jeszcze uchronić przed zatonięciem. Stąd m.in. wypowiedzenie stronie społecznej umowy z lipca ubiegłego roku dotyczące zatrudnienia (nie będzie takich jak dotychczas warunków pracy i płacy jak określa art. 23 prim KP, tylko całkiem nowe - czemu sprzeciwiają się związkowcy), stąd plan cięć zatrudnienia w gigantycznie przerośniętej centrali KW, czy wreszcie limit czasowy dla każdej z 11 kopalń, które będą tworzyć PGG.
W grudniu 2015 r. pisałam, że z 11 kopalń KW, które mają wejść w skład nowej spółki, los 4 stoi pod znakiem zapytania. Teraz napisała o tym „Wyborcza” nie zająknąwszy się nawet o wcześniejszych publikacjach, ale pal sześć. Nie chodzi bowiem o to, by cztery kopalnie (Sośnica, Pokój, Halemba-Wirek i Rydułtowy-Anna) zamknąć tu i teraz, a z 7 stworzyć PGG. Do nowej spółki wejdzie 11 zakładów wydobywczych, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami. Jednak każda z nich dostanie czas do 2017 r. na własną restrukturyzację tak, by PGG ścięła koszty o kilkaset mln zł i by można było wykazać, że sytuacja każdej z kopalń się poprawia. Oczywiście te 4 wspomniane zakłady będą miały najtrudniejsze zadanie. A jeśli go nie wykonają – trafią do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, ponieważ grudniowa nowelizacja ustawy górniczej sprawiła, iż spółki węglowe mogą przekazywać części swego majątku do SRK do końca 2018 r.
Dzisiaj brzmi to jak grożenie palcem „najsłabszym ogniwom” Kompanii, ale np. dla kopalni Sośnica jest to poważne być albo nie być – obecnie bowiem to ona jest w najgorszej sytuacji. Jej dalszy los determinuje uruchomienie nowego pola wydobywczego za kilkaset mln zł. A jak będzie ostatecznie? Zobaczymy.
Związkowcy jednak nie chcą słyszeć o żadnych cięciach, żadnych zmianach dotychczasowych ustaleń. Oni jak zwykle chcą zjeść ciastko i mieć ciastko. Jednak nie pomagają im wewnętrzne wojenki – pomiędzy szefem śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominikiem Kolorzem a szefem górniczej Solidarności Jarosławem Grzesikiem czy w ogóle pomiędzy „S” a np. Sierpniem'80.
I tak naprawdę związkowi liderzy wiedzą, że mają nóż na gardle, bo ich działania irytują już nawet samych górników. Na Twitterze przeczytałam dzisiaj komentarz wrzucony przez @mlodygornik : „Mam gdzieś wszystkie przywileje, zabierajcie, co chcecie! Wolę mieć robotę niż karton pod mostem. A wy związkowcy zabieracie d..., przestańcie mieszać ludziom w głowach. To ZZ, czyli wy doprowadziliście do patologii, broniliście pijaków, załatwialiście buły, a teraz domagacie się jeszcze czternastek. W czyim imieniu? Bo na pewno nie jest to głos górników, my chcemy pracy!!! Macie walczyć o miejsca pracy, a nie o głupie przywileje. To wasza praca!!!”.
Skoro już przy czternastkach jesteśmy… Kompania Węglowa w związku z trudną sytuacją finansową zaproponowała wypłatę nagrody (niegdyś była to nagroda z zysku, dzisiaj jest także za straty, bo inaczej związkowcy „spalą tę budę”) w trzech ratach. Oczywiście, jak łatwo się domyślić, związkowcy nie przystali na tę propozycję. Ma być tu i teraz, bo jak nie...
Czekam więc naprawdę z ogromną nadzieją na kogoś, kto wreszcie będzie miał cojones, by wreszcie zrobić porządek z tymi, którzy zamiast rozwiązywać problemy, tylko je tworzą. No cóż, w przypadku górnictwa zawsze byłam optymistką...
Zobacz także: Kompania Węglowa rozwija segment "węgli ekologicznych"
Zobacz także: Trzy kopalnie na Śląsku Cieszyńskim do likwidacji. Pracę straci 6 tys. osób