Organizatorzy protestu przyszli z transparentami „Nie dla Gazpromu” i z plakatami byłego premiera Bidzina Iwaniszwilego, który wśród antyrosyjskich środowisk uchodzi za symbol prorosyjskiego lobbingu.
„Tego czym jest zależność od Gazpromu doświadczyły kraje na całym świecie, a w szczególności w Europie. Od współpracy z tym koncernem trzeba trzymać się z daleka. Mądrzy ludzie uczą się na cudzych błędach, jak widać nasz rząd do takich się nie zalicza” – mówił Darkwelidze Timur jeden z uczestników protestu niosący transparent „Stop Moskwie”.
W stolicy Gruzji panuje gorąca atmosfera od kiedy mieszkańcy dowiedzieli się o spotkaniu gruzińskiego Ministra Energetyki Kacha Kaladze z prezesem Gazpromu Aleksiejem Millerem. Gruzińska opozycja i część ekspertów obawiają się, że rozwój współpracy z Gazpromem doprowadzi do uzależnienia ich kraju od Rosji. Ponadto może to doprowadzić do pogorszenia relacji z Azerbejdżanem, od którego kupuje największe ilości gazu.
Strona rządowa zarzuca z kolei protestującym, że ich jedynym celem jest osiągnięcie politycznych korzyści. Zwracają uwagę na fakt, że jednym z inspiratorów demonstracji jest gruzińska partia Ruch Narodowy.
Zobacz także: Rosjanie coraz aktywniejsi w Gruzji. „Zagrożenie dla dywersyfikacji dostaw gazu i ropy do UE”
Zobacz także: Polska kupiła 60% więcej gazu z Rosji