Piątkowe ( 27 listopad) seminarium w Państwowym Instytucie Geologicznym (PIG) dotyczące gazu i ropy niekonwencjonalnej potwierdziło dwie ważne kwestie. Po pierwsze, wbrew skrajnemu pesymizmowi opinii publicznej, polskie łupki są faktem. Według najnowszych szacunków opartych o dotychczas wykonane odwierty, szacunkowe złoża wynoszą 346 – 768 mld m3. Po drugie, rosyjski Gazprom nadal robi wszystko, by projekt nie został zrealizowany. Silne lobby w Brukseli, wpływ na organizacje ekologiczne (mimo, że według badań ministerstwa środowiska odwierty nie mają wpływu na jakość wody), odpowiednia polityka informacyjna (krytyka polskich łupków tuż przed ujawnieniem nowych danych o wielkości ich złóż), to narzędzia po, które konsekwentnie sięgają Rosjanie. Jak więc widać walka trwa i warto ją podjąć. Aby to zrobić jest jednak konieczne planowanie długoterminowe.
PIG przyznaje, że kompleksowy odwiert to koszt około 60 mln zł. Tu pojawia się problem. Na takie wydatki stać największe koncerny (krajowi gracze to średniaki), które wycofały się z Polski i dotkliwie odczuwają niskie ceny ropy. Stąd dwie konkluzje: jeżeli Warszawa zamierza kontynuować „rewolucję łupkową” to będzie musiała przeczekać trudną koniunkturę na globalnych rynkach naftowych i ponownie ściągnąć kapitał zagraniczny. Obecnie średnie wydobycie z odwiertu testowego to 11-15 tys. m3/dziennie i nie jest to satysfakcjonujący poziom przy aktualnych cenach ropy. Z drugiej jednak strony pokazuje to spory potencjał projektu. 500 odwiertów przy takim poziomie eksploatacji (a przecież liczymy na obszary, gdzie będzie on 3-4 krotnie wyższy) to 2,5 mld m3 surowca. Biorąc pod uwagę krajowe wydobycie błękitnego paliwa (w 2012 r. 4,4 mld m3), moc terminala w Świnoujściu, który rozpocznie komercyjną pracę 31 maja (5 mld m3, z możliwością rozbudowy do 7 mld m3) i import z Zachodu (w 2012 r. 1,7 mld m3 z Niemiec, 555,7 mln m3 z Czech) to naprawdę ciekawa opcja. Opcja, która pozwoliłaby Polsce zaspokoić całkowite roczne zużycie gazu (w 2012 r. 15,8 mld m3) bez konieczności budowy kolejnego gazoportu.
Według PIG łupki mogłyby być jednym z filarów przyszłego, polskiego miksu energetycznego. Tym bardziej, że UE jest ukierunkowana na rozwój gospodarki niskoemisyjnej, a odnawialne źródła energii nie zaspokoją głodu energetycznego krajów członkowskich. Atom jak wiadomo jest natomiast dość kosztowny i nie zawsze zyskuje akceptację społeczną. Dużą nadzieję PIG wiąże ze współpracą polsko – chińską w zakresie surowców niekonwencjonalnych. To właśnie Chiny, a nie Stany Zjednoczone, są dla polskiego projektu głównym punktem odniesienia (podobne warunki geologiczne Basenu Syczuańskiego i Basenu Pomorskiego). Warto podkreślić, że mimo słabej podatności na szczelinowanie, wysokie zailenie, chimeryczność wydobycia, Państwo Środka widzi w łupkach szansę na niezależność energetyczną. Polska też powinna podążyć tą drogą, tym bardziej, że ma najwięcej wykonanych odwiertów w Europie. Poza tym doświadczenia ostatnich lat pokazują, że nawet mniej perspektywiczne złoża mogą być opłacalne jeśli jest w nich zawarty kondensat. To cenna wskazówka.
Zobacz także: PIG potwierdza szacunki złóż łupkowych w Polsce. Gaz jest już wydobywany
Zobacz także: Gazprom atakuje polskie łupki w przededniu nowych szacunków złóż