Gaz
Gazprom atakuje polskie łupki w przededniu nowych szacunków złóż
W specjalnym komunikacie przygotowanym po posiedzeniu Rady Dyrektorów Gazpromu spółka ta w krytyczny sposób oceniła szanse Polski i Ukrainy na wydobycie komercyjne gazu łupkowego. Wspomniany dokument pojawił się w przestrzeni medialnej w nieprzypadkowym momencie. 27 listopada Państwowy Instytut Geologiczny przedstawi bowiem nowy raport prezentujący szacunkową wielkość polskich złóż gazu niekonwencjonalnego.
Opracowanie PIG powstało na bazie danych pochodzących z odwiertów poszukiwawczych wykonywanych w Polsce w latach 2010 – 2014. Poprzednie szacunki Instytutu pochodzą z 2012 r. i mówią o złożach gazu niekonwencjonalnego rzędu 346 – 768 mld m3.
Według nieoficjalnych informacji Energetyka24.com najnowszy raport potwierdzi, że w Polsce znajduje się około 400 – 600 mld m3 łupków. Stąd najprawdopodobniej z jednej strony kontynuacja działań Gazpromu wymierzonych w polski gaz niekonwencjonalny (choć niewykluczony jest również „prewencyjny” atak informacyjny), z drugiej pozytywny wydźwięk zaproszenia nadesłanego przez PIG do polskich ekspertów energetycznych na jutrzejszą prezentację. „Zamieszanie wokół polskich łupków doprowadziło do chaosu informacyjnego. Rzeczywisty obraz sytuacji został zaciemniony przez nieścisłości i mity (…) Nieuzasadnioną euforię sprzed kilku lat zastąpiły teraz przesadne rozgoryczenie i pesymizm” – stwierdza Instytut.
Jak więc widać walka o polski gaz łupkowy trwa. Mimo narracji rozpowszechnianej w Polsce jego złoża fizycznie istnieją (a propos haseł, że jednak łupków nad Wisłą nie ma) i będzie można w przyszłości po nie sięgnąć. Najprawdopodobniej stanie się tak gdy ceny ropy zaczną rosnąć, a kondycja finansowa firm energetycznych poprawi się (branża związana z gazem niekonwencjonalnym ma obecnie kłopoty także w USA). Gazprom jest tego zapewne świadomy i ponownie przypuszcza atak. Dlaczego jednak wspomina nie tylko o Polsce, ale również o Ukrainie?
Być może chodzi o informacje jakie pojawiły się w mediach sześć miesięcy temu. To właśnie wtedy rosyjskie Izwiestie twierdziły, że amerykański miliarder George Soros zamierza przeznaczyć 150 mln $ na rozwój polskich i ukraińskich projektów łupkowych. Potentat stoi już za spółkami San Leon i BNK Petroleum zaangażowanymi w wydobycie gazu niekonwencjonalnego nad Wisłą. Podobną działalność –według spekulacji- chciałby rozwinąć nad Dnieprem. W styczniu br. George Soros w rozmowie z Europejską Prawdą stwierdził: „Analizujemy możliwe inwestycje na Ukrainie, ale szczegółowe decyzje jeszcze nie zapadły. Ważne są dla nas trzy branże, w które możemy włożyć pieniądze. najważniejsza z nich jest związana z energetyką”. Wkrótce po tym austriacki Der Standard poinformował, że Soros zdecydował się zainwestować na ukraińskim rynku 1 mld $. W lutym br. media zachodnie donosiły natomiast, że miliarder wycofuje swoje aktywa z amerykańskich spółek i przenosi je głównie do Europy. Zaczęto spekulować, że Soros wykorzysta w swojej ukraińskiej strategii spółki, w których posiada spore udziały. Chodzi tu o szerokie spektrum firm chemicznych (Dow Chemicals), energetycznych (PDC Energy, Energen) a także możliwości pośrednictwa finansowego dzięki aktywom w Citi Group.
Zobacz także: Gazprom krytycznie o perspektywach gazu łupkowego w Polsce
Zobacz także: Polska i Chiny wymienią łupkowe doświadczenia