Reklama

Rosyjskie media alarmują, że coraz większy wolumen saudyjskiej ropy dostarczany do Polski może zagrozić pozycji Rosji, na tym tradycyjnym dla niej rynku zbytu. Szczególnie zaniepokojony tym zjawiskiem jest Rosnieft, który negocjuje aktualnie nową umowę długoterminową z PKN Orlen. Tymczasem płocki koncern zapowiada odbiór 100 tys. ton surowca od firmy Saudi Aramco, która w ramach walki o nowe rynki oferuje preferencyjne ceny.

Zaniepokojenie Rosjan nie wynika zresztą wyłącznie z casusu polskiego, ale szerszego kontekstu tego zjawiska. Jak twierdzi w rozmowie z Energetyka24.com wysokiej rangą menadżer z polskiego sektora petrochemicznego: „Ropą z Bliskiego Wschodu mogą być zainteresowane w zasadzie wszystkie rafinerie w regionie bałtyckim, które pobierają surowiec z morza”. Warto w tym kontekście przypomnieć, że poza Polską - Niemcy, Finlandia, Szwecja i Litwa (kolejność wedle wielkości importu) to kluczowi nadbałtyccy klienci Rosjan. W Europie Środkowej istotni są także Węgrzy podłączeni do systemu Przyjaźń. 

Rynki docelowe dla eksportu rosyjskiej ropy i kondensatu. Fot. EIA

Jak się okazuje nie tylko Saudowie próbują coś ugrać na tradycyjnych rosyjskich rynkach zbytu w Europie. Według Siergieja Agibalowa, szefa ośrodka analitycznego Instytut Energii i Finansów już 40% mocy rafinerii węgierskiej w Százhalombatta należącej do MOL jest wykorzystywana do przerobu ropy z Autonomicznego Regionu Irackiego Kurdystanu. Ekspert ostrzega, że intensyfikacja dostaw z tego kierunku może doprowadzić do ograniczenia dostaw rosyjskiej ropy realizowanych przez ropociąg Przyjaźń (chodzi o jego południową nitkę, północna dostarcza surowiec do Polski i Niemiec).

Stwierdzenie Agibalowa należy uznać za niezwykle interesujące. Wskazuje ono na mocne poirytowanie strony rosyjskiej (chodzi o Łukoil, który dostarcza surowiec dla MOL). 40% mocy rafinerii węgierskiej to już bowiem naprawdę poważny ubytek eksportowy. Wypowiedź eksperta sugeruje zresztą, że ropy kurdyjskiej może być nad Balatonem jeszcze więcej. Warto w tym kontekście dodać, że MOL jest zaangażowany w projekt Akri-Bijeel w Kurdystanie, więc ma bardzo dobre rozeznanie biznesowe w regionie. To bardzo ważne ponieważ nadal występują napięcia pomiędzy kurdyjskimi władzami w Erbilu i rządem centralnym w Bagdadzie. Skutkują one tym, że spore wolumeny ropy są wysyłane nielegalnie (bez kontroli rządu centralnego) z obszarów Autonomii przez Turcję (port w Ceyhanie) na rynki zewnętrzne. Nie wiadomo czy Węgrzy z nich korzystają. „Mogłoby to być ryzykowne ponieważ trudno rozróżnić nielegalne dostawy kurdyjskie od dostaw realizowanych przez tzw. Państwo Islamskie” – mówi nam pracownik jednej z dużych firm petrochemicznych w Polsce. Tak czy owak do odbioru ropy kurdyjskiej MOL wykorzystuje ropociąg Adria łączący jego zakłady z Adriatykiem.

Czy polski sektor paliwowy śladem MOL ma zamiar sięgnąć po surowiec z Kurdystanu? Zarówno Grupa Lotos jak i PKN Orlen odmawiają komentarza w tej sprawie. Warto jednak podkreślić, że ropa Kurdish Kirkuk była przerabiana w nieznacznych ilościach w Rafinerii Gdańskiej w 2014 r. Niewykluczone zatem, że zakupy tego surowca będą kontynuowane. Według informacji Energetyka24.com obecnie Lotos nie skupuje jednak ropy kurdyjskiej. Podobnie kwestia ta prezentuje się w przypadku Rafinerii Płockiej. Jednak według naszych informacji korzystają z niej Możejki.

Ropa Kurdish Kirkuk była przerabiana w nieznacznych ilościach w Rafinerii Gdańskiej w 2014 r. Fot. raportroczny.lotos.pl

Nasi rozmówcy twierdzą, że kierunek kurdyjski nie zmieni jednak struktury dostaw do Polski. Jest bowiem zbyt niestabilny – lokalne złoża naftowe przechodzą często z rąk do rąk (walczą o nie kurdyjscy Peszmergowie i terroryści z Państwa Islamskiego). Nasze źródła są także sceptyczne odnośnie trwałego ukierunkowania strony węgierskiej na ten kierunek dostaw. W związku z tym mimo pewnych oznak niezadowolenia po stronie Rosjan, które są akcentowane w mediach, groźba redukcji wolumenu przesyłanego Przyjaźnią nie powinna nam jednak grozić. Tym bardziej, że rurociąg ten ma pełnić ważną rolę eksportową wedle planów Transnieftu (to federalny operator sieci przesyłowej). Chodzi o odseparowanie dobrej i kiepskiej ropy wydobywanej obecnie w Rosji. Pierwsza miałaby być eksportowana rurą w kierunku Polski i Niemiec, a druga do Ust-Ługi (sprzedaż drogą morską).

Reklama
Reklama

Komentarze