Niemiecko-rosyjskie porozumienie z perspektywy strategicznej podważa tzw. solidarność europejską, bo w sposób bezpośredni uderza w przesył gazu do UE przez Ukrainę, a więc także jej sąsiadów, którzy udostępniają swoje terytorium na potrzeby tranzytowe. Jest również niezgodne z głównym wektorem polityki energetycznej Wspólnoty ponieważ zwiększa uzależnienie jej niektórych obszarów od surowca dostarczanego przez Gazprom bądź naraża je na przyszły szantaż energetyczny. Nie chodzi w tym kontekście jedynie o region bałtycki, ale także obszar środkowoeuropejski i południowoeuropejski. Niewykluczone bowiem, że redukcja tranzytu ukraińskiego pobudzi także inne projekty komplementarne ze strategią Gazpromu (Eastring, Tesla, Turkish Stream).
Budowa Nord Stream II i przekazanie Rosjanom dedykowanej mu infrastruktury na obszarze Niemiec (magazynów gazu, w tym największego w Europie w Reden) uderza także w fundamenty prawne UE ponieważ zapisy kontraktowe europejskich koncernów i Gazpromu zawierają zdefiniowane punkty odbioru gazu (na granicy z Ukrainą). Bardzo często ich obowiązywanie wykracza poza okres, na który zawarto rosyjsko – ukraińską umowę tranzytową (tak jest w przypadku Polski). Czy Rosjanie zignorują swoje zobowiązania, gdy będą chcieli przykręcić kurek naszemu wschodniemu sąsiadowi i skorzystać z nowej rury biegnącej do Niemiec?
Kolejnym problemem dotyczącym obszaru prawnego jest kwestia części lądowej planowanej rury. Aby był nią możliwy efektywny przesył rosyjskiego gazu konieczne byłoby jej zwolnienie (częściowe lub całkowite) z reżimu trzeciego pakietu energetycznego UE, który mówi o tym, że właściciel gazociągu nie może być jednocześnie dostawcą dedykowanego dla niego surowca. KE uczyniła już dla Gazpromu wyjątek w tym zakresie (chodzi o OPAL tj. lądową odnogę Nord Streamu). Czy dziś postąpi ponownie? To ważne pytanie biorąc pod uwagę jedno z kluczowych założeń Unii Energetycznej – ścisłe przestrzeganie prawa energetycznego UE.
Porozumienie niemiecko-rosyjskie w sposób bezpośredni koreluje także z kwestią solidarności niemiecko-polskiej. Jego konsekwencje w największym stopniu dotkną bowiem Ukrainę, a zaraz po niej Polskę. Jeszcze więcej Gazpromu nad Bałtykiem to jeszcze większe ryzyko, że Gazociąg Jamalski biegnący przez terytorium polskie przestanie być potrzebny. To z perspektywy finansowej zła informacja dla Warszawy, z perspektywy strategicznej jeszcze gorsza. Rozbudowa Nord Stream i zagrożenie dla funkcjonowania Gazociągu Jamalskiego może bowiem zwiększyć presję na zwiększenie poboru gazu "niemieckiego" przez Polskę. W istocie byłby to natomiast surowiec z Nord Stream, a przeprowadzana za jego pomocą "dywersyfikacja" byłaby pozorna.
Jak więc widać w grupie kluczowych klientów Gazpromu z dużym prawdopodobieństwem nastąpiłby wzrost zakupów rosyjskiego gazu, co w perspektywie mogłoby mieć opłakane skutki biorąc pod uwagę fakt tego, że Rosjanie traktują energetykę jako narzędzie polityczne. Jak już wspominałem destruktywnie wpłynęłoby to także na jakość przestrzegania prawa UE i wiarygodność prowadzonej przez nią polityki energetycznej.
Zobacz także: Gazowe porozumienie Niemiec i Rosji uderza w Europę Środkową
Zobacz także: Rosja i Niemcy zacieśniają współpracę w sektorze gazowym