Atak miał miejsce w prowincji Kars na północnym wschodzie Turcji. Doszło do wybuchu oraz pożaru, które spowodowały konieczność wstrzymania przepływu. Straty szacowane są na około 5 milionów dolarów. Taner Yildiz, turecki minister energetyki, podobnie jak poprzednim razem, oskarżył o ten akt sabotażu kurdyjskich bojowników dodając, że takie występki nie pozostaną bezkarne.
Gazociąg Baku–Tibilisi–Erzurum transportuje "błękitne paliwo" z pola Szach Deniz w Azerbejdżanie przez Gruzję do Turcji. Jest on jednym z trzech podstawowych elementów projektowanego Południowego Korytarza Gazowego, który posiada niezwykle istotne znaczenie dla procesu dywersyfikacji dostaw gazu do Europy. Rozbudowa Gazociągu Południowokaukaskiego oraz powstanie gazociągów Transkaspijskiego i Transanatolijskiego pozwolą na sprowadzanie "błękitnego paliwa" ze złóż Azerbejdżanu, Turkmenistanu i - w przyszłości - być może również Iranu. W chwili obecnej jest to projekt, który daje UE największe szanse na zmniejszenie uzależnienia od surowca przesyłanego z Rosji.
Warto pamiętać, że to już trzeci duży atak na turecką infrastrukturę przesyłową – po wysadzeniu gazociągu Tabriz-Ankara w prowincji Agri oraz ropociągu na południowym wschodzie kraju. Taner Yildiz zapowiedział wzmocnienie ochrony strategicznych rurociągów naftowych i gazowych ale jest to niezwykle trudne zadanie ze względu na charakter tych obiektów oraz uwarunkowania geograficzne. Najskuteczniejszym rozwiązaniem byłby powrót do negocjacyjnego stołu i ustanowienie swoistych stref pokoju.
(JK)