Reklama

Podczas szczytu państw BRICS (Brazylii, Chin, Indii, Republiki Południowej Afryki i Rosji) w Ufie rosyjski prezydent, Władimir Putin, poinformował, że w wyniku konsultacji międzyrządowych powstała „mapa drogowa dla około pięćdziesięciu projektów i inicjatyw, w tym powołania do życia stowarzyszenia energetycznego pod egidą BRICS.

Nie wiadomo czy nowy twór odegra jakąś rolę -poza propagandową- w kontekście prowadzonej przez Rosję polityki surowcowej. Format polityczny, który ma go firmować jest dość niezobowiązujący. Jego jedyną znaczniejszą inicjatywą ma być bank (New Development Bank) o wyjściowym kapitale 50 mld $, który według oficjalnych komunikatów zainicjuje swoją działalność w przyszłym roku. Do tego czasu może się jednak jeszcze wiele zmienić biorąc pod uwagę fakt tego, że Chiny, główny filar finansowy BRICS, przeżywają trudne chwile. Chodzi o wielki, giełdowy krach, w wyniku którego „wyparowało” już 3 bln $. „The Telegraph” sugeruje, że może to być początek wielkiego kryzysu jaki nadciąga nad Państwo Środka, także w sensie politycznym.

Jak już wspominałem z punktu widzenia wojny informacyjnej jaką Rosja toczy z Zachodem, w tym z UE, ogłoszenie powstania stowarzyszenia energetycznego pod egidą BRICS ma niebagatelne znaczenie. W obliczu wzrastającej asertywności Brukseli, czego wymownym przykładem jest oparta na dywersyfikacji dostaw węglowodorów Unia Energetyczna, Kreml uzyskuje ważny oręż, którego będzie mógł użyć w walce o rząd dusz w europejskiej klasie politycznej i w obrębie opinii publicznej. Rosyjskie władze przedstawią nowy twór jako kolejny etap naftowego i gazowego zwrotu w kierunku Azji -mimo jego umiarkowanych sukcesów- i skonfrontują go z forsowaną przez europejskie państwa Unią Energetyczną.

Strategia ta niestety może odnieść sukces. W ostatnim czasie sytuacja na Ukrainie nieco się wyciszyła, a niektóre państwa takie jak Niemcy zaczęły coraz śmielej reanimować swoją współprace z Rosją mimo retoryki „ostrego kursu” i „utrzymania sankcji”. Chodzi nie tylko o zwiększony pobór rosyjskiego gazu, dla którego od kilku miesięcy „aktywnie” poszukuje się alternatywy, ale także projekt rozbudowy gazociągu Nord Stream. Można powiedzieć, że historia znów się powtarza, rura położona na dnie Bałtyku, ponownie może stać się narzędziem, które rozsadzi europejską solidarność. Państwa zainteresowane realizacją swoich interesów i kooperacją z Moskwą uzyskają bowiem dogodne alibi w postaci azjatyckiego pivotu Gazpromu wzmocnionego przekazem o „energetycznym BRICS”.

Reklama
Reklama

Komentarze