Energiewende nad Wisłą to utopia
Po pierwsze wbrew lobbingowi organizacji ekologicznych, Polski najzwyczajniej w świecie nie stać na wpompowanie w sektor energetyczny biliona Euro (szacunkowe koszta jakie poniósł Berlin od momentu podjęcia decyzji o zamknięciu swoich elektrowni atomowych). Lecz nawet gdybyśmy dysponowali takimi środkami i użyli ich tak jak Niemcy to szybko wrocilibyśmy do punktu wyjścia... W 2013 r. produkcja energii z węgla brunatnego w RFN mimo rozwijania OZE osiągnęła bowiem rekordowy, nie notowany od 1990 r. poziom. W tym tygodniu dane te doczekały się nawet komentarza ze strony wicekanclerza oraz ministra gospodarki i energetyki RFN Sigmara Gabriela (SPD), który stwierdził, że:
„Niemożliwe jest równoczesne zrezygnowanie z atomu i węgla. W przeciwnym wypadku zbyt duże straty poniósłby rodzimy przemysł i konsumenci".
Powyższe słowa obrazują długookresową korektę Energiewende. Widmo blackoutu możliwego w Niemczech już pod koniec dekady spowodowało bowiem, że nasi sąsiedzi zostali zmuszeni do inwestycji w energetykę węglową. Tylko w grudniu ubiegłego roku za naszą zachodnią granicą otwarto jednostkę o mocy 750 MW, planowana jest też budowa 12 nowych bloków.
Słabnące Energiewende szansą na węglową współpracę Polski i Niemiec
Reforma niemieckiej polityki energetycznej oznacza także paradoksalnie możliwość współpracy polsko- niemieckiej w UE np. w zakresie wspólnej obrony wizerunkowej przed atakami ze strony ruchów ekologicznych. Miałoby to istotne znaczenie choćby dla rozpoczynającej się w naszym kraju rozbudowy Elektrowni Opole, która choć jeszcze nie powstała to jest już obiektem wrogiego lobbingu ze strony ekologów. Lobbingu zupełnie nieuzasadnionego ponieważ nowe bloki węglowe pomogą skutecznie zredukować emisję CO2 nad Wisłą (o około 30% przy sprawności bloku rzędu 46%). Fakt ten może stanowić fundament wspólnej polsko- niemieckiej polityki wizerunkowej tym bardziej, że nasz zachodni sąsiad jak już wspomniałem sam buduje 12 nowych elektrowni opalanych czarnym złotem. Tym razem medialna obrona tych inwestycji będzie jednak dla Berlina znacznie trudniejsza ponieważ dyskurs zdominują informacje o słabnącym wsparciu rządowym dla sektora OZE oraz konieczności dalszego eksploatowania lokalnych kopalni węgla bądź importu tego surowca z Polski.
Rosyjski gaz za drogi dla Niemiec
Ostatnia konkluzja związana z decyzjami niemieckiego rządu podjętymi w Mesebergu także ma związek z Polską. Otóż preferowanie przez Niemcy węgla kosztem rosyjskiego gazu jest dobrym znakiem na przyszłość właśnie dla Warszawy. Może bowiem oznaczać, że sympatia SPD do Moskwy nie będzie miała aż tak dużego znaczenia dla realiów sektora energetycznego w Bundesrepublice.