Reklama

Rosjanie, co prawda podlegają ograniczeniom eksportowym dotyczącym specjalistycznego sprzętu i technologii wykorzystywanych w projektach wydobywczych, ale mogą nabywać udziały w firmach specjalizujących się w tym zakresie. Przekłada się to oczywiście na późniejsze zaangażowanie takich podmiotów w projekty rosyjskie.

  • 22 sierpnia Rosnieft, Seadrill Limited (spółka zarejestrowana na Bermudach) i North Atlantic Drilling Limited podpisały umowę ramową dotyczącą długofalowej współpracy w obrębie projektów wydobywczych. Rosnieft ma otrzymać udziały w North Atlantic Drilling Limited w zamian za gotówkę i aktywa. Szczegółów nie podano do informacji publicznej. Operacja ma pozwolić największej rosyjskiej firmie naftowej ominąć zachodnie restrykcje i pozyskać specjalistyczny sprzęt wydobywczy, którego eksport jest objęty ograniczeniami

To niejedyna luka w sankcjach jakie objęły rosyjski sektor naftowy, choć gwoli ścisłości wypada wspomnieć o tym, że kolejne o których chcę wspomnieć są pochodną celowych działań Zachodu. Firmy takie jak Rosnieft mogą bowiem nadal operować na obszarach licencyjnych należących do państw nakładających obostrzenia...

  • Rosnieft może działać swobodnie w ramach projektów offshore w Norwegii i uczestniczyć w kolejnych rundach przyznawania licencji poszukiwawczych oraz wydobywczych- poinformował w tym tygodniu norweski Minister Energetyki Tord Lien. Polityk dodał, że sankcje wobec rosyjskiego sektora naftowego, w których uczestniczy jego kraj (niebędący członkiem UE) obejmują dostawy sprzętu i technologii a nie kwestię działalności poszczególnych spółek.

Mamy tu więc do czynienia z paradoksem- z jednej strony próbuje się uderzyć w wydobycie ropy spółek powiązanych z Kremlem, z drugiej umożliwia im się nie tylko alternatywny dostęp do zachodniego sprzętu i technologii wydobywczych, ale także pozwala pozyskiwać surowiec z... własnych złóż. Tymczasem nie muszą to być złoża norweskie położone na Dalekiej Północy, ale po prostu rezerwy węglowodorów łatwe w wydobyciu i niewymagające użycia wysublimowanych technologii.

Opisywana luka w zachodnich sankcjach ma miejsce ponieważ teoretycznie jest dla Zachodu zyskowna. Pozwala ona na zagospodarowywanie złóż przez Rosjan a więc zwiększenie wpływów podatkowych. Ale może także generować straty torpedując europejskie starania zmierzające do dywersyfikacji źródeł energii. Świadczy o tym przykład sierpniowej finalizacji sprzedaży Rosjanom spółki RWE Dae. Aktywa te kupił od strony niemieckiej blisko powiązany z Kremlem oligarcha Michaił Fridman, co rodzi duże wątpliwości w kontekście koncesji, które jego nowy nabytek posiada w Polsce. 

Ostatnią istotną luką w sankcjach wobec Rosji, również istniejącą dzięki przyzwoleniu Zachodu, jest po prostu kwestia kooperacji koncernów z USA i UE z Rosjanami, co przybiera często formę joint venture. W przeciwieństwie do poprzednich przykładów jej zniwelowanie jest mało prawdopodobne. Wiązałoby się to bowiem nie tylko z blokowaniem transakcji pomiędzy poszczególnymi podmiotami gospodarczymi, czy ochroną koncesji wydobywczych, ale przede wszystkim koniecznością wycofania się zachodnich firm z projektów na terenie Rosji (ale nie tylko), w które zainwestowano bajońskie sumy.

Chciałbym podkreślić, że opisując poszczególne luki w zachodnich sankcjach zwracam uwagę na konieczność ich uszczelnienia, ale nie krytykują a priori. Przynoszą one bowiem Rosjanom sporo kłopotów, co wielokrotnie podkreślałem. Najbardziej bolesny dla nich jest ich aspekt kapitałowy:

Już dziś narzędzia te powodują, że koncerny takie jak Rosnieft zwracają się o pomoc finansową do państwa rosyjskiego. Inne jak Łukoil proszą o to struktury pokroju Azjatyckiego Banku Rozwoju. Uszczelnienie zachodnich sankcji może mieć zatem katastrofalne skutki dla całej rosyjskiej gospodarki i skłonić Kreml do ograniczenia skali wrogich wobec Ukrainy działań. Potrzebna jest tylko wola polityczna, by załatać luki, o których wspomniałem w powyższej analizie... Z tym jak do tej pory poszczególne stolice w Europie mają jednak wielki kłopot.

Reklama
Reklama

Komentarze