Reklama

Dynamika wydarzeń związanych z potencjalną budową gazociągu Nord Stream 2 jest bardzo duża, a w gąszczu pojawiąjących się informacji coraz łatwiej zabłądzić osobom, które nie śledzą toczącej się rozgrywki w sposób kompleksowy.

Główna oś działań jest dziś skoncentrowana na aspektach prawnych, które mogą skutecznie ograniczyć atrakcyjność nowej nadbałtyckiej rury dla Gazpromu. Chodzi o spór, co do traktowania jego morskiej części. Różnica zdań dotyczy tego, czy powinny ją obejmować unijne rozwiązania prawne, które uniemożliwiłyby Rosjanom bycie równocześnie właścicielem, zarządcą i dostawcą surowca dla nowego gazociągu. Część ekspertów twierdzi, że „tak”, ponieważ rura wpłynie na strukturę rynków gazowych Wspólnoty, ale podnosi się również argumenty na „nie”, gdyż rozwiązania prawne UE dotyczą obszaru krajów członkowskich, a nie wód międzynarodowych. W efekcie Komisja Europejska poprosiła państwa członkowskie o mandat do wynegocjowania z Rosjanami „specjalnego reżimu prawnego” dla podmorskiej części Nord Stream 2, w ramach którego zawarto by podstawowe elementy unijnego prawa energetycznego. Które? Tego na razie nie wiadomo.

Większość polskich komentatorów i środków masowego przekazu potraktowała propozycję Brukseli jako ostateczny dowód na jej filorosyjskość (ważna jest tu także postawa wobec śledztwa antymonopolowego przeciw Gazpromowi, czy gazociągu OPAL). Co ciekawe krytyczną opinię o tym pomyśle wyraził także rzecznik spółki Nord Stream AG (realizującej projekt Nord Stream 2) Sebastian Saas. Pod koniec maja podkreślił on: „Słyszeliśmy o ostatnim pomyśle międzynarodowego porozumienia między UE a Rosją w sprawie ram prawnych dla Nord Stream 2, ale nie widzimy potrzeby jego wdrażania w życie”. Co ważniejsze słowa te padły podczas śniadania biznesowego organizowanego przez wspomnianą spółkę w Brukseli, a więc stanowią integralny element rosyjskich działań lobbingowych.

Zbieżne polsko-rosyjskie opinie na temat „specjalnego reżimu prawnego” nie są przypadkowe. Wyrażają one obawy co do jego ostatecznego kształtu i pokazują, że rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana, aniżeli w przypadku uprawianej na szeroką skalę publicystyki dotyczącej Nord Stream 2. Tak naprawdę piłka jest cały czas w grze, a żadna ze stron nie uzyskała jeszcze przytłaczającej przewagi. Konkluzji takiej nie zmieniają kolejne odnotowywane przez media wydarzenia, a więc:

  • Zaostrzenie amerykańskich sankcji wobec Rosji, których celem jest uderzenie w spółki mające realizować nowy gazociąg bałtycki Gazpromu (nie weszły jeszcze w życie, potrzebna jest zgoda Kongresu i podpis prezydenta USA, co nie jest takie pewne ponieważ Niemcy grożą kontrsankcjami w związku z tym, że działania Amerykanów uderzą w podmioty funkcjonujące na terenie Republiki Federalnej).
  • Informacje podane przez szefa Gazpromu Aleksieja Millera o tym, że zachodni partnerzy jego spółki przelali już pieniądze na potrzeby projektu Nord Stream 2. Ma to sugerować szybki start budowy nowej rury nad Bałtykiem (informacja ta nie znajduje potwierdzenia w innych źródłach. Ponadto porozumienie Gazpromu ze spółkami z Zachodu miało gwarantować wypłaty środków finansowych w ramach transz).

O tym, że „piłka nadal znajduje się w grze” świadczy także to, że kanclerz Angela Merkel poinformowała, że „nie dostrzega potrzeby udzielenia specjalnego mandatu negocjacyjnego Komisji Europejskiej ws. >>>specjalnego reżimu prawnego<<< gazociągu Nord Stream 2”. Może to sugerować, że Bruksela planuje w jego ramach implementację prawa UE w szerokim zakresie. Co w takiej sytuacji powinna zrobić Polska?

Przede wszystkim rozważyć szeroką ofensywę ukierunkowaną na uzyskanie mandatu negocjacyjnego przez KE, a z drugiej strony budowanie w jej obrębie szerokiego frontu poparcia dla możliwie najpełniejszej implementacji unijnych rozwiązań antymonopolowych w ramach „specjalnego reżimu prawnego” Nord Stream 2. Będzie to wymagało z jednej strony zmiany retoryki w środkach masowego przekazu, które w ostatnich tygodniach przedstawiały propozycję Brukseli, jako zdradę polskich interesów, z drugiej wytężone działania lobbingowe (o ile władze w Warszawie są do nich zdolne). Równolegle należy kontynuować dialog z Amerykanami, którzy chcą dostarczać do Europy swój gaz skroplony i zwalczają szkodzący temu procesowi projekt Nord Stream 2. Dobrym momentem na dyskusję na ten temat będzie wizyta amerykańskiego prezydenta w Polsce. Waszyngton to kluczowy sojusznik, który w ramach całego spektrum działań może również naciskać na Danię ws. zablokowania budowy nowego gazociągu Gazpromu na jej wodach terytorialnych. To otworzyłoby możliwość wytoczenia „ekologicznych dział” wobec Rosjan np. w ramach konwencji z Espoo (w związku ze zmianą trasy rury i jej wpływem na ekosystem bałtycki).

Niezwykle istotną rolę w walce z Nord Stream 2 może pełnić także Donald Tusk, ale potrzebna byłaby tu jego kooperacja z polskim rządem. Jako przewodniczący Rady Europejskiej mógłby próbować na jej forum „uruchomić” temat mandatu dla Komisji Europejskiej ws. „specjalnego reżimu prawnego” dla gazociągu Nord Stream 2 oraz przekonać kanclerz Angelę Merkel do poparcie tego pomysł. Ponieważ jest on zmuszony do dbania o interesy UE, a nie poszczególnego państwa, osią swoich działań mógłby uczynić akcentowanie niekompatybilności nowej rury z koncepcją Unii Energetycznej. Pretekstem do podjęcia bardziej stanowczych działań może stać się list jaki Tusk napisał do szefa Komisji Europejskiej, Jean-Claude Junckera, w którym skrytykował budowę kolejnego rurociągu Gazpromu do Europy.

Zobacz także: Open season to nie koniec polsko-duńskich negocjacji ws. kosztów Baltic Pipe [ANALIZA]

Zobacz także: Trump w Polsce. Broń i gaz dla Międzymorza [10 PUNKTÓW] 

Reklama

Komentarze

    Reklama