Portal o energetyce
W relacjach Brukseli z Moskwą wciąż dominuje syndrom sztokholmski
Postępująca rewolucja łupkowa, unijna dyskusja na temat unii energetycznej, korekta cen ropy naftowej a także coraz dotkliwsze sankcje wpędzające rosyjską gospodarkę w recesję to główne czynniki, z powodu których Moskwa musi zabiegać dziś o swoje interesy w Europie. Bruksela może wykorzystać te nadzwyczaj sprzyjające jej realia jeśli będzie wstanie pokonać dręczący ją syndrom sztokholmski.
Presja rewolucji łupkowej i unii energetycznej
Część sprzyjających Rosji komentatorów wskazuje, że cena produktu powiększona o koszty transportu wcale nie będzie atrakcyjna. Zależy to jednak od punktu widzenia. Dla Polski, która płaci jedną z najwyższych cen w Europie - ponad 400$ za tysiąc metrów sześciennych- każda obniżka ma strategiczne znaczenie. A postępy jakie czynią USA i Wielka Brytania zaczynają mieć wpływ na politykę cenową Gazpromu na starym kontynencie. Europejscy odbiorcy gazu (choć jeszcze nie wszyscy) już mogą liczyć na obniżki cen surowca. Także zgłaszane przez polskiego premiera pomysły dotyczący aktywizacji unii energetycznej mocno zaniepokoiły Moskwę. Chodzi przede wszystkim o wspólne, unijne zakupy gazu i ropy. Oczywiście projekt jest niezwykle odległy, by nie powiedzieć mało realny, ale już sam kierunek dyskusji pokazuje, że UE zaczyna zmieniać sposób myślenia o współpracy energetycznej z Moskwą. Zakompleksiony Klient jakim była UE przestaje akceptować napis - "po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się".
Miraż chińskiego zwrotu
Dotychczas Rosjanie wskazywali, że w przypadku problemów z uzyskaniem porozumienia biznesowego z państwami UE, Gazprom może zdecydować się na ekspansję w kierunku dalekowschodnim. Tyle tylko, że Chińczycy są partnerem tyleż cennym, co całkowicie nieprzewidywalnym. Samo zawarcie umowy strategicznej na szczeblu międzyrządowym trwało dłużej niż dekadę a i tak jego realizacja wcale nie jest przesądzona. Chińska strona ma wiele wątpliwości choćby w sprawie budowy gazociągu i podziałem kosztów z tym związanych. Innymi słowy nie jest wykluczone, że na wschodniej flance aktywności energetycznej Gazpromu będziemy jeszcze świadkami wielu zwrotów akcji. Do tego dochodzą uzasadnione obawy o rosnącą bańkę spekulacyjną na rynku nieruchomości. Jej pęknięcie, choć oczywiście trudne do przewidzenia co do momentu, wpłynie na cały region i wywoła spore zamieszanie na światowych rynkach.
Ograniczenie popytu na surowce
Wracając do sytuacji gospodarczej, powstaje pytanie czy okres ostatnich kilku kwartałów to już trwały wzrost czy może jednak korekta kryzysu. Moim zdaniem kontynuacja odbicia w gospodarce nie jest wcale przesądzona. W opinii wielu ekspertów rynki są przegrzane. Jeżeli rzeczywiście wzrost gospodarczy jest wciąż zagrożony to każdy objaw nowej odsłony kryzysu będzie wpływał na ograniczenie popytu na surowce energetyczne, a co za tym idzie na ceny gazu i ropy.
Ropa w okolicach 100 $ za baryłkę
Patrząc na wykres świecowy cen ropy Brent w ujęciu miesięcznym widać szansę na obniżenie cen w perspektywie tego roku poniżej 100 $ za baryłkę. Dziś z punktu widzenia interesów konsumenta, największe nadzieje pokładane są w Libii. Mimo napiętej sytuacji wciąż udaje się zwiększać wydobycie ropy z 0,2 mln baryłek dziennie do 0,4 obecnie i 1,2 mln baryłek dziennie w perspektywie kolejnych trzech kwartałów. To byłby istotny zastrzyk podaży, który nie pozostałby obojętny dla cen ropy.
Sankcje i recesja
Konkludując, otoczenie rynkowe w sektorze energii nie sprzyja dziś Rosji i Kreml doskonale to wie. Trudno będzie na obecnym etapie powstrzymać anglosaską rewolucję energetyczną, promieniującą na inne kraje rozwinięte. Z kolei plany przeorientowania się na rynki bliskowschodnie są tyleż ambitne co ryzykowne. Z jednej strony towarzyszą im gigantyczne koszty, z drugiej mgliste szanse na końcowy sukces.
Wreszcie na koniec, sama Rosja boryka się z ogromnymi problemami gospodarczymi. Rok 2014 gospodarka rosyjska może skończyć z „wzrostem” PKB w okolicach 0. Spadek cen surowców energetycznych będzie oznaczał ogromne problemy dla budżetu państwa. Jeżeli Putin nie zmieni kursu (a niewiele na to wskazuje), kolejne sankcje uderzą jeszcze mocniej w rosyjską gospodarkę. Już teraz odpłynęło z niej co najmniej 80 mld $ kapitału a eksperci szacują, że następna fala restrykcji może doprowadzić do wyparowania z rosyjskiego systemu dodatkowych 150 mld $. Brak poczucia stabilności rynkowej to realna groźba buntu oligarchów. Jest jeszcze daleko do tego typu nastrojów, ale widać pewne symptomy niepokoju w najbliższym otoczeniu Putina.
Wszystkie karty po stronie Zachodu
Zestrzelenie malezyjskiego samolotu pasażerskiego jeszcze bardziej zawęża Putinowi możliwości działania i dialogu z Zachodem. Na dłuższą metę takie balansowanie jest zbyt ryzykowne, szczególnie jeżeli prowadzi się tego typu operacji wojskowej jak na Ukrainie.
Wszystkie karty (ekonomiczne i polityczne) są zatem po stronie świata zachodniego. Rosja udowadnia konsekwentnie, że jest gigantem na glinianych nogach. Trzeba tylko nieco więcej zdecydowania i wiary we własne umiejętności, także te dyplomatyczne.
Maciej Sankowski