Pierwszy z paneli dyskusyjnych dotyczył ogólnej sytuacji branży. Wszyscy zabierający głos uczestnicy mówili o różnych aspektach tego samego problemu. Dwa lata temu nastąpiło załamanie cen, załamanie rynku. Co prawda ostatnio ceny w indeksie węglowym ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia) poszły w górę, jednak oznacza to zaledwie ich dźwignięcie do poziomu 46-48 dolarów. Wciąż bardzo nisko, wciąż nie wiadomo co może być dalej. Ponadto zmiana indeksu ARA odbije się na realizacji kontraktów w latach 2017-2018, a ponieważ wiosna nie jest okresem kupowania węgla, trudno powiedzieć jaki będzie miało to wpływ na zakupy krótkoterminpwe.
"Musimy być nastawieni na najtrudniejszy scenariusz, na to że ceny nie wzrosną, że trzeba się będzie dostosować do nich w dłuższym okresie" – podsumował ten temat prezes Zarządu KHW SA, Zygmunt Łukaszczyk.
I to właśnie robią spółki górnicze – starają się pozbierać, poddawać gruntownym przemianom, dopasowywać do szybko następujących zmian. Choć cel jest identyczny, każda ze spółek robi to nieco inaczej, zależnie od swojej sytuacji.
Prezes Łukaszczyk podkreślał rolę procesu naprawczego, wdrażanego w KHW od początku roku 2015, uzgadnianego ze stroną społeczną – związkami zawodowymi. Wskazywał jak wiele zrobiono, co jednak nie wystarczyło dla zejścia z kosztami do poziomu cen, które można uzyskiwać za węgiel. Stąd potrzeba zadeklarowanego już wsparcia ze strony rządu dla kontynuacji procesu przemian. Z jednej strony mamy staranie o racjonalizację kosztów funkcjonowania firmy, a z drugiej niezbędność pomocy dla przetrwania trudnego okresu. Kopalnie zamyka się bowiem o wiele łatwiej niż odbudowuje, gdy znowu okażą się potrzebne.
Mówiąc o sytuacji PGG prezes Tomasz Rogala podkreślał optymizm i wiarę w skuteczność wprowadzanych teraz rozwiązań, informował że spółka nie będzie schodziła z cenami węgla, koncentrując się na jakości oferowanego produktu. Przypominał, że ta grupa ma stabilne 44 proc. polskiego rynku węgla i na tym chce się koncentrować.
O wkładzie Węglokoksu w tworzenie PGG mówił prezes Jerzy Posiadło. Wskazywał, że wsparcie dla jeszcze Kompanii Węglowej wynosiło 1,3 mld zł, bez których Kompania by nie przetrwała. Obecnie Węglokoks jest największym inwestorem w PGG. Jako ciekawostkę podał, że dwie kupione od KW kopalnie: Bobrek i Piekary przyniosły za rok 2015 3 mln złotych zysku netto. I to w dodatku bez reform strukturalnych, tylko w wyniku porządkowania sytuacji. Plan dla tych kopalń na rok bieżący - minimum 30 mln zł netto na plusie.
Odnosząc się do sprzedaży aktywów prezes Tomasz Gawlik (JSW SA) zastrzegał, że w każdym wypadku spółka zastrzega sobie możliwość odkupywania zbywanych obecnie elementów majątku. Przez lata tworzyła Grupę JSW, woli zapewnić sobie możliwość jej odbudowania, gdy zaistnieje taka możliwość.
Prezes Lubelskiego Węgla Bogdanki, Krzysztof Szlaga podkreślał zalety funkcjonowania kopalni w grupie energetyczno-górniczej. Pozwala to na ustabilizowanie zbytu, ustawienie rytmicznych dostaw, gdyż ich łańcuch kończy się w Elektrowni Kozienice, a nie na zwałach przykopalnianych. Oczywiście, w najmniejszym stopniu nie zwalnia od dbałości o obniżanie kosztów. Jako stosowany wzór podał odpowiednie podejście do outsourcingu. W czasie prosperity spółka nie zwiększała zatrudnienia, lecz zawierała umowy z firmami zewnętrznymi. Gdy przyszedł kryzys, zmniejszono ilość zleceń. Dzięki temu w okresie od początku 2015 do końca 2016 sama Bogdanka zmniejsza zatrudnienie tylko o 200 osób.
Na pewną niespójność zwrócił uwagę Michal Heřman, prezes Zarządu PG Silesia.
Jak to możliwe – spytał odnosząc się do Bogdanki - że spółka mająca najniższy koszt wydobycia w Polsce w okresie załamania rynku postanowiła ograniczyć wydobycie o 20-25 proc. w stosunku do założeń? Przecież w takiej sytuacji to ona powinna mieć najlepszy zbyt na swoje miały energetyczne. Ponieważ jednak pytanie padło na sam koniec spotkania, nie uzyskał odpowiedzi.
Prezes Silesii przypominał, że na węgiel trzeba patrzeć w perspektywie wielu lat, i że porównanie danych dotyczących Europy, w tym zwłaszcza Unii, pokazuje iż węgiel jest i będzie tu nadal potrzebny.
O ile prezesi spółek węglowych wypowiadali się z umiarkowanym ale jednak optymizmem, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-handlowej Janusz Olszowski przedstawiał rzeczywistość w ciemniejszych barwach. Drastyczne obniżki cen węgla przypisywał nie mechanizmom wolnorynkowym, lecz w większym stopniu grze geopolitycznej prowadzonej na skalę globalną. Przytoczył przykład przesuwania walki z węglem na różne płaszczyzny, dając przykład proponowanej przez Ministerstwo Ochrony Środowiska zmiany prawa wodnego.
Jeżeli zmiana ta zostanie przyjęta, wszystkie firmy górnicze zostaną dobite opłatami wzrastającymi co najmniej kilkakrotnie.
Temat przyszłości węgla w Polsce podjął Heinz Schernikau, dyrektor generalny niemieckiej spółki HMS Bergbau AG. Pytano go o podaną z dumą przez media informację dotyczącą blisko 100-procentowego zaspokojenia w minioną niedzielę potrzeba na energię elektryczną ze źródeł odnawialnych (wiatraki i fotowoltaika). Odpowiadając mówił o miliardowych (w euro) niemieckich subwencjach dla źródeł alternatywnych i sprzedawaniu uzyskiwanej z nich energii poniżej jakiejkolwiek ceny wytworzenia. A w sumie i tak za wszystko płaci w niemiecki konsument. Określił kwotę zdejmowaną rocznie z niemieckiego rynku na te subwencje na 1,2 mld euro, a kwoty uiszczane przez przemysł w ramach walki z CO2 na 10 mld € rocznie.
I wskazywał – na Ziemi wciąż 1,2 mld ludzi nie ma dostępu do energii elektrycznej, a około 2 miliardów ma tylko dostęp czasowy. Jedyny sposób na stosunkowo tanie i skuteczne zapewnienie im tego dostępu daje energia pochodząca z węgla. Co stanowi odpowiedź na pytania o przyszłość tego paliwa.
Zobacz także: Tchórzewski: Polska to "carbonstate"
Zobacz także: Energa: nie jesteśmy zainteresowani aktywami JSW