Reklama

Jak przekonywała podczas wtorkowego posiedzenie senackiej komisji gospodarki narodowej i innowacyjności wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz, jeszcze na początku roku słychać było głosy, że problemem np. polskiej komunikacji publicznej był problem starej floty, starych diesli i powinniśmy pracować nad tym, by tę flotę odświeżyć, a nie marzyć o samochodach elektrycznych, na które Polaków jeszcze bardzo długo nie będzie stać. Tymczasem - jak przekonywała - dziś już nikt nie pyta, dlaczego mamy stawiać na elektromobilność, tylko co możemy zrobić, by się ona rozwijała.

Emilewicz mówiła, że dla Polski zmiana w podejściu do źródeł napędu pojazdów, szczególnie komunikacji publicznej, może stać się szansą.

Jak przypomniała, np. Norwegia przyjęła niedawno przepisy, z których wynika, że po 2025 r. nie będą się mogły po niej poruszać jakiekolwiek inne pojazdy niż elektryczne. Nieco mniej restrykcyjne przepisy przyjęto przed wakacjami w Holandii, gdzie zdecydowano z kolei, że po 2020 r. nie będzie tam można kupić innych pojazdów niż elektryczne. Zdaniem wiceminister te rozwiązania - to "drogowskaz", w jakim kierunku będą szły rozwiązania europejskie. 

Jak mówiła wiceszefowa resortu rozwoju, jeśli chcemy uzyskać efekt gospodarczy i społeczny, to powinniśmy skoncentrować się na wybranych obszarach i jasno sobie powiedzieć, że nie będzie nas stać na wszystko. Dlatego trzeba wskazać obszary niszowe, lecz z globalnym potencjałem i stosunkowo wysoką pozycją w łańcuchu wartości.

"Elektromobilność jest jednym z takich obszarów" - oceniła. Przypomniała, że w Polsce produkowane są autobusy elektryczne, które zaspokajają "najbardziej wysmakowane i wysublimowane potrzeby".

"Ta branża już istnieje. Szukaliśmy obszarów, które dadzą nam stosunkowo szybki efekt, stąd projekt elektromobilności, w tym projekt autobusu elektrycznego" - mówiła.

Jej zdaniem elektryczna komunikacja nie tylko zmieni jakość życia - do 2025 r. polski rynek autobusów elektrycznych będzie wart 2,5 mld zł i będzie dawać rocznie ok. 5 tys. nowych miejsc pracy.

Przygotowywany w resorcie rozwoju program e-bus ma na celu stworzenie polskiego autobusu elektrycznego, którego kluczowe komponenty, takie jak bateria, układ napędowy oraz infrastruktura ładująca będą produkowane w kraju przy wsparciu rodzimego potencjału naukowo - badawczego.

W ub. miesiącu resort energii przedstawił plan rozwoju elektromobilności w Polsce, który zakłada, że w 2025 roku w Polsce miałoby jeździć milion pojazdów napędzanych prądem.

W 2020 r. - jak wynika z planów resortu energii - w Polsce zarejestrowanych powinno być już ok. 75 tys. pojazdów elektrycznych, z czego 70 proc. w aglomeracjach miejskich i obszarach gęsto zaludnionych. W 2025 r. we flocie wykorzystywanej przez administrację publiczną pojazdów napędzanych prądem miałaby być już połowa. 54 tys. pojazdów miałoby być napędzanych CNG, a 3 tys. LNG - wynika założeń planu rozwoju elektromobilności, który we wtorek przedstawiono w resorcie energii.

Plan ma być realizowany w trzech etapach - w fazie pierwszej, do 2018 r. wdrożone mają być programy pilotażowe, które za zadanie będą miały przekonać do elektromobilności. w tym czasie mają też powstać prawne warunki do rozwoju elektromobilności. W fazie drugiej, czyli w latach 2019 - 2020 w wybranych aglomeracjach i wzdłuż sieci TEN- T (Transeuropejskiej Sieci Transportowej) w Polsce ma powstać infrastruktura do ładowania pojazdów elektrycznych. W 32 wybranych aglomeracjach ma już być wtedy 50 tys. pojazdów na prąd i 6 tys. punktów o normalnej mocy ładowania i 400 punktów o dużej mocy ładowania.

W tym czasie - jak zapowiada resort energii - zintensyfikowane będą zachęty do kupowania pojazdów elektrycznych. 

W fazie trzeciej - w latach 2020-2025 - ze względu na coraz większą popularność powstanie moda na pojazdy napędzane prądem, to zaś będzie stymulować na nie popyt. Polska sieć energetyczna będzie już wtedy przygotowana na dostarczenie energii dla ok. miliona elektrycznych pojazdów. Jak wskazują autorzy planu, elektrycznie napędzane pojazdy pozwolą na bardziej efektywne wykorzystanie sieci energetycznych, przede wszystkim w tzw. dolinach nocnych, kiedy to elektrownie produkują prąd, a jego zużycie jest niewielkie. W tym czasie napędzane elektrycznością pojazdy mogłyby być ładowane.

Zobacz także: Coraz bliżej powstania polskiego samochodu elektrycznego

Zobacz także: Księżopolski: Elektromobilność wielką szansą dla Polski

Reklama

Komentarze

    Reklama