Konsekwencje, które się kryją za tą wypowiedzią mogą być rewolucyjne z punktu widzenia geopolitycznego, militarnego i ekonomicznego dla całego świata.
Będąc największym na świecie nabywcą energii – armia Stanów Zjednoczonych (a ściślej mówiąc Departament Obrony) zużywa niemal 2% całej energii zużywanej w tym kraju. Jednocześnie - tego akurat nasze elity polityczne nie zauważają - od kilku dziesięcioleci Stany Zjednoczone angażują się militarnie nie ze względów politycznych czy obrony praw człowieka, tylko głównie ze względu na ochronę wydobycia lub tras tranzytowych dla surowców energetycznych. A więc, aby mieć zapewnioną możliwość funkcjonowania, największy konsument energii, nie dość że musi za nią najwięcej na świecie zapłacić, to jeszcze ponosi dodatkowe gigantyczne koszty na ich “ochronę”. Są one, zarówno materialne jak i polityczne, niestety coraz wyższe. Amerykański wyborca w coraz mniejszym stopniu akceptuje wysyłanie na drugi koniec świata własnych żołnierzy - których w Iraku i Afganistanie zginęło prawie 6,5 tysiąca. To spowodowało, że Departament Obrony zadecydował o wyzwoleniu się z tego zamkniętego kręgu.
Armia Stanów Zjednoczonych ma się w coraz większym stopniu uniezależniać od tradycyjnych źródeł energii. Postawiony cel jest niezwykle ambitny – do 2025 roku 25% energii zużywanej przez Departament Obrony ma pochodzić z odnawialnych źródeł!
Władze amerykańskie uznały jednak, że prace prowadzone przez prywatne korporacje oraz instytuty naukowe nie idą w tempie zadowalającym. Zdecydowano więc, że do poszukiwań alternatywnych źródeł energii zostanie włączony Departament Obrony. Ma on w najbliższych latach przeznaczyć ok. 7 mld dolarów na współpracę z partnerami prywatnymi nad rozwojem solarów, energii geotermalnej, wiatrowej oraz biomasy.
Warto podkreślić, że już dzisiaj prowadzonych jest przez ten organ wiele projektów mających zmniejszyć zależność od importu energii. Na terenie kraju istnieją już jednostki wojskowe samowystarczalne energetycznie tzn. takie, które mogą skonsumować tyle energii ile same wyprodukują!
W 2011 roku tylko Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych prowadziły 194 projekty energetyczne mające na celu pozyskiwanie lub doskonalenie efektywności energetyki odnawialnej! Skala i rozmach z jaką Amerykanie chcą zmniejszyć zależność energetyczną własnych sił zbrojnych nie miała do tej pory miejsca. Należy pamiętać, że to dzięki zaangażowaniu US Army mamy dzisiaj internet, telefony komórkowe, czy też tak szybkie komputery (procesory). Zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w rozwój alternatywnych źródeł energii na pewno świadczy o tym, że władze chcą ograniczyć do minimum angażowanie się w przyszłości w „ochronę źródeł energetycznych” a więc głównie tych na Bliskim Wschodzie.
Z drugiej strony odkrycie skutecznych (tanich) alternatywnych metod pozyskiwania energii całkowicie zmieni układ sił na świecie.
(PM)