Naczelnik Wydziału Ropy Naftowej, Paliw Ciekłych i MAE w ministerstwie gospodarki Miłosz Karpiński w rozmowie z agencją UKR INFORM przekonuje, że Warszawa nie porzuciła projektu ropociągu Odessa- Brody -Płock. Potrzebuje jednak od Azerów pisemnej deklaracji, choćby listu intencyjnego, odnośnie gotowości do dostarczenia przez nich co najmniej 10 mln ton ropy na cele projektu.
Teoretycznie to dobry moment na taką deklarację. W połowie maja rosyjski rząd odstąpił od umowy dotyczącej tranzytu azerskiego "czarnego złota" przez ropociąg Baku- Noworosyjsk. Tym samym eksport tego surowca od 2014 roku będzie odbywał się wyłącznie przez terytorium gruzińskie. Powinien być to zatem czynnik sprzyjający Euroazjatyckiemu Korytarzowi Transportu Ropy Naftowej, którego elementem ma być Odessa- Brody- Płock. W praktyce jednak sytuacja ta uzmysławia nam znamienny fakt, że powodzenie całego projektu nie zależy dziś jedynie od decyzji Baku (notabene wielokrotnie podkreślającego swoją przychylność do inicjowanej przez Polskę inwestycji) .
Zobacz także: Odessa- Brody- Płock. Koniec letargu, ale nie problemów…
Troski Karpińskiego i całego ministerstwa gospodarki powinny bowiem skupiać się przede wszystkim na Gruzji, której stanowisko staje się kluczowe dla planów sprowadzania ropy naftowej znad Morza Kaspijskiego nad Bałtyk. Przede wszystkim! Bowiem harmonogram spółki Sarmatia zawarty w jej studium wykonalności wyraźnie pokazuje, że podpisanie umowy międzyrządowej jest przewidziane jako pierwszy krok ku realizacji tej inwestycji, dopiero kolejnym krokiem są negocjacje w sprawie dostaw ropy naftowej i podpisanie wstępnych umów transportowych. Czyżby rząd miał problem z podpisaniem takiej umowy i próbował stwarzać jedynie wrażenie tego, że wokół projektu coś się dzieje? Jest to prawdopodobne ponieważ jeden z jego elementów stał się politycznie niepewny.
Przeczytaj również: „Zemsta za Gabalę”- Azerbejdżan w energetycznym uścisku Rosji
Tbilisi teoretycznie stanowi element Sarmatii, jednak po dojściu do władzy Gruzińskiego Marzenia, zbudowany przez prezydenta Saakaszwilego sojusz energetyczny z Azerbejdżanem jest systematycznie, metodą małych kroków, rozluźniany. Z drugiej strony postępuje natomiast "pragmatyczna" współpraca gospodarcza z Rosją. W maju stało się to szczególnie widoczne. Gruziński minister energii Kakha Kaladze coraz gorliwiej stara się bowiem zwalczać "azerski monopol" i dywersyfikować dostawy błękitnego paliwa. W jaki sposób? Pierwotnie zaproponował kupno surowca w Rosji, później wycofał się z tej propozycji i zaczął wskazywać na Kazachstan (co w sumie i tak jest kierunkiem związanym z rosyjskim kapitałem). Warto w tym kontekście dodać, że już jesienią ubiegłego roku rząd w Tbilisi podnosił kwestię renegocjacji umów z azerskim potentatem SOCAR-em, a wiosną br. powrócił do tej kwestii. Zapewne sprawa będzie miała ciąg dalszy i koniec- końców odwróci energetyczną strategię słabnącego Saakaszwilego o 180 stopni. A to właśnie prezydent udzielił poparcia Sarmatii, w którą jest zaangażowana również Polska.
Piotr A. Maciążek