Władimir Putin poinformował podczas swojej wizyty w Turcji, że budowa South Stream ("Południowego Potoku") nie będzie realizowana. To gazociąg, który miał przesyłać rosyjskie błękitne paliwo do państw UE (szczególnie Europy Środkowej) omijając Ukrainę dzięki odcinkowi przebiegającemu przez Morze Czarne. Prezydent Rosji podkreślił, że w obecnych realiach tj. sprzeciwu Komisji Europejskiej wobec wspomnianej inwestycji, nie ma sensu jej kontynuować. Zamiast tego możliwa jest realizacja rurociągu dostarczającego surowiec poprzez akwen czarnomorski do Turcji.
Kluczowe pytanie związane z fiaskiem South Stream dotyczy tego czy Rosjanie pogodzą się z tranzytową rolą Ukrainy w zakresie dostaw rosyjskiego gazu na Zachód? Moim zdaniem nie i zmodyfikują swoje plany w taki sposób by i tak dopiąć celu, który miał zostać zrealizowany za pomocą budowy Południowego Potoku. Nieprzypadkowo na przełomie października i listopada br. w przestrzeni medialnej znów pojawiła się kwestia "Jamału 2" a więc inicjatywy zmierzającej do zwiększenia eksportu rosyjskiego gazu do UE przez białoruskie i polskie terytorium. Jednym z elementów działań ukierunkowanych na odświeżenie tej koncepcji była wypowiedź Władimira Majorowa, dyrektora Transgazu (białoruskiej spółki-córki Gazpromu), który podkreślił 21 listopada br., że istniejąca infrastruktura Gazociągu Jamalskiego znajduje się u kresu swoich zdolności przesyłowych a firma rozważa budowę drugiej nitki wspomnianej rury. Tło polityczne tych słów wydaje się niezwykle interesujące.
W dniach 20-21 listopada br. obradowała w Brześciu na Białorusi grupa robocza ds. energii polsko-białoruskiej komisji ds. współpracy gospodarczej. Gremium to spotkało się po raz pierwszy od 4 lat. Delegacjom przewodniczyli: po stronie polskiej wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz a po stronie białoruskiej, wiceminister energetyki Mihhail Mihadiuk. Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl, łączy powyższe spotkanie ze sprawą "Jamału 2" i niewykluczone, że ma rację. Bardzo możliwe, że strona rosyjska podjęła jego temat już 23 października przy okazji spotkania Aleksieja Millera, prezesa Gazpromu, z ambasadorem RP w Rosji, Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz. Tym bardziej, że omawiali oni kwestie dostaw gazu do Polski w tym tranzytu surowca przez polski odcinek Gazociągu Jamał-Europa. Sprawa "Jamału 2" mogła być także poruszana na polsko-białoruskim forum inwestycyjnym, które odbyło się 1 grudnia w Warszawie z udziałem wicepremierów obu krajów, Janusza Piechocińskiego i Michaiła Russyja. Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ), stwierdził zresztą na serwisie mikroblogowym Twitter, że miało ono wymiar energetyczny zarówno w aspekcie inwestycyjnym jak i eksportowym. Innymi słowy rozmowy na temat zwiększenia eksportu rosyjskiego gazu przez Polskę do UE (z pominięciem Ukrainy) mogą mieć już miejsce. Tezę tą uwiarygadnia fiasko budowy Gazociągu South Stream i rosyjska potrzeba znalezienia nowego sposobu na uderzenie w tranzytową rolę państwa ukraińskiego.
Ostatnią kwestią wartą zastanowienia pozostaje to w jaki sposób Gazprom zamierza przekonać władze w Warszawie do swojej inicjatywy? Do tej pory strona polska nie była bowiem zainteresowana budową "Jamału 2" jak Rosjanie zwykli zwać projekt gazociągu, który przez terytorium Białorusi i Polski miałby dostarczać surowiec na Słowację i Węgry (w istocie to tzw. Pieremyczka). W swoim niedawnym tekście odpowiedziałem na to pytanie. Gazprom może zaproponować Polsce po prostu realizację drugiej nitki Gazociągu Jamalskiego w kierunku Niemiec. W takim wariancie politycznego wsparcia dla całej koncepcji udzieliłby Rosjanom zapewne Berlin (szczególnie SPD i wicekanclerz Sigmar Gabriel). Co ciekawe taki zamysł idealnie wkomponowywałby się także w pomysł budowy nowego połączenia gazowego pomiędzy Polską i Ukrainą, nagłaśnianego przez lokalne media od...kilku tygodni. Wspomniany interkonektor skutecznie wspierałby na poziomie medialnym (czy faktycznym to już inna sprawa) solidarność z Ukrainą...