Fico stwierdził, że temat rewersu gazu jest nieaktualny ponieważ usłyszał od prezydenta Ukrainy, iż „nie jest on w chwili obecnej potrzebny w związku z zabezpieczeniem dostaw surowca”. Tymczasem jeszcze 28 listopada ukraiński minister energetyki i przemysłu węglowego Eduard Stawicki z satysfakcją odnotowywał, że Bratysława zgodziła się na uruchomienie dostaw błękitnego paliwa z Zachodu nad Dniepr poprzez rewers w Baranowiczach...
W obliczu głębokich niepokojów do jakich dochodzi obecnie na Ukrainie w związku z niepodpisaniem przez ten kraj umowy stowarzyszeniowej z UE, porzucenie jednego z kluczowych elementów uniezależniających Kijów od dostaw gazu z Rosji nie dziwi i zaskakuje zarazem...
Naturalne wydaje się bowiem ustabilizowanie w mniejszym bądź większym stopniu rosyjsko- ukraińskich relacji energetycznych w związku z wyhamowaniem procesu integracji europejskiej państwa nad Dnieprem. Z pewnością będzie to zresztą główny temat rozmów Wiktora Janukowycza i Władimira Putina podczas nadchodzącej wizyty ukraińskiego prezydenta w Moskwie.
Z drugiej jednak strony zadziwia szybkość i skala energetycznego zwrotu władz Ukrainy znanych dotąd raczej z polityki dywersyfikującej dostawy surowców energetycznych (rozwój sektora łupkowego, próby włączenia się w projekt Gazociągu Transanatolijskiego, Adriatyckiego Korytarza Gazowego, czy właśnie rewersu błękitnego paliwa przez terytorium Słowacji). W obliczu skali protestów antyrządowych nad Dnieprem rewelacje premiera Fico mogą przecież zostać szybko wykorzystane przez opozycje. No chyba, że nie ma to już dziś większego znaczenia, bo administracja Wiktora Janukowycza nie zamierza podejmować z protestującymi żadnego dialogu? Warto w tym kontekście przypomnieć, że wbrew oczekiwaniom komentatorów nie doszło do dymisji rządu Mykoły Azarowa.