Pod koniec sezonu grzewczego, w połowie kwietnia br. zapasy gazu w podziemnych magazynach znajdujących się na terytorium Ukrainy mogą osiągnąć nienotowane w historii minimum tj. 5 mld m3 surowca. Taki stan rzeczy ma wynikać z działań władz w Kijowie, które z powodu długów Naftohazu wobec Gazpromu sięgnęły po zmagazynowane błękitne paliwo. W połowie stycznia dzienny pobór gazu z miejsc jego składowania wyniósł 60 mln m3 (co przekładało się na zapasy rzędu 13,1 mld m3 surowca), pod koniec lutego, choć średnia temperatura dobowa wzrosła, jest to już natomiast 100- 105 mln m3 (w magazynach znajduje się już tylko 9,1 mld m3 gazu). Według źródeł zbliżonych do Naftohazu drenaż rezerw może być jeszcze większy ponieważ nie ma szans na szybkie porozumienie z Gazpromem. Sytuacja ta może oznaczać problemy z świadczeniem dostaw gazu na Zachód, szczególnie jeżeli przedwiośnie okaże się chłodne.
Warto zwrócić uwagę na to, że powyższe informacje pojawiają się tuż przed energetycznym szczytem Rosji i UE, który będzie miał miejsce w połowie marca. Jego kluczowym elementem będzie próba wynegocjowania przez Kreml rozluźnienia gorsetu trzeciego pakietu energetycznego (zakłada on rozdział dystrybucji energii od jej wytwarzania i sprzedawania) wobec projektów realizowanych przez Gazprom. Chodzi m.in. o infrastrukturę OPAL tj. lądową odnogę Nord Streamu, której przepustowość Rosjanie mogą dziś wykorzystywać jedynie w połowie. Już w marcu sytuacja ta może się jednak zmienić jeśli na użycie 100 proc. przepustowości zgodzi się Komisja Europejska. Z pewnością ryzyko wstrzymania dostaw rosyjskiego gazu do UE przez Ukrainę może wpłynąć na decyzję unijnych urzędników (z tego powodu informacje na ten temat należy analizować pod kątem ewentualnej dezinformacji). W takim wypadku realne stanie się przekierowanie lwiej części surowca płynącego dziś przez gazociągi nad Dnieprem do Nord Streamu.