Reklama

Turcja wydała oświadczenie, z którego wynika, że po wizycie kilku szefów państw na obchodach upamiętniających wydarzenia z 1915 roku, będzie zmuszona ponownie rozważyć współpracę z wieloma krajami, ponieważ w jej ocenie straciły one neutralność. To nie wpłynie zapewne na budowę elektrowni atomowej Akkuyu, jednak nie należy zapominać, że istnieje jeszcze bardzo ważna dla Rosji kwestia gazociągu Turkish Stream (to rura, którą po dnie Morza Czarnego rosyjski gaz ma płynąć do Turcji i dalej przez Grecję do krajów UE).

Szef rosyjskiego MSZ, Siergiej Ławrow, komentując wizytę prezydenta Władimira Putina w Erywaniu, powiedział, że "każdy kraj podejmuje takie decyzje suwerennie i Rosja zrobiła to dawno temu."

"To jest zupełnie naturalne, że prezydent był z innymi partnerami w Erywaniu" - dodał rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow. Powiedział również, że ,,To bardzo ważne, aby dokładnie przeanalizować przemówienie prezydenta Putina i nie zapominać, że Turcja jest naszym strategicznym partnerem. Uważamy, że perspektywy dla rozwoju dalszej współpracy są szerokie. "

Oświadczenia mogłyby podziałać uspokajająco na Ankarę, gdyby nie słowa Putina, że ​​wydarzenia z 1915 ,,są nazywane ludobójstwem". Turcja wyraziła w związku z nimi poważny niepokój.

Warto nadmienić, że budowa Turkish Stream już wcześniej wywoływała znaczące kontrowersje w Turcji. Wiążą się one m.in. z potrzebą uzyskania dodatkowych zezwoleń na realizację projektu. Media nie precyzują ich rodzaju, ale sytuacja doprowadziła do braku porozumienia ws. obniżenia cen rosyjskiego gazu dostarczanego nad Bosfor. Choć spodziewano się zawarcia umowy dyskontowej w marcu 2015, Turcja nie podpisała porozumienia do tej pory. Inną osią sporu jest odizolowanie BOTAS (tureckiego potentata energetycznego) od budowy Turkish Stream, co oczywiście nie jest zgodne z interesami Ankary i generuje kolejne ognisko konfliktu.

Wszystkie te fakty wskazują, że wizyta prezydenta Rosji w Armenii i jego uwagi o "ludobójstwie Ormian" mogą realnie wpłynąć na energetyczne interesy FR. Mało prawdopodobnym jest bowiem to, że tureckie władze nie wykorzystają tej okazji do osiągnięcia zupełnie pragmatycznych celów.

(JK)

Reklama
Reklama

Komentarze