Mocne słowa premiera Republiki Iraku padły tuż po potwierdzeniu przez drugi największy amerykański koncern naftowy Chevron zakupu 80% udziałów w dwóch blokach Kurdystanu. Transakcja dokonana bez udziału rządu centralnego w Bagdadzie, to kolejny przykład prób uniezależniania się autonomicznego regionu Kurdystanu ze stolicą w Arbeli (Irbilu) w sektorze naftowym po podpisanej w październiku ub.r. umowie z Exxon Mobile.
Z drugiej strony, koncerny zagraniczne nie ułatwiają zadania rządowi federalnemu Iraku. W ciągu ostatniej dekady rząd Kurdystanu podpisał z nimi 48 kontraktów na eksplorację lub wydobycie gazu i ropy naftowej.
Podpisany przez Arbelę i Exxon Mobil w październiku, a ogłoszony przez Kurdów w listopadzie ub.r. kontrakt, jest od tego czasu nieustannie kwestionowany przez Bagdad. Premier al-Maliki i obecny wicepremier ds. Energii Husayn asz-Szahristani apelują zarówno do dyrektora Exxon Mobil, władz kurdyjskich, jak i do prezydenta Stanów Zjednoczonych, aby zrewidowali kwestionowaną umowę.
Maliki udał się nawet osobiście do Texasu w grudniu ub.r., aby omówić te kwestie z dyrektorem generalnym Exxon Mobil, Rexem Tillersonem. Mimo, iż rozmowy nie przyniosły pożądanych przez irackiego premiera skutków (Exxon ogłosił w kwietniu br., że zamierza przestrzegać porozumień z Kurdystanem) ogłosił on potem, że umowa "jest zamrożona", nielegalna i nie może być realizowana. Kurdystan odrzucił takie stanowisko, i wnioskując z postawy Exxonu, można domniemywać iż prace eksploracyjne w regionie autonomicznym trwają.
Ostatnie oświadczenie Malikiego miało w założeniu wzmocnić pozycję negocjacyjną jego rządu z rządem Kurdystanu. Powołał się on na prezydenta Baracka Obamę, który miał "wyrazić swoje obawy o stabilność regionu w związku z kontraktem Exxon Mobil i regionem Kurdystanu".
Anonimowe źródło z Waszyngtonu uchylając rąbka tajemnicy nt. treści owego listu, przekazało, iż rzeczywiście Obama odradził amerykańskim koncernom podpisywanie kontraktów z Kurdystanem, ze względu na niestabilną sytuację polityczną - tarcia z rządem centralnym, ale podkreślił, że prezydent USA nie ma władzy, aby dyktować im co mają robić.
Mimo wszystko Bagdad ciągle ma w zanadrzu pewne instrumenty nacisku na Arbelę. Przede wszystkim główne rurociągi eksportowe w tym ten do tureckiego portu Ceyhan, którym musiałby płynąć każdy większy eksport z Kurdystanu, a także terminale eksportowe i rafinerie według prawa należą do niego. Po drugie, rząd centralny kontroluje przepływy pieniężne związane z całym eksportem irackim - a więc również dochody ze sprzedaży ropy. Wymaga to zatem osiągnięcia porozumienia między wszystkimi stronami (Bagdad, Arbela, Exxon), gdyż na konflikcie traci każda z nich.
Marcin Toboła