Reklama

Portal o energetyce

South Stream- ukraiński samobój Moskwy

  • fot. mil.ru
    fot. mil.ru

Od 1 stycznia 2013 roku Ukraina będzie importować gaz z Niemiec przez terytorium Węgier.



Taką informację podał minister energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy Jurij Bojko na antenie telewizji Inter. Gaz pozyskiwany od spółki RWE ma być znacznie tańszy od kupowanego przez państwowy Naftohaz od Gazpromu. Planowane oszczędności z tego tytułu wyniosą  według wstępnych obliczeń 2 mld USD. To w sumie dość zabawna sytuacja ponieważ "niemiecki gaz" jest w istocie surowcem rosyjskim. Tymczasem różnica w cenie wynosi prawie  70 USD na tysiącu m3  (zachodni surowiec kosztuje 360 USD za tys m3).

Eksperci twierdzą, że Ukraina jest w stanie zakupić na europejskich rynkach spot i importować  do 20 mld m³ gazu ziemnego rocznie, począwszy od 2015-2016 roku. Jednocześnie Naftohaz w przyszłym roku planuje zmniejszyć swoje zakupy od Gazpromu. Rosjanie twierdzą, że takie postępowanie jest niezgodne z obecnie obowiązującym kontraktem.

Powyższe wydarzenia to chyba najbardziej zdecydowana odpowiedź władz w Kijowie jaką można sobie było wyobrazić w kontekście gazowej propozycji jaką złożyli naddnieprzańskiemu sąsiadowi Rosjanie. Nieco ponad miesiąc temu  premier Mykoła Azarow potwierdził, że rząd w Kijowie otrzymał od Moskwy propozycję przystąpienia do Unii Celnej w zamian za obniżkę gazu. Chodziło o 160 USD za m3 gazu, dla porównania w trzecim kwartale tego roku jego cena dla Ukrainy wynosiła 426 USD za m3.

To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej... Ekipa Janukowycza rozpoczyna bowiem energetyczną wojnę z Moskwą pchana presją South Streamu, którego budowa rusza 7 grudnia br. W październiku dowiedzieliśmy się, że Ukraina jest zainteresowana połączeniem z Gazociągiem Transanatolijskim (TANAP) stanowiącym pierwszy etap południowego korytarza gazowego UE. Chce także uczestniczyć w projekcie AGR (azersko- gruzińsko- rumuński interkonektor, który pozwoli transportować skroplony gaz z Morza Kaspijskiego do Europy). W tym kontekście trzeba wspomnieć również o planowanym terminalu LNG, który powstanie niedaleko Odessy.

Jak widać South Stream może odnieść odwrotny od planowanego na Kremlu efekt. Zamiast narzędzia nacisku na pozbawioną roli tranzytowej Ukrainę uzyska on jedynie sąsiedztwo asertywnego kraju, który choć dużym wysiłkiem to jednak wywalczy sobie sporą niezależność energetyczną. Ta w realiach Europy Wschodniej szybko może przełożyć się również na polityczną.

Piotr A. Maciążek
Reklama

Komentarze

    Reklama