Reklama

Wartość baryłki ropy typu Brent spadła do poziomu 76,87 $ [1]. Tym samym 13 listopada została przełamana psychologiczna bariera 80 $ a większość globalnych instytucji finansowych prognozuje dalszą redukcję cen. Dla Rosji, której budżet w lwiej części oparty jest na sprzedaży węglowodorów to duży problem, tym bardziej, że eksportowana przez ten kraj ropa typu Urals jest tańsza od pozyskiwanej na Morzu Północnym mieszanki Brent. 

"Czarne złoto" coraz bardziej tanieje głównie ze względu na postępującą rewolucję łupkową w USA, zwiększające się wydobycie państw spoza OPEC, brak redukcji wydobycia przez członków wspomnianego kartelu oraz wzmacniającego się dolara. Powyższe czynniki znajdują odzwierciedlenie w prognozach największych banków inwestycyjnych: 

Według JP Morgan jeżeli OPEC nie podejmie w listopadzie decyzji o ograniczeniu wydobycia to wartość baryłki Brent powinna pod koniec br. kształtować się na poziomie 70 $ a w styczniu na krótko osiągnąć wartość 65 $. W 2015 r. średni koszt mieszanki pozyskiwanej na Morzu Północnym powinien wynieść 82 $ a w 2016 r. 88 $ [2]. 

Dla porównania Goldman Sachs prognozuje średnią cenę Brent w pierwszym kwartale 2015 r. na poziomie 85 $. Jego zdaniem rok 2015 na rynkach naftowych będzie charakteryzował się cenową presją z powodu nadpodaży surowca i dopiero w późniejszym okresie dojdzie do stabilizacji [3]. 

Prognozy instytucji finansowych nie są oparte o dane z sufitu. Niemal wszystkie czynniki sprzyjają bowiem długoterminowym obniżkom cen ropy. Ograniczony wzrost mogłaby wywołać jedynie decyzja OPEC o zmniejszeniu wydobycia surowca. Na to się jednak nie zanosi, kartel nie wysyła bowiem żadnych sygnałów w tym zakresie. Poza tym 6 listopada przedstawił on raport, w którym podkreślił, że w 2015 r. globalny popyta na ropę m.in. ze strony państw słabo rozwiniętych wzrośnie o 700 tys. baryłek (zupełnie inaczej twierdzi MFW). Co można odczytywać raczej w kategoriach nadziei na przyszłoroczną samoregulację cenową [4].  

Jak widać Moskwa na dłuższy czas będzie musiała pogodzić się z niskimi cenami ropy naftowej oscylującymi na poziomach znajdujących się poniżej 90 $ za baryłkę, co dla gospodarki tego kraju będzie bardzo trudne. Spadek wartości "czarnego złota" tylko o jeden dolar zmniejsza przychody rosyjskie o około 80 mld rubli, czyli 2,1 mld $ [5]. Tymczasem w 2010 roku zyski z eksportu ropy i produktów naftowych stanowiły 44% dochodów budżetowych Rosji [6]. Zdaje sobie z tego sprawę Władimir Putin [7], który w rozmowie ze stacją Russia Today stwierdził: 

Bierzemy pod uwagę wszystkie scenariusze włącznie z tzw. katastrofalnym spadkiem cen ropy, który jest możliwy a my to przyznajemy...

Władimir Putin

Zresztą już podczas październikowego szczytu Azja - Europa prezydent Rosji przyznał, że w jego kraju może dojść do korekty ustawy budżetowej w związku z postępującą redukcją wartości "czarnego złota"[8]. Wtedy słowa te brzmiały jeszcze dość nieśmiało, w ostatnim tygodniu potwierdził je jednak premier FR Dmitrij Miedwiediew [9].  

Niskie ceny surowca nie są natomiast problemem dla Stanów Zjednoczonych przeżywających boom łupkowy. Urząd Informacji Energetycznej USA (U.S. Energy Information AdministrationEIA) twierdzi, że wartość baryłki Brent w 2015 r. wyniesie średnio 83 $. Mimo to wzrost wydobycia amerykańskiej ropy łupkowej szacuje się na około 850 tys. baryłek dziennie. Szef EIA, Adam Sieminski twierdzi [10], że w dłuższej perspektywie: 

Niższe ceny mogą ograniczyć aktywność wydobywczą w niektórych amerykańskich basenach o niższej opłacalności wydobycia, ale łączna krajowa produkcja ropy powinna wzrastać w następnych latach. Bowiem cena ropy będzie wystarczająco wysoka, aby przy wyraźnym spadku kosztów wydobycia i rosnącym popycie produkcja była odpowiednio opłacalna.

Szef EIA, Adam Sieminski

Gdzie w realiach powyższych danych i wypowiedzi ulokować więc granicę rentowności amerykańskich łupków? 

W październiku według Międzynarodowej Agencji Energii wynosiła ona 80$, natomiast zdaniem Fitch 70 $ [11]. Dziś, a więc zaledwie 30 dni później, władze Dakoty Północnej twierdzą, że ropa WTI (tańsza od Brent) musiałaby spaść do poziomu 42 $ za baryłkę, aby boom przygasł [12]. To jednak biorąc pod uwagę potrzeby gospodarki Stanów Zjednoczonych poziom nierealny. Waszyngton najprawdopodobniej nie będzie zainteresowany redukcją wartości cen ropy głęboko poniżej 70 $ tym bardziej, że mogłoby to skłonić Saudów do aktywniejszego przeciwdziałania trendowi spadkowemu. Poza tym nikomu nie zależy na tym, by długotrwale zdestabilizować Rosję lub pchnąć ją do działań o trudnym do określenia skutku dla globalnego ładu politycznego i ekonomicznego. Obecne działania koordynowane przez Waszyngton (i zapewne konsultowane z Rijadem) dążą raczej do utemperowania ambicji tego państwa. 

Reklama

Komentarze

    Reklama