Reklama

Odbicie na rynku ropy naftowej jakie obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach, pozwoliło na chwilę odetchnąć tak spółkom wydobywczym jak i producentom.
W połowie lutego ceny ropy spadły poniżej 28 $ za baryłkę. Od tego momentu nastąpił cenowy zwrot i czarne złoto dotarło znowu powyżej 50 $. To spora dynamika zmian.

Zachęta cenowa stała się bodźcem dla producentów surowca nie tylko z regionu Bliskiego Wschodu. Od dłuższego czasu mogliśmy bowiem obserwować stały, choć nie dynamiczny wzrost liczby czynnych wież wiertniczych w USA, których liczba znowu zaczęła oscylować wokół 400. To oznaka większego optymizmu rynkowego. W tym samym czasie na rynku pojawiła się długo oczekiwana ropa irańska, z kolei swoje rynkowe aspiracje zaczęli też zgłaszać – poprzez zapowiedzi zwiększenia produkcji - Irakijczycy i Libijczycy. Jednak w czerwcu ceny ropy znowu zaczęły spadać a na rynku dominują obawy - czy to tylko korekta czy może zmiana trendu i zapowiedź głębszych spadków? 

Obserwując ceny ropy, oprócz danych dotyczących produkcji -o czym za chwilę- warto obserwować notowania amerykańskiego dolara. Słabnący $ to zawsze dobry sygnał dla ropy i odwrotnie, rosnący w siłę „zielony” to z kolei oznaka kłopotów dla cen ropy.

Ale spójrzmy na inny sygnał. Reuters poinformował w piątek, że lipcowe wydobycie w państwach zrzeszonych w OPEC wzrosło o 100 tys. baryłek dziennie, osiągając tym samym najwyższy poziomu w historii, to jest 33.41 mln baryłek dziennie. Ten wzrost to przede wszystkim zasługa Iraku oraz Nigerii choć i Libia stara się pozycjonować swój towar na rynku. Jeżeli zapowiedzi Nigerii, Libii i Iraku zostaną spełnione to jeszcze w tym roku będą one gotowe do ulokowania kolejnych 3 mln baryłek dziennie. Podaż wzrośnie więc wyraźnie, co może wpłynąć niekorzystnie na ceny ropy w dłuższym horyzoncie czasowym.

Zobacz także: Państwo zwiększa kontrolę nad zapasami interwencyjnymi ropy

 

Reklama
Reklama

Komentarze