Nowe sankcje USA nałożone na Rosję uniemożliwiają pozyskiwanie średnio i długoterminowego finansowania w dolarach kilku rosyjskim spółkom i bankom (z branży energetycznej Rosnieftowi i Novatekowi). Nie zamrażają one jednak ich aktywów ani nie zakazują amerykańskim firmom prowadzenia z nimi interesów. Administracja prezydenta Baracka Obamy skonstruowała zatem restrykcje w taki sposób by maksymalnie uderzyć w Rosję i w jak najmniejszym stopniu zaszkodzić własnym podmiotom gospodarczym. Nieuchronnie zbliżamy się jednak do momentu, w którym konieczne będzie podjęcie bardziej zdecydowanych działań. Czy Waszyngton jest na to gotowy nawet jeżeli nie dojdzie do porozumienia z Europejczykami?
Wprowadzone przez Stany Zjednoczone sankcje będą dla Kremla bardzo bolesne. Już w czerwcu, największa rosyjska firma naftowa miała bardzo duże problemy z pozyskiwaniem finansowania w zachodnich bankach. Nie chciały one wtedy kredytować transakcji kupna przez BP produktów naftowych z Rosnieftu. Nowe restrykcje amerykańskie wielokrotnie spotęgują te kłopoty. W grę nie wchodzi już jedynie finansowanie bieżących potrzeb gotówkowych, ale także strategicznych inwestycji koncernów z Rosji. Rosnieft ma w najbliższym czasie wydać olbrzymie środki m.in. na infrastrukturę ropociągu Syberia Wschodnia- Ocean Spokojny, czy gigantyczny kompleks petrochemiczny Nachodka na Dalekim Wschodzie (lista inwestycji jest długa). W kolejce czekają także projekty wydobywcze. Dotychczasowe złoża wyczerpują się, nowe wymagają gigantycznych nakładów. Rosja już dziś ma z tym wielki problem. Drenaż finansowy związany z aneksją Krymu powoduje, że środki na zagospodarowywanie nowych pokładów węglowodorów będą -jak zapowiedział premier FR Dmitrij Miedwiediew- lokowane na Syberii i Morzu Kaspijskim... Na inne obszary brakuje pieniędzy. Analogiczna sytuacja dotyka Novatek- drugiego z energetycznych potentatów, którego objęły sankcje. Jest on właśnie w trakcie wdrażania gigantycznego projektu Jamał LNG.
Nowe restrykcje wymierzone w Rosję są więc bolesne, ale nie powalą jej na kolana. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom prezydenta Baracka Obamy nie mają charakteru sektorowego. To sankcje punktowe o ograniczonym zakresie dotkliwości. Nie ograniczają one np. w żadnym stopniu przepływu nowoczesnych technologii wydobywczych do rosyjskich spółek. Tymczasem to właśnie taki ruch sparaliżowałby sporą część strategicznych inwestycji Kremla i uderzył w jego fundament gospodarczy (zdaniem Bloomberga straty z tego tytułu wyniosłyby ponad 8 bln $).
Prezydent Barack Obama oficjalnie dawał już do zrozumienia, że nie zamierza jednostronnie osłabiać pozycji amerykańskich firm prowadzących na terenie Rosji liczne interesy (np. ExxonMobil) względem ich europejskich konkurentów. Dotrzymał słowa. Jego administracja skonstruowała sankcje w taki sposób by maksymalnie uderzyć w Rosję i w jak najmniejszym stopniu zaszkodzić własnym firmom. Zbliżamy się jednak do momentu, w którym konieczne będzie podjęcie bardziej zdecydowanych działań. Chodzi o wdrożenie sankcji obejmujących całe sektory rosyjskiej gospodarki i obejmujące nie tylko ograniczenia kredytowe, ale również technologiczne oraz zamrożenie aktywów. Czy Waszyngton jest gotowy na uruchomienie takiego scenariusza nawet jeżeli nie dojdzie do porozumienia z Europejczykami?