Już jesienią ubiegłego roku nowy rząd gruziński podnosił kwestię renegocjacji umów z azerskim potentatem energetycznym SOCAR-em, a wiosną br. -przynajmniej deklaratywnie- powrócił do tej kwestii. To właśnie wtedy zrezygnował także z usług tego koncernu w kontekście prowadzonej w Gruzji gazyfikacji i powołał państwową spółkę, która ma się tym zająć. Jak się okazuje był to jedynie przedsmak coraz bardziej dynamicznych ruchów przełamujących status quo po stronie Tbilisi.
W maju br. minister energii w rządzie Bidziny Iwaniszwilego- Kakha Kaladze coraz gorliwiej podnosił kwestię przełamania „azerskiego monopolu" i dywersyfikacji dostaw gazu. Zaproponował m.in kupno tego surowca w Rosji, ale szybko wycofał się z tej propozycji. Brzmiała ona bowiem paradoksalnie, przecież u genezy budowania energetycznego sojuszu gruzińsko- azerskiego stało silne uzależnienie Gruzji od rosyjskich źródeł energii. Kaladze zaczął więc w kontekście dywersyfikacyjnym mówić o Kazachstanie, mimo że de facto i ten kierunek jest silnie związany z Kremlem.
Czytaj także: Rosja i Azerbejdżan podzielą Europę na energetyczne strefy wpływów?
Nie lepiej nowa polityka rządu Bidziny Iwaniszwilego wygląda w kontekście energii elektrycznej. Lipiec br. jest szczególnie bogaty w informacje na ten temat. Ministra Kaladze odwiedziła bowiem delegacja firmy RusHydro, obok Inter Rao potentata w produkcji prądu w Rosji. Jego zdaniem "choć nie podjęto jeszcze żadnych decyzji to jednak przypuszczalnie strony dojdą do porozumienia w sprawie konkretnych projektów". Jakich? Na początek mówi się o elektryfikacji 40 gruzińskich wsi, ale biorąc pod uwagę profil biznesowy RusHydro z pewnością w grę będzie wchodzić prędzej czy później wspólna budowa elektrowni wodnych.
Jakby tego było mało 16 lipca gruchnęła wiadomość o tym, że Gruzja zamierza zbudować linię elektroenergetyczną do Rosji... Ma być gotowa już w 2017 roku. Prezes Zarządu państwowej spółki Electrosystem Sulkhan Zumburidze z rozbrajającą szczerością stwierdził, że "jednym z głównych celów tej inwestycji jest ustanowienie ściślejszych kontaktów z Rosją". Istotny jest także kontekst tego wydarzenia, paradoksalnie w grudniu 2012 roku oddano do użytku nowe linie elektroenergetyczne łączące Gruzję i Azerbejdżan.
Dopiero kiedy uzmysłowimy sobie jak niewiele czasu minęło w Gruzji od wyborczej przegranej partii Saakaszwilego zaczynamy dostrzegać ogrom zmian w polityce energetycznej tego kraju. Systematycznie nabiera ona oblicza prorosyjskiego i antyazerskiego. W energetyce takie nagłe zwroty zdarzają się bardzo rzadko ponieważ jest to sektor oparty na inwestycjach długoterminowych. Właśnie dlatego opisywane powyżej wydarzenia powinny nas szczególnie niepokoić w kontekście prozachodniej orientacji Gruzji.
Piotr A. Maciążek