Reklama

Na początku września br. w Moskwie zakończyła się pierwsza tura "negocjacji gazowych" pomiędzy Rosją i władzami separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej [1]. Przedmiotem rozmów było uregulowanie wszelkich kwestii związanych z przesyłem rosyjskiego błękitnego paliwa na terytoria kontrolowane przez rebeliantów (co z punktu widzenia prawa międzynarodowego jest nielegalne). Stało się to możliwe po zajęciu przez nich pasa przygranicznego rozciągającego się pomiędzy Donieckiem a Morzem Czarnym. Przez ten obszar biegną bowiem w kierunku Donbasu dwa gazociągi z okolic Rostowa nad Donem. Ponadto w rękach separatystów znajdują się również dwa podziemne magazyny gazu - Wergunskoje i Krasnopopowskoje - zlokalizowane w regionie Ługańska o łącznej objętości 825 mln m3 [2]. W lecie znajdowało się w nich 196 mln m3 surowca. 

Według informacji agencji Ria Novosti przedstawiciele tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Rosji osiągnęli na początku października porozumienie w kwestii dostaw błękitnego paliwa. "Premier" wspomnianego terytorium separatystycznego, Aleksandr Zacharczenko poinformował, że "surowiec, który będzie dostarczany od strony rosyjskiej będzie tańszy od tego, który dostaną Ukraińcy". Depesza agencyjna nie precyzuje czy miałby on pochodzić z Gazpromu, nie wymienia również z nazwisk oficjeli rosyjskich, którzy uczestniczyli w rozmowach gazowych z rebeliantami [3]. 

Kwestia dostaw błękitnego paliwa z Rosji do Donbasu budzi żywe reakcje po stronie ukraińskiej. Dominuje w nich jednak nie tyle oburzenie na kolejne łamanie przez Kreml wszelkich norm prawa międzynarodowego, co raczej strach przed kolejną ofensywą separatystów wspomaganych przez rosyjskie siły zbrojne. Dzerkało Tyżnia zwraca uwagę na to, że infrastruktura przesyłowa znajdująca się w posiadaniu separatystów może okazać się niewystarczająca w kontekście potrzeb gazowych obszarów znajdujących się pod ich jurysdykcją. Zdaniem tygodnika może ich to skłonić do próby przejęcia kontroli nad gazociągiem Sojuz o przepustowości 26 mld m3 przebiegającego przez Nowopsków w kierunku Połtawy. Jest on odpowiedzialny za 1/4 wolumenu surowca eksportowanego przez Ukrainę na Zachód. Gazeta podkreśla, że obecna lokalizacja walk toczonych przez rebeliantów i siły rządowe mimo obowiązującego rozejmu już teraz może wskazywać na ofensywę ukierunkowaną na przejęcie magistrali. Gazeta kreśli także drugi cel ataku: połączenie gazowe biegnące z okolic Kramatorska do Mariupola. Obecnie to jedyne źródło energii dla znajdującego się w tym mieście przemysłu ciężkiego. Przebieg tej infrastruktury - jak zaznacza Dzerkało Tyżnia - pokrywa się z przebiegiem tzw. strefy buforowej, która ma oddzielić siły rządowe od separatystów [4]. 

Anonsowany przez agencję Ria Novosti sukces rozmów dotyczących dostaw rosyjskiego błękitnego paliwa do tzw. Donieckiej Republiki Ludowej świadczy najprawdopodobniej o tym, że Rosja zamierza dalej eskalować konflikt na wschodzie Ukrainy. Kreml mógł przecież z łatwością uzależnić kwestię sprzedaży temu państwu dodatkowego wolumenu gazu od zaopatrzenia separatystów w surowiec poprzez ukraiński system przesyłowy.  Mimo to nie zrobił tego. Dlatego sukces negocjacji gazowych prowadzonych przez Moskwę, Kijów i Brukselę wydaje się dziś niemal niemożliwy. Strona rosyjska najprawdopodobniej zdecydowała już o zmaksymalizowaniu swojej presji energetycznej na Ukrainę podczas nadchodzących zimowych miesięcy. Stąd m.in. podejmowane przez Gazprom działania zmierzające do maksymalnego ograniczenia dostaw rewersowych świadczonych nad Dniepr z kierunku polskiego, słowackiego i węgierskiego.  

Zaopatrzenie separatystów w gaz ma najprawdopodobniej pokazać, że jedynie jakaś forma porozumienia z Rosją pozwoli Ukrainie na normalne funkcjonowanie. W szczytowym momencie zimowych mrozów przekaz ten stanie się dla ogółu społeczeństwa ukraińskiego bardzo wymowny. Z tego samego powodu możliwa jest realizacja scenariusza zaprezentowanego przez Dzerkało Tyżnia w części odnoszącej się do odcięcia Mariupolu od dostaw gazu. Tym bardziej, że miasto to obok lotniska w Doniecku, czy węzła komunikacyjnego w Debalczewie może okazać się dla separatystów niezbędne w kontekście logistycznej optymalizacji terenów, które kontrolują. Jest to najwyraźniej zrozumiałe także dla władz w Kijowie o czym świadczy decyzja o przeniesieniu siedziby gubernatora obwodu donieckiego z tego miasta do Kramatorska.  Odnośnie ofensywy rebeliantów ukierunkowanej na zdobycie kontroli nad gazociągiem Sojuz pozostaję jednak sceptyczny. Wszelkie kłopoty z tranzytem gazu przez Ukrainę są mile widziane w Moskwie i wzmacniają jej pozycję w Brukseli w kontekście wyłączenia gazociągów OPAL i South Stream spod reżimu unijnego prawa energetycznego. Niemniej intencją Rosji jest ich przypisanie Ukrainie. Tymczasem jak pokazał casus zestrzelenia malezyjskiego Boeinga przez separatystów - ich działania obciążają w oczach Zachodu przede wszystkim konto Kremla.

Reklama

Komentarze

    Reklama