Reklama

Rosyjskie naciski na Białoruś

Ukrócając tzw. aferę rozpuszczalnikową1 Rosjanie ograniczyli władzom w Mińsku możliwość nielegalnego zarobkowania na posiadanych przez nie rafineriach (zyski z tego tytułu stanowiły około 30% budżetu centralnego) co w połączeniu z niepodpisaniem długoterminowego kontraktu na dostawy rosyjskiej ropy naftowej na Białoruś wzmogło presję prywatyzacyjną na Aleksandrze Łukaszence. Zaowocowała ona doniesieniami o możliwym przejęciu zakładów petrochemicznych w Mozyrzu i Nowopłocku przez spółkę/i z Rosji.

Pod koniec grudnia ur. władze w Mińsku oficjalnie poinformowały o tym, że zamierzają wystawić na sprzedać 42,76 % akcji rafinerii w Mozyrzu. Rosnieft posiadający obecnie ponad 42 % aktywów tego przedsiębiorstwa otrzymał propozycję udziału we wspomnianym programie prywatyzacyjnym. Jest więc wysoce prawdopodobne, że rosyjski potentat naftowy uzyska pełną kontrolę nad kluczowym białoruskim zakładem petrochemicznym, posiadającym wielkie znaczenie dla całego regionalnego rynku paliwowego. Jego zdominowanie jest kluczową strategią Kremla i powiązanych z nim spółek.

Rosyjskie próby uzyskania dominacji nad regionalnym rynkiem paliwowym

Region bałtycki jest zaopatrywany przez rafinerie rosyjskie, białoruskie, litewskie Możejki (znajdujące się w rękach PKN Orlen) oraz fiński zakład petrochemiczny w Parvoo. Udana dla Rosjan prywatyzacja sektora paliwowego na Białorusi będzie równoznaczna z zakończeniem pierwszego etapu walki o uzyskania dominacji nad całym lokalnym rynkiem. Proces ten będzie skutkował coraz większym zainteresowaniem Kremla polskimi spółkami petrochemicznymi. Tym należy tłumaczyć wrzutkę informacyjną dziennika ekonomicznego Wiedomosti z ubiegłego roku, według której PKN Orlen w zamian za preferencyjne dostawy ropy naftowej miał zaoferować Rosnieftowi rafinerię w Możejkach i udział w polskim rynku naftowym.

Polsko- rosyjskie negocjacje

Rosjanie rozpoczęli tym samym sondowanie jakiejś formy porozumienia ze stroną polską (stawką w tej grze jest dostęp do nadwiślańskiego rynku, ewentualnie Możejek). Z pewnością ich pozycję negocjacyjną poprawiają kontrakty na dostawy ropy naftowej zawarte przez Rosnieft z Grupą Lotos i PKN Orlen. Przewidują one możliwość dostaw surowca drogą morską, mogą zatem ograniczyć wolumen przesyłany „Przyjaźnią”. Tymczasem to właśnie z zysków czerpanych z tego rurociągu PERN finansuje rozbudowę gdańskiego naftoportu- kluczowej infrastruktury mogącej uniezależnić Polskę od rosyjskich dostaw ropy naftowej.2

Strona rosyjska dysponuje także kilkoma innymi kartami, po które może sięgnąć podczas przyszłych rozmów z polskimi spółkami paliwowymi. Jedną z nich jest podnoszona już swego czasu kwestia zbudowania zupełnie nowej rafinerii w Estonii, co stanowiłoby bezpośrednie niebezpieczeństwo dla Możejek (i ich kruchej rentowności), drugą budowa ropociągu produktowego z Białorusi do Polski, co doprowadziłoby do zwiększenia w naszym kraju ilości oleju napędowego produkowanego w białoruskich rafineriach (pod warunkiem ich uprzedniego przejęcia przez Rosnieft) i stanowiło wielkie wyzwanie dla Lotosu i Orlenu (taki ropociąg chce realizować prywatna firma Energo pol z Warszawy).

Być może skuteczniejsza od kija okaże się jednak marchewka i Rosnieft zaproponuje Orlenowi np. wymianę aktywów?

 

 

Przypisy

1 Chodzi o eksport poza obszar Unii Celnej białoruskich produktów naftowych uzyskiwanych z bezcłowej rosyjskiej ropy naftowej.

Naftoport w Gdańsku na chwilę obecną posiada niesatysfakcjonujące możliwości rozładunkowe, co w warunkach kryzysowych oznaczałoby bardzo powolne wpompowywanie ropy w polski krwioobieg energetyczny. Po drugie cechuje się on brakiem możliwości magazynowych, bo z przyczyn politycznych ZSRS zablokowało powstanie hubu naftowego w Gdańsku. Rodzi to kolejne komplikacje w przypadku nagłego przerwania dostaw.

 

Reklama
Reklama

Komentarze