Reklama


Rosjanie niewątpliwie mają głowę do interesów. Nie dość, że wybudują pierwszą na Białorusi elektrownię atomową, to jeszcze skorzystają przy tym z własnych technologii. Całość przedsięwzięcia, którego wartość szacowana jest co najmniej na 10 mld USD, zostanie zaś sfinansowana z kredytu, jakiego Moskwa udzieli Mińskowi. Elektrownia ma zacząć działać w 2018 roku.

Inna elektrownia powstaje obecnie w obwodzie kaliningradzkim i władze rosyjskie nie ukrywają, że jej moc znacznie przewyższa lokalne zapotrzebowanie na energię. Plan jest prosty. Eksport nadwyżek do Polski oraz do państw bałtyckich. W tym kontekście szczególnego znaczenia nabierają energetyczne plany Polski i Litwy. Obydwa państwa zapowiedziały wprawdzie budowę własnych siłowni, ale jak dotychczas bez wyraźnych efektów. Wprawdzie Litwini podpisali umowę z japońskim koncernem Hitachi, który ma być wykonawcą inwestycji, ale do jej realizacji jest jeszcze daleka droga. Wilno zakładało, że Wisagina zostanie oddana do użytku w okresie 2020-22.

Warto zauważyć, że zarówno elektrownia białoruska, jak i rosyjska znajdują się
w bezpośrednim sąsiedztwie inwestycji planowanych w Polsce i na Litwie. Trudno doszukiwać się tu przypadku. Rosjanie podkreślają nieoficjalnie, że zależy im przede wszystkim (poza motywacją czysto ekonomiczną) na maksymalnym skomplikowaniu inicjatyw: polskiej i litewskiej. Trudno będzie bowiem uzasadnić, a tym bardziej uzyskać finansowanie, dla podobnych projektów, przy założeniu, że energia rosyjska będzie dużo tańsza, choćby ze względu na brak opłat związanych z pakietem klimatycznym.

W ten sposób Rosjanom udaje się tworzenie realnej i rozsądnej pod kątem cenowym, alternatywy dla dywersyfikacji źródeł energii w państwach bałtyckich. Bez odpowiedzi pozostaje natomiast pytanie o konsekwencje polityczne i ekonomiczne w ujęciu długoterminowym. Korzystanie przez Polskę i Litwę z rosyjskich źródeł energii elektrycznej
w naturalny sposób obniży skłonność do budowy własnych źródeł, co w perspektywie dekady może prowadzić do niebezpiecznego uzależnienia od jednego dostawcy.

(EMES)
Reklama

Komentarze

    Reklama