Reklama


PKN Orlen prosi Rosnieft o zwiększenie dostaw ropy - poinformował dziennik "Wiedomosti". W zamian - jak twierdzi moskiewska gazeta - oferuje część swoich akcji, rafinerię Możejki i pomoc w budowie w Europie sieci stacji paliwowych rosyjskiego giganta. Polska spółka bardzo szybko oświadczyła, że "zawarte w artykule informacje są nieprawdziwe i nie mają potwierdzenia w faktach". Ale czy dementi ma jakiekolwiek znaczenie skoro "informacja" pojawiła się w momencie wizyty wiceprezesa Gazpromu w Warszawie i potencjalnego spotkania jakie planuje on odbyć z wicepremierem Piechocińskim?

W swojej opinii na temat dezinformacyjnego charakteru materiału "Wiedomosti" nie jestem odosobniony. Zdaniem szefa zespołu rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich Marka Menkiszaka jest to bardzo ciekawa wrzutka pokazujące dalekosiężne cele ekspansji Rosnieftu:


Schowek01

 

Od dawna podkreślam, że przejęcie rafinerii białoruskich przez Rosjan przybliży ich do uzyskania dominującej pozycji na bałtyckim rynku paliwowym. Przypomnijmy, że prezydent Aleksander Łukaszenka w marcu poinformował o włączeniu Naftanu do spisu firm przeznaczonych do prywatyzacji przez rosyjski kapitał. Na drodze do lokalnej hegemonii staną Rosnieftowi wtedy już tylko Możejki. Splatają one w sobie zresztą nie tylko wątek walki o rynek bałtycki, ale i bardziej dalekosiężny cel Kremla- a więc wejście kapitału ze Wschodu do Polski.

Czytaj także: „Orlen w rękach Rosjan”? Nieuzasadniona krytyka nowego kontraktu z Rosnieftem

W obecnej konfiguracji politycznej w Warszawie realizacja tego scenariusza jest jednak niemożliwa. Dlatego Moskwa robi wszystko by doprowadzić do głębokich zmian na naszej scenie politycznej. Włącznie z wprowadzeniem do Sejmu nowych ruchów prezentujących pod liberalnymi sloganami bardziej pragmatyczne podejście do obecności rosyjskich firm nad Wisłą. Temu służy m.in dzisiejsza, starannie przygotowana wrzutka, dla której podkładką stał się skądinąd korzystny kontrakt PKN Orlen z Rosnieftem na dostawy ropy dla Unipetrolu i sprawa Jamału 2.

O ile w pierwszym przypadku po stronie polskiej nie było możliwości uniknięcia zastawionych sideł (zawarcie umowy było konieczne), o tyle w drugim rząd mógł z własnej inicjatywy poinformować o dążeniach strony rosyjskiej do spotkania z wicepremierem Piechocińskim. Tak się nie stało, a cała sytuacja została nagłośniona przez tygodnik Wprost. Popełniono zatem duży błąd i ułatwiono Rosjanom prowadzenie ich wielowątkowej gry, która dla wielu obserwatorów jest po prostu niezrozumiała.

Pozostaje mieć nadzieję, że pomny tej nauczki gabinet Donalda Tuska będzie o swoich kontaktach energetycznych z Moskwą informował w bardziej czytelny sposób, w przeciwnym razie rosyjski scenariusz destabilizacji Polski i wyłonienia nowych sił politycznych chętnych do bardziej pragmatycznych relacji z kapitałem ze Wschodu może zostać zrealizowany. A wtedy Rosnieft dość szybko uzyskałby kontrolę nad bałtyckim rynkiem paliwowym, a w konsekwencji także polskim.

Piotr A. Maciążek
Reklama

Komentarze

    Reklama