„Chcę złożyć ofertę wszystkim japońskim inwestorom. Jesteśmy gotowi rozważyć kooperację w całym łańcuchu inwestycyjnym- górnictwie, sferze infrastrukturalnej, przetwarzaniu i transporcie źródeł energii. Chcemy współpracy w projektach wydobywczych w rejonie Krasnojarska, w Jakucji, na Morzu Ochockim, Sachalinie”
Interesująca prezentacja nie uchroniła go jednak przed twardymi pytaniami związanymi z kryzysem ukraińskim. Odpowiadał na nie dość niechętnie i zdawkowo twierdząc, że „nałożenie sankcji na rosyjskie firmy tylko zaogni sytuację”, „Rosnieft będzie bronić swoich aktywów na Ukrainie” (rafineria w Lisiczańsku) a „transakcja z bankiem Morgan Stanley została uzgodniona na szczeblu korporacyjnym i oczekuje się pozytywnej decyzji amerykańskiego urzędu regulacyjnego w celu jej zatwierdzenia” (chodzi o sprzedaż działu handlu ropą wspomnianej instytucji finansowej, która zdaniem The Wall Street Journal zostanie zablokowana przez administrację Baraka Obamy). Generalnie było więc dość nerwowo, a poszukiwanie alternatywnych wobec zachodnich powiązań inwestorskich przez największy rosyjski koncern naftowy było aż nadto widoczne.
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wizyta prezesa Rosnieftu w Tokio zakończyła się fiaskiem. Spotkania Sieczina odbyły się właściwie jedynie z przedstawicielami spółek, które już współpracują z rosyjskim potentatem. Chodzi m.in. o JX Nippon Oil& Energy Corporation (pośrednik w handlu ropą eksportowaną przez terminal Koźmino), Japex (partner projektów Rosnieftu na Sachalinie), Mitsui& CO (wykonawca kompleksu petrochemicznego w Kraju Nadmorskim).W dodatku otwarcie Forum Japońsko- Rosyjskiego, w którym uczestniczył szef Rosnieftu odbyło się w cieniu słów premiera Shinzo Abe, który poinformował, że Japonia zamierza nałożyć na Rosję sankcje w związku z sytuacją na Ukrainie. Chodzi o zawieszenie negocjacji dotyczących ułatwień procedur wizowych a także nie rozpoczynanie zapowiadanych rokowań na temat nowych inwestycji. W coraz bardziej otwarty sposób mówi się o tym, że drastycznie uderzy to w interesy rosyjskich koncernów energetycznych. W tym interesy Rosnieftu, który pomimo wstrzemięźliwości Sieczina podobnie jak Gazprom pozostaje beneficjentem aneksji Krymu. Tamtejsze porty (głównie Kercz) są bowiem szeroko wykorzystywane do dystrybucji produktów naftowych z należącej do naftowego giganta rafinerii w Samarze.