Reklama

Jak informuje agencja Belapan w pierwszym kwartale br. ilość produktów naftowych dostarczanych z Białorusi do Rosji zmniejszyła się rok do roku z 450 tys. ton do 154 tys. ton [1]. Wyniki za drugi kwartał będą zapewne prezentowały się jeszcze gorzej w związku z decyzją Mińska o zmniejszeniu eksportu na kierunku wschodnim co tłumaczono znaczną dewaluacją rubla (o szczegółach sprawy pisałem tutaj). W niektórych okresach czasowych nie był on zresztą w ogóle realizowany co podkreślał m.in. wicepremier Białorusi Władimir Siemiaszko.

Do tej pory strony nie doszły do porozumienia. Rosjanie podkreślają, że w czerwcu br. przystąpią do przeglądu harmonogramu dostaw ropy naftowej na Białoruś. Ponieważ kraj ten nie posiada długoterminowej umowy a import surowca jest realizowany na podstawie ustaleń kwartalnych należy odczytywać powyższą deklarację jako groźbę ograniczenia rosyjskiego wolumenu eksportowego. O jakie wielkości może chodzić?

Zgodnie z protokołem międzyrządowym podpisanym przez rządy Białorusi i Rosji jesienią 2014 r. zmniejszenie dostaw białoruskich produktów naftowych o więcej niż 10% ustalonej objętości (co ma już miejsce) daje Rosjanom prawo do redukcji eksportu ropy w nadchodzącym kwartale. Ma tu zastosowanie wzór, według którego mnoży się x5 wielkość nieodebranego wolumenu [2].

Zgodnie z danymi agencji Belpan w pierwszym kwartale roku Mińsk dostarczył do Rosji o 296 tys. ton produktów naftowych mniej niż powinien. Moskwa powinna zatem (choć tego nie zrobiła) ograniczyć swoje dostawy ropy o 1,48 mln ton. Ponieważ dane za drugi kwartał będą zapewne jeszcze gorsze należy spodziewać się, że spadek eksportu rosyjskiego surowca na Białoruś w trzecim kwartale może sięgnąć 2 mln ton.

Biorąc pod uwagę fakt kłopotów gospodarczych przeżywanych obecnie przez państwo białoruskie będzie to duży cios w jego budżet. Sprzedaż produktów wytworzonych przez rafinerie w Nowopołocku i Mozyrzu odpowiadała w 2011 r. za 34,3% całego eksportu Białorusi [3]. Przy czym produkcja jest oparta o surowiec rosyjski dostarczany ropociągiem Przyjaźń. Zmniejszenie dostarczanego wolumenu o 2 mln ton będzie więc dość bolesne, tym bardziej, że od początku roku Mińsk zintensyfikował sprzedaż produktów naftowych na rynki zachodnie (Holandia, Łotwa, Estonia, Włochy, Wielka Brytania, Polska, Litwa). Białoruś korzysta przy okazji tych działań z jednego z kluczowych ustaleń podpisanego jesienią 2014 r. protokołu międzyrządowego. W 2015 r. nie musi zwracać Rosji cła wywozowego naliczanego w momencie sprzedaży produktów naftowych poza obszar Unii Celnej.

Działania rosyjskie stanowią zatem element presji budżetowej na reżim Aleksandra Łukaszenki i to w momencie nasilających się kłopotów gospodarczych Białorusi a także nadchodzących wyborów prezydenckich w tym kraju. Nie powinny one jednak odbić się na eksporcie ropy naftowej przez Ropociąg Przyjaźń w kierunku Polski i Niemiec pod warunkiem, że ograniczenia eksportowe nałożone przez Moskwę na Białoruś nie zostaną w podobnym wymiarze rozciągnięte na czwarty kwartał roku. W takim wypadku docelowy wolumen dostaw mógłby zostać zmniejszony aż o 4 mln ton surowca.

Reklama
Reklama

Komentarze