W godzinach wieczornych 22 listopada zaanektowany przez Rosję Półwysep Krymski został całkowicie pozbawiony energii elektrycznej. Nieznani sprawcy wysadzili w powietrze słupy energetyczne czterech linii przesyłowych, znajdujących się w obwodzie chersońskim na południu Ukrainy, którymi na Krym dostarczano prąd. Odłączenie choćby jednej wywołuje poważne utrudnienia w dostawach, a przy odłączeniu dwóch dochodzi do awarii całego systemu energetycznego Krymu. Na zniszczonych słupach umieszczone były symbole krymskich Tatarów, jednak odżegnują się oni od tego zdarzenia.
Na skutek awarii poniedziałek na Krymie został ogłoszony dniem wolnym od pracy. Rosyjskie władze zapewniły prąd z generatorów dla szpitali, straży i policji, lokalne firmy starają się ratować towary przechowywane w chłodniach. Z awaryjnych generatorów korzysta również baza wojskowa w Sewastopolu.
Ministerstwo Energetyki Rosji poinformowało, że do końca roku zostanie wybudowana linia wysokiego napięcia przez Cieśninę Kerczeńską. Jej budową zajmie się chińska firma Shanghai Foundation Engineering Group Co, Ltd, której dwa specjalistyczne statki do budowy podwodnych tuneli cumują już w porcie kerczeńskim.
Czytaj też: Paweł Kost: Krymski blackout i jego konsekwencje
W odpowiedzi na kryzys energetyczny Moskwa wezwała Ukrainę do odnowienia linii przesyłowych i przywrócenia dostaw energii. Jednocześnie na granicę Krymu z obwodem chersońskim Rosjanie wysłali około 12 czołgów wraz z oddziałami piechoty i artyleryjskimi zestawami rakietowymi Grad. Władze w Kijowe obawiają się, że incydent może stać się pretekstem dla wkroczenia wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy. W obecnej chwili odpowiedzią rządu ukraińskiego na przesunięcie oddziałów rosyjskich było jedynie wzmocnienie patroli granicznych.