Reklama

Rosyjskie media podały, że Gazprom zagroził zakończeniem dostaw do krajów przeciwstawiających się budowie gazociągu Turkish Stream. Zgodnie
z zapowiedziami, gigant zamierza w 2019 roku zakończyć tranzyt ,,błękitnego paliwa” przez terytorium Ukrainy i tym samym zmusić kontrahentów do zakupu gazu z kierunku południowego.

Kłopot polega na tym, że konkurencją dla tych planów jest projekt Południowego Korytarza Gazowego (Southern Gas Corridor) zainicjowany przez Azerbejdżan. Przewiduje on dostawy gazu ze złóż Szah Deniz przez Gruzję i Turcję do Europy. Jedną z jego zalet jest fakt, że powstanie kilka lat przed Turkish Stream. Podpisano już nawet część umów z nabywcami surowca.

Lobbując przeciwko Południowemu Korytarzowi Gazowemu, Rosja zwraca uwagę na wolumen gazu, który będzie mógł być przesyłany do Europy przez Turkish Stream (około 50 mld m3 rocznie). Dla porównania, w pierwszym etapie funkcjonowania SGC przepustowość będzie wynosiła ok. 10 miliardów m3. Może okazać się to kłopotliwe w przypadku zapowiadanego zakończenia tranzytu przez Ukrainę.

W tej sytuacji, z punktu widzenia Unii Europejskiej, niezwykle istotne staje się pozyskiwanie nowych dostawców dla projektu. Mogą to być zarówno podmioty działające na innych złożach w Azerbejdżanie jak również Iran, Irak, Turkmenistan. W kontekście nasilających się gróźb ze strony Rosji, Bruksela musi wykazać się w tej materii realną inicjatywą.

Moskwa doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Południowy Korytarz Gazowy może w przyszłości stanowić realną alternatywę wobec rosyjskich dostaw i że najprawdopodobniej nie będzie w stanie zablokować realizacji tego przedsięwzięcia. W związku z tym inicjuje szereg działań zmierzających do zastraszenia potencjalnych nabywców azerskiego gazu.

 (JK)

Reklama
Reklama

Komentarze