Zobacz także: Polski rząd nie zgodził się na import energii z obwodu kaliningradzkiego?
Po fiasku planów eksportu energii z obwodu kaliningradzkiego do Niemiec, Polski i państw bałtyckich Rosjanie są zmuszeni podjąć działania, które doprowadzą do zminimalizowania strat jakie ponieśli. Pojawiły się już zresztą pierwsze informacje, które o tym świadczą. Chodzi przede wszystkim o spotkanie Kiriła Komarowa, zastępcy dyrektora Rosatomu, z ministrem energetyki Litwy Jarosławem Niewierowiczem. Doszło do niego 11 czerwca, ale dopiero teraz poinformowała o tym strona resortu.
Przeczytaj również: Budowa elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim wstrzymana? Co z importem rosyjskiego prądu do Polski?
Tematyka wspomnianych rozmów dotyczyła "aktualnych kwestii dotyczących tematyki energetyki jądrowej". Można w przybliżeniu określić o jakie aktualia chodziło analizując asekuracyjną formułkę kolejnych akapitów opublikowanego komunikatu prasowego . Ministerstwo podkreśla w nim, że priorytetem Litwy pozostaje niezależna produkcja energii elektrycznej, dywersyfikacja jej źródeł oraz synchronizacja sieci energetycznej z krajami UE. Innymi słowy chodzi o ograniczenie rosyjskiego importu energii elektrycznej, budowę połączenia elektroenergetycznego z Polską i...? No właśnie...
Czytaj: Polska jednak zrealizuje z Litwą projekt budowy elektrowni atomowej?
Nad Wisłą do 2020 roku pojawi się deficyt energetyczny. Warszawa nie ma również raczej pieniędzy na własną siłownię jądrową. Czy zatem bałtycko- polski projekt elektrowni atomowej w Wisagini odżyje? Czy tak należy rozumieć wzmiankowaną w depeszy "niezależną produkcję energii elektrycznej"? Gdyby przyjąć taką optykę również odpowiedź na pytanie dotyczące rosyjskiej strategii "minimalizowania strat" będzie prostsza. Rosatom mógłby w takiej konfiguracji próbować przecież ustawiać się w pozycji partnera takiej inwestycji. Oczywiście na zasadach, które dawałyby mu pewien wpływ na cały projekt. Czy właśnie o tym rozmawiali Komarow i Niewierowicz?
Piotr A. Maciążek