Ropa
Wąskie gardła polskiej dywersyfikacji dostaw ropy [KOMENTARZ]
Polska jest niemal całkowicie uzależniona od dostaw ropy naftowej z Rosji. Stąd nie powinno dziwić, że dywersyfikacja jest jednym z priorytetów PKN Orlen. Czy amerykańskie sankcje na Iran, kryzys polityczny w Iraku i groźba blokady cieśniny Ormuz pokrzyżują te plany?
Orlen sprowadza obecnie z kierunków inne niż wschodnie około 30% importowanej przez siebie ropy. Większa część dostaw nierosyjskich przypada na Bliski Wschód. Z jednej strony podejście takie należy uznać za słuszne – zmniejsza ono uzależnienie spółki od dostaw rosyjskich. Z drugiej jednak strony ostatnie zawirowania na arenie międzynarodowej spowodowały, że dostawy z kierunku bliskowschodniego obarczone są wysokim ryzykiem.
Arabia Saudyjska
W kwietniu tego roku Orlen podjął decyzję o podpisaniu aneksu do umowy długoterminowej z saudyjskim Saudi Aramco. W rezultacie zawartego kontraktu 20% ropy przerabianej w rafineriach koncernu (wliczając zagraniczne), będzie pochodziło z Arabii Saudyjskiej.
W przypadku eksportu saudyjskiego surowca niepokoić może z pewnością niedawna decyzja o wstrzymaniu transportu surowca przez cieśninę Bab al-Mandab. Przyczyną był atak Huti (ugrupowanie rebeliantów), walczących w pobliskim Jemenie, na dwa tankowce płynące z Arabii Saudyjskiej.
Dostawom z Arabii Saudyjskiej zagrozić może również potencjalne zablokowanie cieśniny Ormuz, znajdującej się u ujścia Zatoki Perskiej. Przywódcy Iranu zagrozili całkowitą blokadą tego wąskiego gardła, jeśli amerykańskie sankcje na irańską ropę wejdą w życie.
Powyższy scenariusz rodziłby poważne konsekwencje nie tylko dla polskiej dywersyfikacji dostaw ropy, ale również dla bezpieczeństwa międzynarodowego. W celu zapewnienia ciągłości dostaw, cieśnina Ormuz patrolowana jest przez amerykańską flotę wojenną. Irańska decyzja o blokadzie tego wąskiego gardła, przez które transportowane są surowce z Arabii Saudyjskiej, Iraku, Iranu, Kuwejtu, Bahrajnu i Kataru, mogłaby doprowadzić do otwartego konfliktu z USA lub Arabią Saudyjską. I choć Iran już prowadzi konflikt zastępczy z Saudami w Jemenie z pomocą sprzymierzonych Huti, to nikomu nie zależy na bezpośredniej konfrontacji.
Iran w szachu
Bezpośrednim zagrożeniem są również same sankcje na Iran, mające wejść w życie ostatecznie w listopadzie tego roku. PKN Orlen jak dotychczas nie sprowadzał dużych wolumenów surowca z Iranu, w związku z czym najprawdopodobniej zawiesi dostawy, jeśli będzie wymagała tego sytuacja międzynarodowa. Stanowisko to potwierdza członek zarządu spółki do spraw finansowych Wiesław Protasiewicz.
Dostawy z Iranu już teraz są postrzegane jako bardzo ryzykowne. Dla przykładu, indyjskie spółki zakupujące surowiec z tego kierunku zmniejszyły wolumeny importu, a zakłady ubezpieczeniowe coraz częściej odmawiają ubezpieczania tankowców płynących z Iranu.
Dywersyfikacja zagrożona?
Czy powyższe ryzyka mogą wpłynąć negatywnie na proces dywersyfikacji dostaw ropy do Polski?
W rzeczywistości dostawy czarnego złota do Polski nie są zagrożone i nie należy się spodziewać, by uległo to zmianie. Dotyczy to nie tylko kierunku wschodniego, ale również chociażby saudyjskiego. Koszty jakie dla Iranu mogłoby generować wprowadzenie blokady cieśniny Ormuz są zbyt duże, aby traktować tę groźbę poważnie. Prawdopodobnie jest ona nakierowana na budowę poparcia społecznego w obliczu niekorzystnej sytuacji gospodarczej w Iranie i protestów antyrządowych. Możliwe też, że Teheran wciąż ma nadzieję na to, że sankcje nie wejdą w życie.
Nie należy również zapominać, że Arabia Saudyjska może eksportować surowiec wydobywany na wschodzie kraju przez porty położone na zachodzie. Wszystko dzięki ropociągowi biegnącemu wszerz kraju.
Sankcje na Iran najprawdopodobniej dojdą do skutku, a PKN Orlen będzie zmuszony wstrzymać dostawy z Iranu. Nie można jednak powiedzieć, aby kierunek irański odgrywał istotną rolę w imporcie surowca do Polski i wstrzymanie tych dostaw nie generuje ryzyka dla spółki. Choć zatem proces dywersyfikacji dostaw ropy do Polski nie zostanie zagrożony, to może być nieznacznie utrudniony.