Ropa
Trump puszcza oko do eko-wyborców. W tle walka Big Oil z przemysłem kukurydzianym [ANALIZA]
Donald Trump, do tej pory konsekwentny sojusznik sektora oil&gas, który pozwalał na wiercenie niemal wszędzie, doprowadzając do furii organizacje ekologiczne, niedawno wydał zakaz poszukiwań surowców na pewnych obszarach. Może to mieć związek z faktem, że 70% Amerykanów zależy na ochronie klimatu.
Po zszokowaniu przemysłu naftowego przedłużeniem w zeszłym tygodniu zakazu wierceń przybrzeżnych na Florydzie, w stanie Georgia i kilku innych stanach, administracja Trumpa ogłosiła, że odrzuciła prawie większość petycji o zwolnienie z kwot produkcji biopaliw, podaje Reuters.
Rafinerie - zwłaszcza małe - od dawna argumentują, że wymagania są zbyt wysokie. Jeśli mogą udowodnić trudności ekonomiczne, mogą otrzymać zwolnienie z obowiązku produkcji biopaliw.
Z drugiej strony przemysł kukurydziany argumentuje, że rząd federalny jest w kieszeni Big Oil i że nie traktuje on wystarczająco poważnie branży biopaliw. Dodajmy, że najpopularniejsze biopaliwo (i najtańsze do produkcji) to etanol na bazie kukurydzy.
Tarcia między Big Oil a przemysłem kukurydzianym stworzyły ogromne podziały polityczne, które jak na dłoni widać w każdych kolejnych wyborach.
W tym cyklu wyborczym zrzeczenia się i kredyty mieszane nękały prezydenta Donalda Trumpa, który, podobnie jak inni przed nim, został złapany między rozgniewaniem lobby naftowego a rozgniewaniem lobby kukurydzy - i żadna z nich nie jest atrakcyjną opcją.
Niezadowolone lobby kukurydziane, czyli de facto w tym układzie przemysł biopaliw, złożyło pozew przeciwko EPA (Environmental Protection Agency – przyp.red.) w styczniu ubiegłego roku, kwestionując zwolnienia przyznane konkretnym rafineriom.
Sąd orzekł, że trzy przedmiotowe zwolnienia zostały przyznane niesprawiedliwie. Zdaniem sądu problem polegał na tym, że rafineriom tym nie przyznano zwolnienia w poprzednim roku, a wnioski o zwolnienie mogły być przekazywane jedynie jako przedłużenie lat poprzednich.
Wrota otworzyły się wraz z tym orzeczeniem, a każda rafineria, która uważała, że potrzebuje zwolnienia, rzuciła się do składania petycji z mocą wsteczną na lata wstecz, aż do 2011 r.
Od marca do chwili obecnej wpłynęło 68 petycji z 17 małych rafinerii za lata poprzednie. Spośród nich 54 zostały wprost odrzucone, co oznacza, że prezydent Donald Trump ponownie zakłada, że ma poparcie przemysłu naftowego należy bez względu na wszystko.
Według agencji Reuters, szef EPA Andrew Wheeler nie skomentował, jak te odrzucenia wpłyną na 31 zaległych petycji na lata 2019 i 2020.
Trump w sojuszu z oil&gas
Aby zrozumieć zdumienie branży na te niekorzystne decyzje, trzeba cofnąć się kilka lat wstecz. Już w kampanii wyborczej w 2016 roku było jasne, że Trump z przychylnością patrzy na branżę naftowo-gazową. Jest to zresztą tradycyjne stanowisko Partii Republikańskiej.
Reuters alarmował w kwietniu 2019 roku, że w 2018 roku amerykański rząd przyznał 40% więcej pozwoleń na wiercenie w poszukiwaniu surowców niż rok wcześniej.
"Washington Post" alarmował miesiąc wcześniej, że "administracja Trumpa agresywnie popycha politykę wynajmowania koncernom naftowym ziemie federalne". Wówczas chodziło o zniesienie ochrony ziem, które zamieszkiwał chroniony gatunek ptaka, preriokur ostrosterny, co otwierało dla branży 9 mln akrów potencjalnych terenów pod wydobycie.
Mimo wspomnianego wyżej zakazu na Florydzie, pod koniec sierpnia administracja Trumpa zaproponowała przepisy, które ułatwiałyby wydobycie na terenach parków narodowych.
Nagła wolta
Skąd decyzje o wstrzymaniu pozwoleń oraz braku zwolnienia z kwot biopaliw? Najprawdopodobniej sztab obecnego prezydenta zasugerował, że na finiszu kampanii warto zejść nieco do centrum w kwestiach ochrony środowiska.
Tym bardziej, że ostrą ofensywę w tematach środowiskowo-klimatycznych przeprowadza Joe Biden z Kamalą Harris. Biden przedstawił dosyć spójny program, który zakłada odejście od węgla do 2050 roku, a w energetyce do 2035 r.
Jednocześnie nakłada też ostre ograniczenia na branżę naftową, która ma być pozbawiona możliwości wynajmu ziem federalnych. Ponadto Biden chce, aby "100% sprzedawanych pojazdów lekkich i średnich było bezemisyjne". Oznacza to stopniową eliminację konwencjonalnych paliw a za nimi całego sektora oil&gas. Nie ma wątpliwości, że branża będzie trzymać z Trumpem, nawet jeśli czasem wyda niekorzystną decyzję, zwłaszcza w kampanii.
Otoczenie Trumpa zdaje sobie też sprawę z tego, że z każdym kolejnym rokiem przybywa wyborców, którym zależy na walce z globalnym ociepleniem. Wedle niedawnego sondażu na zamówienie Guardiana, aż 70% badanych Amerykanów stwierdziło, że zależy im na zwalczaniu efektów globalnego ocieplenia. Nie trzeba być matematykiem by stwierdzić, że wśród wyborców Republikanów również znajdują się osoby, które oczekują zdecydowanych działań w tym zakresie.