Ropa
OPEC+ przedłuża okres zmniejszonej produkcji. Musi się jednak zmierzyć z "problemem Pinokia" [KOMENTARZ]
Kraje OPEC+ postanowiły przedłużyć okres, w którym produkcja ropy będzie zmniejszona do 9,7 milionów baryłek dziennie. Początkowo taki stan rzeczy miał się utrzymać do końca maja.
Po burzliwym marcu i wybuchu wojny cenowej na rynku ropy, która doprowadziła do drastycznego spadku ceny surowca, w połowie kwietnia kraje kartelu usiadły do stołu, a właściwie przed monitory i podczas kilkunastogodzinnej wideokonferencji Arabia Saudyjska i Rosja zdecydowały zakopaniu toporów wojennych a reszta państw stowarzyszonych z ulgą przyjęła rozejm.
Limit 10 mln baryłek nie został przyjęty jednak przez Meksyk, który miał obniżyć podaż własną z 400 tys. baryłek do 100 tys. Ten bunt o mało nie wywrócił całego porozumienia, które uratował prezydent USA Donald Trump, który w dosyć enigmatycznej zapowiedzi zadeklarował, że Stany "wezmą na siebie" pulę Meksyku.
Stanęło więc oficjalnie na cięciach o 9,7 mln b/d (czyli o prawie 25%) w skali całego kartelu i sojuszników. Miały one obowiązywać od maja, ale okazało się że kwiecień miał jeszcze zaskoczyć producentów ropy. Nie dalej jak tydzień po nawiązaniu porozumienia, cena giełdowego kontraktu na baryłkę ropy WTI spadła… poniżej zera dolarów, nawet do -37! Niespotykana dotychczas sytuacja jednak szybko minęła i pozostanie najpewniej ciekawostką, anomalią rynku. Spowodowana była doniesieniami o wyczerpywaniu się przestrzeni magazynowej oraz o kilku fizycznych transakcjach, w których faktycznie sprzedający musiał dopłacić kupującemu za to, że ten weźmie towar.
Powolne wznoszenie
Od minusowych poziomów sytuacja jednak stosunkowo szybko się unormowała. Już na początku maja baryłka WTI wdrapała się na poziom powyżej 20 dolarów. Druga najpopularniejsza baryłka Brent, również na niestabilnym rynku najczęściej oscylowała o kilka dolarów nad WTI. Pierwsze tygodnie czerwca to już wzrost do poziomów niespotykanych od załamania ceny na początku marca. WTI chwilowo kosztowało nawet 40 dolarów, teraz balansuje między 30 a 40.
Zdaje się, że dosyć szybki powrót do tego poziomu cenowego nastąpił w wyniku kolejnej rundy rozmów OPEC. Pierwsze sygnały, że OPEC ponownie połączy się poprzez wideokonferencję, dobiegały już pod koniec kwietnia. Ostatecznie przedstawiciele kartelu rozmawiali 6 czerwca i postanowili przedłużyć obecny poziom cięć produkcji aż do końca lipca. Nie było to jednak takie oczywiste. Przypomnijmy, że już w lipcu miały być one zmniejszone do 8 mln bd., a pozostają na poziomie 9,7 mln.
Podczas spotkania oszacowano również poziom konsumpcji w tym roku. Analitycy OPEC+ oceniają, że będzie ona oscylować wokół poziomu 9 mln baryłek dziennie.
Rozluźnienie obostrzeń w wielu krajach oraz idące za tym odmrożenie gospodarki powoli zwiększa popyt. Mimo, że na całym świecie magazyny są zapełnione a przy wybrzeżach pływają tankowce wypełnione ropą, raczej nie powinno dojść do sytuacji całkowitego wypełnienia przestrzeni składowania surowca.
"Problem Pinokia"
W trakcie obowiązywania ograniczeń okazało się jednak, że nie wszystkie państwa ich przestrzegają. W związku z chaosem politycznym panującym w Iraku, brakiem rządu, koncerny naftowe wydobywające ropę w tym państwie, tj. ExxonMobil, BP, Eni czy Łukoil zupełnie nie stosowały się do przyjętych kwot ograniczeń.
Władze irackie poleciły krajowemu koncernowi naftowemu Basra Oil Company (BOC) ograniczenie produkcji w ramach kontyngentu, co wymaga od kraju usunięcia 1 miliona baryłek dziennie z rynku. Jednak urzędnicy nie negocjowali jeszcze z zagranicznymi koncernami naftowymi, w tym z amerykańskim Exxonem, brytyjskim BP i rosyjskim Łukoilem.
Rząd iracki nalega na kontynuowanie negocjacji. W rzeczywistości firmy działające na podstawie umów o podziale produkcji (PSA) odmówiły ograniczenia produkcji – podało w maju źródło Reuters. Wolumen wysyłki irackiej ropy przez port Basra w maju nie zmienił się w porównaniu z kwietniem: eksportuje się 3,3 miliona baryłek dziennie.
Nigeria powinna zmniejszyć produkcję w maju do 1,41 miliona baryłek dziennie. Tymczasem majowy harmonogram eksportu obejmuje dostawy 1,56 miliona baryłek dziennie. W czerwcu eksport ropy z Nigerii wzrośnie do 1,65 miliona baryłek dziennie.
Angola, drugi co do wielkości eksporter ropy w Afryce, zobowiązała się do zmniejszenia produkcji do 1,18 miliona baryłek dziennie. Jednak w maju wyniósł on 1,27 miliona baryłek dziennego eksportu. W czerwcu dostawy nieznacznie spadną, ale pozostaną powyżej kwoty - 1,25 miliona baryłek dziennie.
Ba, okazało się, że nawet Rosja, trzeci światowy producent i drugi w OPEC+, nie wypełnia zobowiązań. Zgodnie z umową Rosja powinna zmniejszyć produkcję o 23%, czyli do najmniejszego poziomu od 2002 r., 8,5 miliona baryłek dziennie. Według danych z 11 maja pracownicy naftowi pompowali 1 298 tysięcy ton dziennie (9,5 miliona baryłek) - informowało w połowie maja źródło Interfaxu.
Od tamtej pory co prawda nie dochodziły informacje o jawnym łamaniu umów, choć pytanie brzmi czy z powodu ich przestrzegania czy nadwyżki produkcji udaje się skutecznie ukrywać.
"Umowa o przedłużenie rekordowych cięć produkcji OPEC + szła gładko - dopóki Arabia Saudyjska i Rosja nie odkryły, jak bardzo niektórzy z ich sojuszników oszukiwali.
W prywatnych rozmowach saudyjski minister energii książę Abdulaziz bin Salman i jego rosyjski odpowiednik Aleksander Nowak zgodzili się z 28 maja na przedłużenie cięć wydobycia ropy naftowej o kolejny miesiąc. Ich szefowie przemawiali dzień wcześniej. Po porozumieniu dwóch mocarstw, książę Abdulaziz zasugerował, aby przyspieszyć spotkanie z innymi ministrami OPEC, Nowak nie miał zastrzeżeń.
Kartel stanął jednak na krawędzi w kwestii umowy.
Dzień później zaczęły się kłopoty. Pierwsze badania wyników OPEC, opracowane przez agencje informacyjne i konsultantów, wykazały, że Angola, Irak, Kazachstan i Nigeria nie zmniejszały podaży nawet odrobinę w kierunki takim, jak obiecały. Bagdad był najgorszym odstępcą" – pisze Bloomberg w artykule o symptomatycznym tytule – "Arabia Saudyjska i Rosja jednoczą się, aby rozwiązać problem Pinokia OPEC-u". Tak bowiem już od lat 80. XX wieku w kręgach OPEC nazywa się praktykę niedotrzymywania limitów produkcji.
Oszukiwanie w ramach OPEC i w ogóle w ramach kartelów jest stare jak one same. Naukowcy nazywają to zjawisko "pasażerem na gapę", czyli uczestnikiem umowy, który korzysta z wysiłków innych, samemu nic nie wkładając.
Ostatecznie Rosjanie i Saudyjczycy, jako liderzy sojuszu zapowiadają bardzo restrykcyjną kontrolę nad produkcją wszystkich państw OPEC+... choć to one same też nie do końca grają czysto. Jak wspomniano wyżej, Rosja na początku maja pompowała 9,5 mln baryłek dziennie zamiast ośmiu, a Arabia Saudyjska wydobędzie o milion baryłek dziennie więcej w lipcu, teoretycznie na "własne potrzeby".
Efekty
Ewidentnie państwom OPEC+ zależy na utrzymaniu obecnego poziomu cenowego i stabilizacji rynku. Wiele koncernów, dzięki teraźniejszym cenom, może odetchnąć, wiele oddali groźbę bankructwa.
OPEC, a za nim także rynek ropy, musi jednak zmierzyć się z pokusą swoich członków do odstępowania warunków porozumienia i produkowaniu więcej niż ustalono.