Reklama

Ropa

Koniec Orlenu, jaki znaliśmy [KOMENTARZ]

Fot.: PKN Orlen
Fot.: PKN Orlen

Ogłoszona w końcu listopada nowa strategia PKN Orlen jest dokumentem ciekawym - z kilku powodów.

Ogłoszona w końcu listopada nowa strategia PKN Orlen jest dokumentem ciekawym z kilku powodów. Po pierwsze, jest to bardziej strategia radykalnego przekształcenia spółki w zasadzie w zupełnie innego typu przedsiębiorstwo, co przy tej skali działania największego w tej części Europy przedsiębiorstwa przemysłowego jest wyzwaniem ogromnym. Po drugie, pokazuje że transformacja energetyczna odbywa nie tyle  w gabinetach polityków (Polska póki co nie zagwarantowała neutralności do 2050!), ale w działaniach biznesu, który po prostu chce być konkurencyjny i widzi w tym interes.

Jeśli strategia zostanie zrealizowana,  w 2030 roku będziemy mieli do czynienia z kompletnie inną firmą, niż Orlen jaki pamiętamy sprzed nawet kilku lat . W tej chwili to koncern w dużej mierze paliwowo-rafineryjny, z silną gałęzią petrochemiczną i elementami energetyki. Za  10 lat będzie to już koncern energetyczny, działający w różnych rodzajach energii, wśród których będzie także rafineria. Paradoksalnie, rafineria w strategii postrzegana jest przede wszystkim jako centrum redukcji emisji, zaplecze dla petrochemii oraz produkcji nowoczesnych biopaliw i wodoru. Do tego rozbudowa sektora petrochemicznego i jego wchodzenie w nowe rodzaje tworzyw sztucznych sprawi, że część rafineryjna stanie się bardziej częścią surowcową.

Z drugiej strony jedną z najistotniejszych zapowiedzi jest pięciokrotne zwiększenia produkcji energii elektrycznej w znacznej mierze ze źródeł odnawialnych. To w dużym zakresie będzie decydowało o obliczu spółki po strategicznej transformacji.

Zmieni się także dotychczasowe rozumienie stacji paliw. Ma to być miejsce zasilenia pojazdów w różne rodzaje energii: paliwo tradycyjne, ale także CNG, wodór czy elektryczność, niemniej także oferowania szerokiej gamy usług handlowych, gastronomicznych, logistycznych. W tym kontekście przejęcie Ruchu ma sens o tyle, że pozwoli skokowo zwiększyć bazę punktów i w pełni wykorzystać zdolności logistyczne oraz potencjał handlu pozapaliwowego koncernu. Dodatkowo ma to być stabilne źródło przychodów, służące finansowaniu inwestycji w innych obszarach.

Trzeba zauważyć, że „stary” Orlen nie miałby prawdopodobnie zasobów ani siły finansowej na taką transformację, dlatego włączenie aktywów gazowych i energetycznych oraz koncentracja segmentu rafineryjnego (z Lotosu) w jednym ręku daje swego rodzaju masę krytyczną, pozwalającą na pełną transformację w koncern multienergetyczny. Tak więc połączenie z PGNiG da niezbędna infrastrukturę gazową i stały strumień przychodów, zaś Energa będzie przyczółkiem dystrybucyjnym i infrastrukturalnym dla energetycznej odnogi koncernu. Lotos zaś musi zostać wchłonięty, gdyż na jego osobny byt w obecnym kształcie (jako koncern czysto rafineryjny) nie bardzo jest dzisiaj miejsce na zmieniającym się rynku, zaś jako element większej całości ma szanse na wykorzystanie atutów płynących z jego nadmorskiego położenia i nowoczesności technologicznej.

Jeśli mówimy o szansach czy ryzykach, to oczywiście trzeba podnieść dwa wątki. Pierwszy z nich to kwestia doświadczenia i kompetencji, a druga – finansowania.

Co do pierwszego zagadnienia, to ogłoszony plan nie będzie wejściem na zupełnie nowe obszary. Już w tej chwili Orlen jest czwartym w Polsce producentem energii elektrycznej i dysponuje potężną odnogą petrochemiczną. Zresztą nawet w publikowanych wynikach finansowych widać efekt stopniowej realizacji konsekwentnej budowy wartości i strumienia przychodów pozarafineryjnej części Orlenu. Ta strategia oznacza po prostu zintensyfikowanie działań, które do tej pory ratowały wynik finansowy i zmniejszały utratę wartości akcji koncernu w sytuacji niskich marż rafineryjnych, nadmiaru mocy produkcyjnych w tym sektorze i złym sentymencie rynkowym. Również kwestia finansowania przedstawia się pozytywnie: podczas gdy większość europejskich instytucji finansowych deklaruje, że nie będzie inwestować w żadne przedsięwzięcia związane z paliwami kopanymi i „brudną” energią, o tyle bez względu na kryzys pieniądze na zielone inwestycje z banków i funduszy inwestycyjnych płyną szerokim strumieniem, a dodatkowo jeszcze koncern będzie mógł skorzystać z europejskiego funduszu sprawiedliwej transformacji.

Konkluzją może być fakt, że na naszych oczach transformacji energetycznej kraju dokonuje wielkie przedsiębiorstwo, oczywiście pozostające pod kontrolą państwa, ale podchodzące do zagadnienia od strony biznesowej, a nie politycznej. To oznacza pewną masę krytyczną zmiany w obszarze czystej energetyki, niezależnie od oficjalnych politycznych deklaracji.

dr Dawid Piekarz

Wiceprezes Instytutu Staszica

Reklama
Reklama

Komentarze